Sława youtuberów dawno już wyszła poza internet. Niewielu więc zdziwił udział Tomasza „Gimpera” Działowego w najnowszej odsłonie „Tańca z gwiazdami” ani Remigiusz „reZi” Wierzgoń partnerujący Piotrowi Fronczewskiemu w tegorocznej kampanii Coca-Coli. Czy nawet wystawa w galerii sztuki poświęcona twórczości anonimowego youtubera Klocucha. Skoro od lat jeden z największych banków w Polsce reklamuje się twarzą znanego z sieci Radosława Kotarskiego, to może YouTube przestał już być egzotyczną ciekawostką z obrzeży popkultury?
O ile jednak twórcy tacy jak Kotarski, autor edukacyjnego kanału Polimaty, w mediach zazwyczaj cieszą się szacunkiem, to Gimper czy reZi wywodzą się ze środowiska, które w powszechnej opinii służy jedynie ogłupianiu młodych widzów, bo są to ludzie, którzy grają w gry, a potem robią z tego filmy na YouTubie. I jeszcze nazywa się ich zagrajmerami. To wynik dosłownego tłumaczenia angielskiego terminu let’s play – „zagrajmy”, który stał się oficjalną nazwą gatunku internetowych filmów z gier. Jednego z kluczowych segmentów na YouTubie – w zeszłym roku obejrzano w serwisie ponad 50 mld godzin filmów o tej tematyce.
Wpływowy zagrajmer PewDiePie, czyli Szwed Felix Kjellberg, to najpopularniejszy i zapewne najbardziej wpływowy twórca na YouTubie. A według rankingu „Forbesa” wśród dziesięciu najlepiej zarabiających youtuberów w 2018 r. połowa zajmuje się grami. Ich dochody wahają się od 15 do 18 mln dol. rocznie. Mimo to nawet Ninja, najsłynniejszy na świecie gracz w „Fortnite”, który do swoich nagrań zaprasza m.in. gwiazdę rapu Drake’a, wciąż musi się tłumaczyć (co zdradzał w wywiadzie dla CNN), że granie w gry to jego prawdziwa praca.