To będzie najdziwniejszy turniej w 60-letniej historii. Niektórzy mówią, że to zemsta „zza grobu” Michela Platiniego, bo to on jako szef UEFA przeforsował pomysł przeprowadzenia najważniejszej imprezy czterolecia w 12 miastach. Obrońcy splamionego korupcyjnymi zarzutami Francuza przypominają, że nie było wyjścia. Żaden możliwy do zaakceptowania kraj nie garnął się do wyłożenia olbrzymich środków na imprezę w 2020 r.
Czytaj też: Polska piłka, produkt futbolopodobny
Euro 2020 z bardzo skomplikowanym losowaniem
Losowanie odbyło się w Bukareszcie, jednym z miast gospodarzy. Wszystko fajnie, tylko nie wiadomo jeszcze, czy Rumunia w ogóle wyjdzie w czerwcu na boisko. Najpierw musi przecież przebrnąć przez baraże. Stopień skomplikowania losowania był tak duży, że najwięksi fachowcy czuli się zagubieni. Na przykład prezes Zbigniew Boniek, który lubi wiedzieć wszystko najlepiej, sam się pogubił, typując grupę Polaków. Wstawił do niej zespoły, które z regulaminowych względów nie mogły w niej się znaleźć.
Szczerze podziwiam tych dziennikarzy, którzy postanowili przebrnąć przez gąszcz różnorakich warunków i barier, ale prawdę mówiąc, nie wiem, czy było warto. W niektórych grupach skład był niemal w komplecie znany przed sobotnimi uroczystościami. W innych chodziło o uzupełnienie składu. Sporą rolę odegrała polityka. Na przykład Rosja nie mogła trafić w grupie na Ukrainę.
A jak oceniać samo losowanie? Tu zgadzam się ze Zbigniewem Bońkiem, że trudno było liczyć na słabeuszy. Z Hiszpanią mamy tak wstydliwy bilans, że lepiej się nie dołować przytaczaniem statystyk. Szwedzi też nam nie leżą. Zresztą byłoby trudno wymienić tych, którzy leżą. Zostaje trzeci rywal, którego poznamy dopiero w marcu, a zagramy z nim swój mecz otwarcia – 15 czerwca. I pewnie od wyniku tej gry zależeć będzie spełnienie planu minimum trenera Jerzego Brzęczka, czyli wyjścia z grupy. Jeśli na tym by się skończyło, fanfar nie będzie.
Zostaje wierzyć w Brzęczka i jego plan
Co najmniej dla kilku kluczowych reprezentantów Euro 2020 może być ostatnią szansą na osiągnięcie znaczącego sukcesu. W takim razie wierzmy w to, że trener Brzęczek ma rzeczywiście precyzyjny plan, a zawodnicy go zrozumieją i wprowadzą w życie. Wtedy te przekombinowane mistrzostwa mogą się okazać piękne. Jeśli mam być szczery, moja wiara w taki scenariusz jest jednak umiarkowana.