Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Strajku w Locie na razie nie będzie, jest pat

Zapowiadany na koniec września protest Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego nie odbędzie się. Zakazał go Sąd Okręgowy ze względu na wątpliwości do do legalności kwietniowego referendum strajkowego. Zapowiadany na koniec września protest Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego nie odbędzie się. Zakazał go Sąd Okręgowy ze względu na wątpliwości do do legalności kwietniowego referendum strajkowego. Marcel / Flickr CC by 2.0
Sąd Okręgowy po raz drugi zakazał tymczasowo strajku w Locie. To nie rozwiązuje żadnych problemów w linii.

Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego, najbardziej aktywnie walczący o zmianę zasad zatrudniania i wynagradzania w Locie, nie przeprowadzi na razie strajku. Choć wcześniej związkowcy zapowiadali protest na koniec września lub sam początek października, po raz kolejny zakazał go Sąd Okręgowy na wniosek zarządu linii.

Czytaj także: Jak poważne są kłopoty LOT?

Postanowienie sądu zakazuje przeprowadzenia protestu w związku z wątpliwościami co do tego, czy kwietniowe referendum strajkowe w spółce było legalne i zgodne z procedurami. Wyrok w tej sprawie powinien zapaść w listopadzie. To już drugie takie samo postanowienie sądu, bo pierwsze uchylił Sąd Apelacyjny.

Związkowcy mówią, że nie rozumieją postanowienia i uważają je za „bezprawne i dziwne”. Ale nie zamierzają go ignorować i strajk na razie zawiesili. Ale sądowe przeciąganie liny o legalność strajku nie zmienia tego, że przyczyny konfliktu są nierozwiązane.

Dowiedz się, co należy się pasażerom, gdy strajkują linie lotnicze

Związki zawodowe kontra zarząd LOT – wojna okopowa

Konflikt między związkami zawodowymi w Locie a zarządem spółki zaczyna przypominać zachodni front I wojny światowej – obydwie strony okopały się na pozycjach i od pół roku w zasadzie nic się nie zmieniło.

Strajk miał odbyć się najpierw w długi weekend majowy, ale kilka dni przed tą datą sąd postanowił o zakazie przeprowadzenia protestu do momentu rozstrzygnięcia sporu o legalność referendum strajkowego. Związkowcy – niechętnie – odwołali więc akcję protestacyjną, w zamian przeprowadzając pikietę przed siedzibą linii. Potem latem Sąd Apelacyjny uchylił to postanowienie, związkowcy wrócili więc do pomysłu strajku, ale teraz znów zostali zablokowani.

Zarząd LOT przez cały czas konsekwentnie stoi na stanowisku, że strajk byłby nielegalny i szkodliwy dla spółki; mógłby nawet zagrozić jej stabilności finansowej. Linia twierdzi, że kosztowałby 20 mln zł strat dziennie, choć to kwota pisana palcem po wodzie, bo nie da się przewidzieć strat wynikających ze strajku, nie znając jego skali (dlatego większość notowanych na giełdzie linii podaje koszty strajków dopiero po ich zakończeniu).

Czego dotyczy spór pilotów i personelu pokładowego z zarządem LOT?

W sporze chodzi przede wszystkim o warunki zatrudnienia pilotów i personelu pokładowego. Związki chcą powrotu do regulaminu wynagradzania z 2010 r., wypowiedzianego („tymczasowo”) w okresie głębokiej restrukturyzacji w 2013 r. Dodatkowo chcą rezygnacji z zatrudniania na umowy cywilnoprawne i na działalności gospodarczej oraz powrotu do etatów. LOT twierdzi, że to oznaczałoby de facto dla wielu pracowników obniżenie pensji, a dla spółki gigantyczne koszty.

Od pół roku merytorycznie nie drgnęło nic. Związki i zarząd przerzucają się argumentami o szerokiej skali zasadności, od całkiem merytorycznych po personalne obelgi i populistycznie bezsensowne hasła (takie jak porównanie przez szefową związku planowanego strajku do powstania warszawskiego). Związki otrzymały wsparcie OPZZ, partii Razem i lewicowych społeczników, ale niewiele z niego wynika. Zarząd przestał przychodzić na Radę Dialogu Społecznego, a związki i ich szefową ściga pozwami sądowymi.

