Nadciąga niż genueński. Czy znów przyniesie nam powódź? W Polsce już intensywnie pada
W poniedziałek przez południową Polskę przeszły nawałnice. W Małopolsce ewakuowano obóz harcerski i odnotowano ponad 470 interwencji straży pożarnej. Na Podkarpaciu interwencji było 1,2 tys., przerwy w zasilaniu dotknęły blisko 80 tys. osób. Cztery osoby zostały ranne. Na wtorkowy wieczór IMGW wydał alerty I, II i III stopnia dla centralnej i wschodniej części kraju. Ostrzeżenie w związku z nawalnymi opadami deszczu i możliwymi podtopieniami wysłało także Rządowe Centrum Bezpieczeństwa.
Wszystko to sprawka frontu rozciągającego się między niżem znad Skandynawii a zmierzającym w naszą stronę niżem genueńskim. Zjawiskiem dobrze nam już znanym – to właśnie taki niż przyniósł zeszłoroczne nawalne opady i powódź na południu kraju.
Niemal każda powódź w naszej części kontynentu była wywołana przez niże genueńskie. To one sprowadziły ulewne opady i powodzie w środkowej Europie w 1997, 2002, 2010, 2014 i 2024 r.
Pięć miesięcy deszczu w jeden dzień
W lipcu 1997 r. w wielu miejscach w ciągu kilku dni spadło tyle deszczu, ile zwykle pada przez kilka miesięcy. Na czeskiej stacji Lysá Hora (Łysa Góra) w Beskidach Morawsko-Śląskich spadło od rana 4 lipca do rana 9 lipca 586 mm deszczu. Dla porównania: w Opolu spada przeciętnie 760 mm w rok.
We wrześniu ubiegłego roku na czeskiej stacji meteorologicznej w Rejvíz odnotowano 517 mm, pod Śnieżnikiem ponad 400 mm. Ekstremalnie duże opady wystąpiły także w okolicy Ostrawy (ok. 300 mm). W Jeleniej Górze zanotowano 293 mm, czyli ponad 450 proc. miesięcznej normy – w ciągu jednej doby do dwóch.
200–300 mm to wanna wody na każdy metr kwadratowy terenu. Na nizinach ta woda rozlewa się w miarę równomiernie, powodując lokalne wezbrania rzek i podtopienia. W górach błyskawicznie spływa, powodując powodzie w dolinach i kotlinach.
Nawiasem mówiąc, na przełomie września i października ubiegłego roku utworzył się drugi niż genueński, który spowodował długotrwałe intensywne opady deszczu i wywołał kolejną powódź, tym razem na południu Europy.
Czytaj także: Z wodą to nie przelewki. Sami prosimy się o powódź?
Skąd tyle wody w niżu genueńskim?
Zimne powietrze jest cięższe, więc gdy napiera na masy powietrza ciepłego i lżejszego, te unoszą się w górę atmosfery. Gdy powietrze się unosi, ciśnienie atmosferyczne przy powierzchni ziemi spada. W dużym uproszczeniu tak powstaje niż. Mechanizmy powstawania niżów są różne, ale napływ zimnego powietrza jest jednym z istotnych czynników.
Niż genueński powstaje, gdy chłodniejsze powietrze z północy Europy spływa nad Morze Śródziemne. Takie powietrze zwykle pochodzi znad Atlantyku, więc i tak zawiera już sporo wilgoci. Gdy trafia nad wody ciepłej Zatoki Genueńskiej, zaczyna się ogrzewać, a gdy się unosi, pobiera dodatkową porcję pary wodnej z powierzchni ciepłego akwenu.
Pod koniec XIX w. niemiecki meteorolog Wilhelm Van Bebber zauważył, że ośrodki niskiego ciśnienia poruszają się zwykle nad Europą kilkoma utartymi ścieżkami. Do dzisiaj szlak, któremu nadał numer V, pozostaje w użyciu (inne nie są już stosowane). Wariant tego szlaku (Vb) wiedzie znad Zatoki Genueńskiej nad nizinę rzeki Pad, północny skraj Adriatyku, czyli Zatokę Wenecką i Nizinę Panońską z Dunajem i Balatonem.
Wznoszące się powietrze unosi ze sobą parę wodną z gleby, zbiorników wodnych i rzek. Te zasoby pary wodnej zebrane już znad lądu stanowią, wbrew pozorom, większość wody w niżu genueńskim (wyliczali badacze w „Climate Dynamics” w 2022 r.). Sama zatoka daje raczej impuls do powstania niżu głębszego niż przeciętny, rozwijającego się szybciej i „pobierającego” więcej wilgoci po drodze.
Czytaj także: Beton czy gąbka – jak ratować Polskę przed powodziami i suszą. Czyżby ludzkość złożyła broń?
Blokada wyżowa
Przed sobą każdy niż pcha front chłodny – miejsce, gdzie zimne powietrze styka się z unoszącym się chłodniejszym i gdzie powstają opadowe chmury. Opady, które przynoszą niże genueńskie, są kilkudniowe i bardzo ulewne.
Zwykle niże i poprzedzające je fronty wędrują na wschód (popycha je dominująca w naszych szerokościach geograficznych cyrkulacja zachodnia). Niż genueński wędruje na północny wschód, przez Austrię i Czechy nad Polskę. Opady z frontu, który go poprzedza, są najczęściej bardzo ulewne. Niż jednak wędruje, a opady rozkładają się na większym obszarze kraju.
