Polsce co rok udaje się wyleczyć ponad 800 dzieci i nastolatków z choroby nowotworowej. To już ponad 80 proc. dotkniętych rakiem w tak młodym wieku i odsetek ten od kilku lat stale się poprawia. Niestety rośnie też liczba pacjentów z różnymi typami nowotworów, które 20–30 lat temu występowały wyłącznie u osób starszych. – To nie tylko coraz młodsze kobiety z rakiem piersi, ale też 40-latki na przykład z rakiem żołądka – mówi prof. Marzena Wełnicka-Jaśkiewicz z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Wśród trzydziesto- i czterdziestolatków notowany jest również najszybszy przyrost zachorowań na raka jelita grubego. Szpiczak coraz częściej atakuje ludzi poniżej 45 lat. Podobnie nowotwory jamy ustnej, gardła i krtani.
Te dwie grupy są poważnym wyzwaniem dla systemu opieki zdrowotnej. Chorzy, bo trzeba walczyć o ich życie. – Ozdrowieńcy zaś, bo wciąż wymagają pomocy ze strony onkologów i innych specjalistów. A ponieważ wyleczonych z różnych postaci nowotworów dziecięcych przybywa, zakres tej opieki będzie się poszerzał – przestrzega prof. Bożenna Dembowska-Bagińska, kierująca Kliniką Onkologii w Centrum Zdrowia Dziecka.
Jak się zmierzyć z przeszłością?
Nie jest tak, że wyleczony w dzieciństwie rak mija bez ryzyka efektów ubocznych. – Kuracje, dzięki którym możemy pokonać białaczki, chłoniaki, nowotwory układu nerwowego i inne typowe dla młodego pokolenia, często niszczą DNA w zdrowych komórkach, osłabiając je i czyniąc podatniejszymi na nowe mutacje – mówi prof. Tomasz Szczepański, prezes Polskiego Towarzystwa Onkologii i Hematologii Dziecięcej.
– Nie potrafimy także przewidzieć, czy po 5, 10, a może 20 latach dotkną naszych pacjentów konsekwencje zdrowotne, których źródłem jest wyleczony w dzieciństwie nowotwór – dodaje prof.