Zażarci w żarciu
Jak już pizza, to z włoskiej mąki. Polacy są ortodoksyjnymi smakoszami
Receptura jest prosta: aqua, lievito, trochę soli, cukru oraz farina – tak fachowo proces wytwarzania ciasta do pizzy objaśnia studentom szef włoskiej restauracji w Gorzowie Wielkopolskim. Ksywa: „Senioro pomidoro”, bo roboty uczył się w Italii, gdzie aqua to woda, lievito – drożdże, a farina, wiadomo – mąka. Gdy w powietrzu unosił się już zapach Neapolu, ktoś zasmrodził atmosferę pytaniem: „A mamy keczup?”. „Co?!” – „Senioro” poczerwieniał jak „pomidoro”. „Jezus Maria!”, „Profanacja!” – wtórowali mu inni studenci, świadomi, jak z pizzą obchodzą się prawdziwi Włosi. Neapolitański czar prysł. Wrócił Gorzów, w którym włoska to najwyżej może być kapusta w niedzielnej zupie.
Janusze sushi
W tej autentycznej historii „Senioro” oczywiście mógł znieważającego tradycję „keczupowca” wystawić za drzwi. Jak w innym przykładzie, z Wrocławia: w pizzerii, która szczyci się składnikami sprowadzanymi wyłącznie z Italii i włoskim kucharzem, który o pizzy wie tyle, co my o pierogach. Otóż szef knajpy wdał się w pyskówkę z klientem, który – nieświadomy popełnianego bluźnierstwa – poprosił o sos czosnkowy na sporządzonej z pietyzmem capriciosie. Klient wyszedł, gdy właściciel odesłał go na stoisko z mrożonkami w Biedronce, gdzie „można kupić sobie wyroby Dr. Oetkera”. Reszta gości dalej delektowała się swoimi daniami, z dyskretnym uśmieszkiem obrazującym wyższość nad profanami, którzy nie wiedzą, że Włosi zezwalają na polewanie pizzy wyłącznie oliwą.
To oczywiste, że z oliwą jest po prostu smaczniej. Ale tu nie tyle o smak chodzi, ile o ideologię. I ortodoksyjne się jej trzymanie. – Ludzie za tę ideologię właśnie płacą: za zamawianą we Włoszech mąkę, mozzarellę czy szynkę parmeńską.