Czytaj także: W Locie wojna. To groźne dla pasażerów i gospodarki

Do tego przewoźnik twierdzi, że wciąż ma mnóstwo kandydatów do pracy, co ma być dowodem na oderwanie związków od rzeczywistości i na to, że LOT to wciąż świetny i perspektywiczny pracodawca.

Kryzys na rynku pilotów już się zaczyna

LOT ma rację i równocześnie jej nie ma. Polski przewoźnik to wciąż linia co najwyżej średniej wielkości. Zatrudnienie w firmie szybko rośnie, ale z uwagi na niewielką bazę – pod względem wartości bezwzględnych potrzeby LOT w zakresie nowych kadr nie są jeszcze aż tak duże. Pilotów z Polski czy nawet innych krajów europejskich, którzy chcą wrócić do pracy bliżej domu, np. z Bliskiego czy Dalekiego Wschodu, na razie jeszcze jest natomiast sporo.

Czytaj także: Tanie loty i Ryanair, czyli biznesowy model wyzysku pracowników

Polska linia nie płaci źle, ma ambitne plany wzrostu, nowoczesne samoloty i tym samym faktycznie jest pozornie atrakcyjnym pracodawcą. Ale tak nie musi być zawsze.

Kryzys na rynku pilotów już się zaczyna, choć na razie dotyczy tylko niektórych przewoźników. Jednak LOT też prędzej czy później ucierpi – za dwa czy trzy lata o nowych pilotów będzie znacznie, znacznie trudniej. I wtedy poza płacami – które i tak będą musiały wzrosnąć – w grę zaczną wchodzić inne warunki pracy, takie jak typ umowy czy ogólnie rozumiana atmosfera w pracy. To już nastąpiło w Ryanairze, którego problemy ze strajkami nie wynikają z tego, że mało płaci pilotom, tylko że zatrudnia ich na umowach cywilnoprawnych.

Agresywna retoryka i zastraszanie zadziałają na chwilę. Co potem?

A atmosfera w Locie przez ostatnie pół roku gęstnieje z dnia na dzień, choć zarząd temu zaprzecza. Równocześnie nie robi jednak nic, aby choć stworzyć wrażenie, że szanuje związkowców jako przedstawicieli sporej części załogi. Dobrym przykładem jest tryb postępowania w sądzie – zgodnie z prawem tego typu procedura nie wymaga wysłuchania obydwu stron, więc sąd nie musiał nawet poinformować związków o tym, że LOT ponownie wniósł o tymczasowe zakazanie strajku. W efekcie związkowcy o nowym postanowieniu dowiedzieli się razem z całą Polską z konferencji prasowej LOT-u.

Czytaj więcej: LOT ma problemy z dreamlinerami. I wizerunkiem

Łączenie agresywnej retoryki wobec związków i pozwów, które zastraszają wielu pracowników, wraz z działaniem „na przeczekanie” może zadziałać w krótkim terminie. Związki straciły impet, który miały wiosną, wielu pracowników jest zmęczonych konfliktem, a ostre wypowiedzi samych związkowców też nie przysparzają im fanów w firmie. Więc może faktycznie okazać się, że strajk, jeśli w końcu do niego by doszło, będzie na bardzo niewielką skalę i praktycznie nieodczuwalny dla firmy oraz pasażerów.

Ale na dłuższą metę konflikt i brak jakichkolwiek zmian w warunkach zatrudniania może się zemścić. LOT powinien się przygotować na sytuację, w której to on będzie musiał zabiegać o pracowników, bo ona prędzej czy później nadejdzie. Poczucie dumy narodowej czy możliwość pracy w rosnącej firmie pewnie dla wielu są cenne, ale pensji, płatnych urlopów macierzyńskich i realnego dialogu społecznego z pracodawcą nie zastąpią.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama