Nauka

Jak rzucić palenie. Zniechęcanie naprawdę i na niby

Wyższa akcyza, zaostrzanie zakazów dotyczących palenia, a nawet wsparcie ze strony celebrytów – na wiele sposobów próbujemy walczyć ze zgubnym nałogiem. Wyższa akcyza, zaostrzanie zakazów dotyczących palenia, a nawet wsparcie ze strony celebrytów – na wiele sposobów próbujemy walczyć ze zgubnym nałogiem. karosieben / Pixabay
Wyższa akcyza, zaostrzanie zakazów dotyczących palenia, a nawet wsparcie ze strony celebrytów – na wiele sposobów próbujemy walczyć ze zgubnym nałogiem. Ale które z nich okazują się naprawdę skuteczne?

Nie brakuje różnych metod walki z paleniem, ale mimo podatków, zakazów i niekończących się kampanii społecznych liczba osób uzależnionych od papierosów wciąż jest w naszym kraju bardzo duża. Jak wynika z ostatnich danych Eurostatu, codziennie pali prawie 20 proc., a regularnie ponad 25 proc. dorosłych Polaków. W tej grupie dominują wyraźnie panowie. Co gorsza, odsetek palaczy jest w ostatnich latach stabilny, chociaż w ostatniej dekadzie XX w. wyraźnie spadał. O tym, jakie metody mogłyby zmniejszyć szeregi palaczy, dyskutowali uczestnicy debaty zorganizowanej przez „Politykę”. Pretekstem do wymiany poglądów okazał się światowy Dzień Rzucania Palenia, obchodzony w tym roku 18 listopada.

Czytaj też: Jaka jest przyszłość palenia? Da się palić bez dymu?

Papierosy. Najbardziej rozpalony naród w Europie

Chociaż palaczy taka informacja może zaskoczyć, papierosy w Polsce należą do najtańszych w całej Unii Europejskiej. – Niska cena zachęca zwłaszcza osoby młode do rozpoczynania palenia. Przez ostatnie lata zapomnieliśmy o akcyzie jako narzędziu prowadzenia polityki prozdrowotnej. Dopiero teraz planowane są jej podwyżki, ale wygląda na to, że ich wysokość będzie nieznaczna. Czy te 30 gr więcej na paczce papierosów faktycznie spowoduje spadek palenia w grupie nieletnich? Można mieć poważne wątpliwości – zauważa prof. Andrzej Fal, specjalista chorób wewnętrznych, kierownik Kliniki Alergologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA, prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego.

Wskazuje on, że zwiększyć należałoby zwłaszcza cenę papierosów najtańszych, kupowanych najczęściej przez młodych, dysponujących ograniczonym budżetem. Tym bardziej że co roku aż ok. 180 tys. osób niepełnoletnich w Polsce zaczyna swoją przygodę z tym fatalnym nałogiem. Jednak także w przypadku osób starszych koszty mają znaczenie. – Zauważmy, że wśród palaczy dominują osoby z niższych i średnich warstw społecznych. Są one zdecydowanie wrażliwe na cenę – podkreśla prof. Piotr Kuna, pulmonolog, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, Astmy i Alergii na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi.

Jednak planowane podwyżki akcyzy raczej nie doprowadzą do dużych zmian. – Propozycje rządowe nie uwzględniają realnej inflacji. Jeżeli już rząd decyduje się na podwyżkę minimalnej stawki akcyzy na papierosy, to powinna być jednak wyższa niż cały czas rosnąca inflacja, która oficjalnie może być już niedługo dwucyfrowa. Przez ostatnie lata międzynarodowe koncerny tytoniowe miały w Polsce komfortową sytuację. Ceny papierosów praktycznie stały w miejscu, sprzedaż rosła, a wysokość płaconego przez nie podatku CIT była nieadekwatna i sam podatek okazał się nieefektywny. Wszystko to sprzyja osiągnięciu statusu najbardziej rozpalonego narodu w Europie. Zamknięcie części wschodniej granicy doprowadziło do historycznie niskiego udziału przemytu w rynku papierosowym. W tej sytuacji rząd ma lepszą pozycję w wyegzekwowaniu od koncernów należnych mu pieniędzy za dostęp do tak atrakcyjnego rynku. Zwłaszcza że, eufemistycznie rzecz ujmując, sprzedawany przez nie produkt nie jest z gatunku „pierwszej potrzeby” – mówi Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, przewodniczący rady fundacji „Razem w chorobie”.

