Sir Winston Churchill, gdyby żył, miałby właśnie powód, by zapalić dobre cygaro. W 1932 r. w swoim wizjonerskim eseju pt. „Fifty Years Hence”, opublikowanym na łamach magazynu „Popular Mechanics”, pisał: „Powinniśmy porzucić absurdalną hodowlę żywych kurczaków prowadzoną tylko po to, by zjeść skrzydełko czy pierś, na korzyść osobnej hodowli tych części w specjalnej pożywce”.
Oto właśnie, po latach prac badawczych i rozwojowych w zakresie hodowli komórkowych i inżynierii tkankowej, pokonywania rozmaitych przeszkód i opracowywania metod przemysłowej produkcji, na amerykański rynek trafi mięso drobiowe produkowane pozaustrojowo. I to od razu dwóch firm – Upside Foods i Good Meat, należącej do Eat Just. To rezultat decyzji o dopuszczeniu mięsa in vitro do obrotu rynkowego przez Departament Rolnictwa USA. Wcześniej produkty obu firm, odpowiednio w listopadzie 2022 r. i marcu br., uzyskały zielone światło amerykańskiej Agencji Żywności i Leków. Dokonała ona szczegółowej, przedrynkowej oceny jakości odżywczej drobiu in vitro i sposobu jego pozyskiwania, konkludując, że nie ma żadnych wątpliwości dotyczących bezpieczeństwa.
Czytaj także: Kto i dlaczego obawia się mięsa in vitro?
Bez krwi, fekaliów, katuszy
W dużym skrócie: mięso in vitro produkowane jest bez konieczności zabijania jakiegokolwiek zwierzęcia. Potrzebne jest natomiast biopsyjne pobranie tkanki, wyizolowanie odpowiednich komórek macierzystych, ich hodowla, różnicowanie i organizowanie w tkanki w procesie, który zachodzi w bioreaktorach. W przeciwieństwie do rzeźni w fabrykach mięsa pozaustrojowego nie ma cierpienia, krwi ani fekaliów. Nie ma też emisji uciążliwych odorów, a zatem i szczególnych wymogów dotyczących lokalizacji takich placówek. Nie zmienia to faktu, że fabryki mięsa pozaustrojowego podlegać będą regularnym inspekcjom Departamentu Rolnictwa na wzór tych przeprowadzanych w rzeźniach.
Odwiedzając fabrykę mięsa in vitro, można będzie je skosztować, a zarazem przez szybę obserwować, w jaki sposób jest pozyskiwane. Trudno natomiast wyobrazić sobie podobnie funkcjonującą restaurację w miejscu uboju zwierząt. O mięsie in vitro można natomiast opowiadać, nie tylko dzieciom, z wypiekami na twarzy.
Ogromne inwestycje i tysiące ton mięsa
Wszystko to nie byłoby możliwe dzięki pokaźnym środkom finansowym. W tym celu Upside Foods udało się zebrać 608 mln, a Eat Just aż 979 mln dol. Warto wspomnieć, że od jakiegoś czasu w rozwój technologiczny produkcji mięsa pozaustrojowego inwestują poważni gracze na światowym rynku produkcji i dystrybucji mięsa, np. JBS, Tyson, Cargill, PHW, Bell Food Group. Ich zainteresowanie jest kluczowe, bo jeżeli mamy kiedyś na serio zrezygnować z hodowli zwierząt, to tym wszystkim, którzy czerpią z niej obecnie zyski, trzeba zaproponować realną i docelowo intratną alternatywę.
Czytaj także: Czy mięso z laboratorium zastąpi mięso zwierząt?
Ile mięsa będą mogły uzyskać firmy, które właśnie otrzymały zielone światło w USA? Obecna zdolność produkcyjna fabryki Upside Foods szacowana jest na 22,5 t rocznie. Docelowo ma jednak osiągnąć poziom 200 t i otrzymywać mięso różnego typu, w tym drobiowe, kaczki i wołowinę. Natomiast GOOD Meat planuje ostatecznie w pojedynczej placówce produkować niemal 14 tys. ton mięsa, zarówno drobiowego, jak i wołowego, wykorzystując w tym celu bioreaktory o zawrotnej pojemności 250 tys. l każdy. W tym celu nawiązano współpracę z ABEC, firmą która specjalizuje się w inżynieryjnych rozwiązaniach procesowych w biotechnologii. Zgodnie z oczekiwaniami fabryka miałaby osiągnąć pełną wydajność do 2030 r. Departament Rolnictwa zdecydował, że otrzymywane przez obie firmy mięso drobiowe będzie dostępne dla konsumenta pod nazwą kurczaka z hodowli komórkowej (ang. cell-cultivated chicken).
Czytaj także: Mięso in vitro pierwszy raz trafiło na restauracyjny talerz
Bez antybiotyków i destrukcji środowiska
Produkcja mięsa pozaustrojowego pozwala na kontrolowanie różnych jego parametrów. Można np. precyzyjnie zdecydować o zawartości i rozmieszczeniu tłuszczu. W procesie produkcji nie wykorzystuje się antybiotyków, co w dobie rosnącego, niezwykle niebezpiecznego dla zdrowia publicznego problemu oporności bakterii na tę grupę leków jest rozwiązaniem na wagę złota. Zwłaszcza jeżeli weźmie się pod uwagę, iż zdecydowana większość antybiotyków stosowanych na świecie jest podawana właśnie zwierzętom, a nie w celu leczenia ludzi.
Otrzymywanie mięsa in vitro to również krok w kierunku optymalizacji procesu produkcyjnego. Warto bowiem wspomnieć, że współczesna hodowla zwierząt, choć wykorzystuje ok. 80 proc. światowej powierzchni rolnej (biorąc pod uwagę pastwiska i pola uprawne, z których pozyskuje się paszę), a dostarcza mniej niż 20 proc. wartości kalorycznej żywności, zarazem mając 58-procentowy udział w emisji gazów cieplarnianych z rolnictwa, 57-procentowy w zanieczyszczeniu wody i 56-procentowy w zanieczyszczeniu powietrza. Otrzymywanie mięsa in vitro odciążać będzie zatem środowisko pod względem wymaganej powierzchni, zużywanej wody i emitowanych gazów cieplarnianych. A konsument nie musi z niczego rezygnować. Może mieć więc rybkę i akwarium. I to z czystszą wodą.
Potencjał jest ogromy. Oczekiwania też. Według prognoz firmy analitycznej A.T. Kearny w 2040 r. przemysł mięsa in vitro może mieć już ok. 30 proc. udziału w rynku. W jego rozwój intensywnie inwestuje Izrael, a także Chiny, które wpisały go w ostatni pięcioletni plan rozwoju rolnictwa. W Unii Europejskiej powstała koalicja potencjalnych producentów, a procesem dopuszczenia ich mięsa zajmować się będzie Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności, działając na podstawie unijnego rozporządzenia w sprawie nowej żywności.
Chociaż historycznie pierwszy raz mięso in vitro, również drobiowe, dopuszczone zostało pod koniec 2020 r. w Singapurze, to jednak decyzja tamtejszego regulatora była – z uwagi na ograniczony rynek, którego dotyczyła – raczej symboliczna. Ta, którą podjął właśnie Departament Rolnictwa USA, ma natomiast wymiar przełomowy. To duży krok naprzód w kierunku bardziej zrównoważonej przyszłości, która chroni zarówno wolność wyborów konsumenckich, jak i życie.