300 zdjęć wybranych starannie z kilku tysięcy, ponad dziesięć lat fotografowania. Samej polityki na nich niewiele, za to nasz kraj – w pigułce. Nie ten hipsterskich knajpek i szklanych biurowców wielkich miast, ale tzw. zwykłych ludzi. Z ich tandetnymi gustami, niewybrednymi rozrywkami, przaśnością, kiczem, nawet wulgarnością. Świat codziennej pracy i nieodległych podróży, swojskiego wypoczynku, disco polo, biesiad, grillów, rodzimej odmiany maczyzmu. I tylko niekiedy wkrada się weń nieco poezji, zadumy, piękna. Na tyle, by go uczłowieczyć, ale za mało, by go ucywilizować. Zdjęcia robione są jakby w pośpiechu, przypadkowo, bez cyzelowania kadrów, nieprofesjonalnym aparatem, co jest sprawdzonym patentem na przydanie im wiarygodności i autentyzmu. Nie ma tu żadnej formalnej struktury, koncepcji, konsekwencji. Jest obraz Polski widziany jakby od przypadku do przypadku, z pozycji nieco wścibskiego przechodnia, który gdziekolwiek by poszedł, zobaczy to samo. Przypomnijmy przy okazji, że jest Szlaga autorem wyśmienitego cyklu zdjęć obrazującego na przestrzeni lat upadek Stoczni Gdańskiej. Można powiedzieć, że „Polska” jest ciągiem dalszym; ukazaniem tego, co pozostało po ekonomicznej i cywilizacyjnej rewolucji (apokalipsie?).
Michał Szlaga, Polska, Instytut Fotografii Fort, Warszawa, do 9 kwietnia