Żeby niż genueński sprowadził powódź, musi stanąć w miejscu. W ubiegłym roku zatrzymały go dwa wyże: jeden nad zachodnią Europą, drugi nad Rosją. Taka blokada wyżowa sprawia, że deszcze padają przez kilka dni nad tym samym regionem.
Tym razem nie ma raczej ryzyka, że rozwiną się dwa wyże i wezmą niż w kleszcze.
Czytaj także: Sezon na prognozy. Jakie będzie lato w Polsce? Tego nie wie nawet AI
Przynajmniej do piątku będzie lało
Modele meteorologiczne są zgodne co do tego, że niż genueński zmierza w stronę Polski i że jego centrum w środę znajdzie się nad Lubelszczyzną. Można tym prognozom wierzyć, bo podobne scenariusze przewiduje większość modeli. Niż utrzyma się nad Polską w czwartek i piątek. Oznacza to mniej lub bardziej ulewne deszcze przez trzy kolejne dni.
Potem scenariusze się rozjeżdżają. Według niektórych niż powędruje dalej na północ, czyli przez Białoruś. Według innych – na północny zachód, w stronę Szczecina. Jeszcze za wcześnie jest, by o tym przesądzać.
Są jednak i dobre wiadomości. Suma opadów będzie bardzo wysoka, ale niższa od tej, którą pamiętamy z września ubiegłego roku. Według IMGW najwyższe dobowe sumy opadów będą na południu. Jeden z modeli wskazuje, że mogą dojść do 150 mm lub tę wartość przekroczyć na południu województw opolskiego i małopolskiego.
Są jednak i takie modele, które wskazują, że w Beskidzie Żywieckim może spaść nawet 200–250, miejscami do 300 mm deszczu. To już katastrofalne opady, porównywalne z tymi, które miały miejsce w Sudetach we wrześniu ubiegłego roku. Wtedy jednak tyle wody spadło w jedną dobę, tym razem opad rozłoży się nawet na trzy dni.
Prognoza opadu na 8 godzin (Model MERGE) #IMGW #model #opady #ostrzeżenia https://t.co/Iksh6Kuf95 pic.twitter.com/Z2xtqABDhu
— IMGW-PIB METEO POLSKA (@IMGWmeteo) July 8, 2025
Pozostaje mieć nadzieję, że te najgorsze prognozy się nie spełnią.
Czytaj także: Ekspresowy potop. Czas się przygotować na błyskawiczne powodzie
„Turn around, don’t drown”, czyli unikaj wezbranej wody
Warto jednak mieć prognozy na oku. I włączyć czujność.
Od dłuższego czasu w centrum i na wschodzie kraju panuje deficyt wody. Wysuszona ziemia, wbrew pozorom, gorzej przyjmuje deszcze. Woda zamiast wsiąkać, spływa. Podobnie zresztą jest w pokrytych betonem i asfaltem miastach.
To spływanie wody może wywołać lokalnie powodzie błyskawiczne, czyli gwałtowny przybór wody. Taki, jak niedawno obserwowano w Teksasie (gdzie uratowano 24 polskich nastolatków z letniego obozu).
Tam, gdzie woda nie może się swobodnie i szeroko rozlać: w dolinach rzek, nisko położonych ulicach, obniżeniach tuneli, może jej przybyć gwałtownie w ciągu kilku do kilkunastu minut. Jej nurt może być bardzo wartki.
Amerykańskie służby meteorologiczne mają na to slogan. „Turn around, don’t drown”, zawróć, by nie utonąć. Widzisz wartką wodę (zwłaszcza tam, gdzie jej być nie powinno), nie próbuj przechodzić ani przejechać samochodem. Szybki nurt może przewrócić człowieka, nawet jeśli woda sięga ledwie do pół łydki. Gdy sięga po kolana, z łatwością może unieść samochód.
Czytaj także: Wielka woda w Teksasie: tragedia szybko stała się polityczna. Dało się jej uniknąć?
Niezwykle cenne radary
To, ile deszczu spadnie – mniej więcej – wiemy dzięki radarom meteorologicznym. Pozwalają na określenie grubości chmur i wielkości kropel. To zaś przekłada się na ilość deszczu, który może spaść. Stąd meteorolodzy wiedzieli, że 14 września ubiegłego roku na południu Polski spadnie 200–250 mm deszczu dwa dni wcześniej.
Gdy już nadciągną chmury, będzie można lepiej oszacować ilość deszczu, jaka czeka nas od środy do piątku.
Jeszcze dekadę temu zdjęcia satelitarne, dane z radarów meteorologicznych czy wyniki numerycznych prognoz pogody nie były powszechnie dostępne dla ogółu. Dziś meteorolodzy korzystają z nich na co dzień. Są też dostępne dla amatorów, którzy interesują się pogodą.
Więcej o tym, ile deszczu spadnie w którym rejonie kraju, dowiemy się najpewniej jeszcze dziś, we wtorek, w ciągu dnia. Informacjom o nawalnych opadach ze zdziwieniem będą przysłuchiwać się mieszkańcy zachodnich i północnych regionów kraju. Tam raczej nie powinno padać.