Sensowym rozwiązaniem zdaniem dyskutantów byłoby zróżnicowanie poziomu akcyzy i jej wolniejsze podnoszenie np. dla podgrzewaczy tytoniu. – Klasyczne papierosy zawierają aż 7 tys. toksycznych związków. Tymczasem podgrzewany tytoń ma około 20 razy mniej substancji szkodliwych – podkreśla prof. Piotr Kuna.

Czytaj też: Jak rzucić palenie? Udaje się czterem na sto osób

Palarni jest w Polsce za dużo

Łączne wpływy budżetu państwa z akcyzy i podatku VAT w ramach sprzedaży papierosów wynoszą ok. 30 mld zł rocznie. Tymczasem zdrowotne i społeczne koszty palenia, uwzględniające zarówno leczenie, renty dla uzależnionych, jak i absencję w pracy, przekraczają 40 mld zł. W interesie nas wszystkich jest zatem ograniczanie liczby palących. Państwa starają się to robić poprzez szereg zakazów, określających, gdzie i kiedy papierosów palić nie wolno.

Niestety, także pod tym względem wiele pozostało do zrobienia. – 20 lat temu byliśmy jednym z europejskich liderów ochrony niepalących, ale impet osłabł. Tymczasem wszystkie miejsca publiczne powinny być wolne od dymu. Ważne, żeby zakazy były egzekwowane, także ten dotyczący sprzedaży papierosów osobom niepełnoletnim – zauważa prof. Andrzej Fal.

Zakazy odgrywają podwójną rolę. – Z jednej strony chronią przed skutkami palenia osoby niepalące, których nie brakuje wśród moich pacjentów. Przychodzą do mnie zwłaszcza panie cierpiące na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, chociaż wcale nie palą. Jednak od lat mieszkają z mężami uzależnionymi od nikotyny. Równocześnie ograniczanie miejsc, gdzie wolno palić, jest dobrą metodą może nie tyle rzucenia nałogu, ile po prostu obniżenia liczby wypalanych papierosów. Zwłaszcza w środku dnia – mówi prof. Piotr Kuna. Dodaje, że trudno wyobrazić sobie całkowity zakaz palenia, tym bardziej że zapewne nie byłby on przestrzegany. Wydzielone palarnie powinny zatem powstawać, ale jako miejsca, które poprzez swoje istnienie i ostrzeżenia będą uwidaczniać szkodliwość nałogu.

Czytaj też: Rozchwiany umysł palacza

Drastyczne obrazki nie pomagają

Takie ostrzeżenia znamy dobrze z paczek papierosów, gdzie towarzyszą im często drastyczne zdjęcia, pokazujące dramatyczne skutki palenia dla ludzkich organów. – Skoro nie słabnie rzesza kupujących papierosy, to skuteczność nawet najbardziej drastycznych wizualnie ostrzeżeń okazuje się znikoma i nie działa. Lepszy skutek w minimalizowaniu skutków palenia dałoby zamieszczanie informacji o zawartości szkodliwych substancji. Wówczas konsumenci mogliby lepiej odróżniać bardziej od mniej szkodliwych wyrobów tytoniowych i dokonywać lepszego wyboru – proponuje Andrzej Sadowski. Potrzebę zmian widzą też inni uczestnicy panelu „Polityki”. – Zdjęcia i odstraszające komunikaty funkcjonują już na tyle długo, że przestaliśmy je zauważać. Być może przestały przemawiać do wyobraźni. Nie znam wyników badań, które byłyby w stanie oszacować ich skuteczność w zniechęcaniu do palenia. Chyba czas na zmianę formuły takich ostrzeżeń – mówi prof. Andrzej Fal.

Podkreśla on, że potrzebujemy bardziej kompleksowego podejścia do walki z paleniem. Nie wystarcza samo straszenie i nakazywanie palaczom zerwania z nałogiem. Tym bardziej że przynajmniej ok. 30 proc. palących pacjentów deklaruje, że nie wyobraża sobie życia bez papierosów. Najprościej byłoby ich pozostawić swojemu losowi, ale to błędna strategia. Uzależnionym trzeba okazać wsparcie na różne sposoby. Potrzebują konsultacji lekarskich, ale także psychologicznych. Szansą dla nich są zastępcze metody przyjmowania nikotyny oraz alternatywne dla typowych papierosów produkty o mniejszej szkodliwości z grupy risk reduction. Takie zamienniki nie są zdrowe, ale pozwalają przynajmniej ograniczyć szkody spowodowane paleniem.

Czytaj też: Tak rzucić, by nie wrócić

Influencerzy od zdrowego trybu życia

O ile twarde metody walki z nałogiem, jak podwyższanie ceny czy wprowadzanie zakazów palenia w różnych miejscach, niekoniecznie okazują się skuteczne, trzeba też pamiętać o sposobach „miękkich”, mających działać przede wszystkim na psychikę. Żyjemy w świecie, w którym ogromną rolę odgrywają media społecznościowe. Zwłaszcza dla młodych stały się podstawową metodą kontaktu z innymi i źródłem informacji. Czy poprzez media społecznościowe, zwłaszcza przy pomocy celebrytów i influencerów, można walczyć z paleniem? – Na pewno nie jest to zadanie łatwe w sytuacji zakorzenionego w społeczeństwie szkodliwego stereotypu, w którym papieros jest symbolem dorosłości i niezależności – ocenia Andrzej Sadowski. – Zazwyczaj jest tak, że osoby dokonujące właściwych wyborów śledzą poczynania celebrytów kojarzących się ze zdrowym trybem życia. A ci, którzy sami o siebie nie dbają, szukają wzorców u osób znanych również nieprzywiązujących wagi do dbania o swoją kondycję – zauważa prof. Piotr Kuna.

Nie oznacza to wcale, że w młodym pokoleniu nic się nie zmienia. – Widzę w mediach społecznościowych wiele powstających spontanicznie grup antynikotynowych, których członkowie są bardzo wrogo nastawieni do palenia. Myślę, że właśnie takie prozdrowotne zachowania powinniśmy wspierać, np. poprzez organizacje pozarządowe – przekonuje prof. Andrzej Fal.

Pod tym względem wiele pozostało jeszcze do zrobienia w naszym kraju. – Brakuje nam dobrej edukacji zdrowotnej, wyjaśniającej w przystępny sposób skutki niewłaściwego trybu życia, w tym palenia papierosów. Taką naukę powinniśmy zaczynać jak najwcześniej, już na etapie przedszkolnym. Na razie dominują dość przypadkowe zajęcia dla dzieci i młodzieży, tymczasem potrzebujemy profesjonalnego programu realizowanego od najmłodszych lat – apeluje prof. Piotr Kuna.

Czytaj też: Spór o papierosy trwa od lat

Straszenie chorobami nie wystarczy

Doświadczenia wielu krajów pokazują, że walka z paleniem wymaga przede wszystkim wytrwałości, koordynacji różnych instytucji i systemowego podejścia. Nie istnieje jedna, cudowna metoda, dzięki której liczbę uzależnionych można szybko i trwale zredukować. Papierosy muszą być drogie i trudno dostępne, ich opakowania powinny zniechęcać do konsumpcji, ale to wciąż metody niewystarczające.

Trzeba edukować młode pokolenie, zachęcać do prozdrowotnych zachowań, a równocześnie działać wielotorowo. Naiwne jest założenie, że samo straszenie palących chorobami wystarczy do zerwania z nałogiem. Już samo ograniczenie liczby wypalanych dziennie papierosów czy korzystanie z produktów o mniejszej szkodliwości trzeba traktować jako sukces. Do uzależnienia droga jest bowiem prosta i krótka, ale do wyjścia z nałogu długa i kręta.

Uczestnicy debaty „Polityki”:

  • dr hab. n. med. Andrzej Fal, prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego, specjalista chorób wewnętrznych, alergolog, specjalista z zakresu zdrowia publicznego, kierownik Kliniki Alergologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA. Od wielu lat związany z Akademią Medyczną we Wrocławiu.
  • dr hab. n. med. Piotr Kuna, pulmonolog, alergolog. Kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych, Astmy i Alergii na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Wieloletni dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 im. Norberta Barlickiego w Łodzi. Laureat grantu Komisji Europejskiej Innovative Medicines Initiative.
  • Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, przewodniczący rady fundacji „Razem w chorobie”, członek rady naukowej PZU Zdrowie.
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama