Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Minister sprawiedliwości chce więcej więźniów w więzieniach. I na dłużej

Mamy dziś ok. 200 osadzonych na 100 tys. osób. To wskaźnik typowy dla systemu sowieckiego, totalitarnego. Mamy dziś ok. 200 osadzonych na 100 tys. osób. To wskaźnik typowy dla systemu sowieckiego, totalitarnego. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
Zaostrzanie kar nie może być receptą na systemowe problemy. My już i tak mamy jedne z najdłuższych średnich kar pozbawienia wolności i jeden z najwyższych wskaźników uwięzienia w Europie – przypomina prof. Monika Płatek.

AGATA SZCZERBIAK: – Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiada rewolucję w przepisach karnych. Chce je amerykanizować. Zapisy o karze łącznej i ciągu przestępstw mają zostać zlikwidowane po to, by sprawcy kilku przestępstw – jak w USA – odsiadywali kolejno każdy z wyroków. Nawet jeśli potrwa to kilkadziesiąt lat. „Sprawca, który popełnia bardzo wiele przestępstw, dostaje nagrodę poprzez zastosowanie tzw. kary łącznej” – tak to tłumaczy. Druga ważna zmiana: skazany, który ma na koncie więcej niż jeden wyrok, będzie musiał odbyć przynajmniej połowę sumy orzeczonych kar. Dopiero wtedy dostanie prawo do ubiegania się o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Co pani profesor na to?
PROF. MONIKA PŁATEK: – Zawsze mnie zastanawia, dlaczego nie oferując nam amerykańskiej dobrej jakości życia, chce nam się narzucić z Ameryki akurat to, co u nich najgorsze, a więc fatalny system więziennictwa. Wskaźnik uwięzienia w USA, tzw. prizonizacji, w zależności od statystyk wynosi 655 lub 748 osadzonych na 100 tys. osób. Jest on najwyższy na świecie. Za Stanami Zjednoczonymi są Salwador, Turkmenistan i Kuba. Amerykanie od dawna zdają sobie sprawę z wad swojego systemu karnego, który sprawia, że najwięcej jest w więzieniach osób czarnoskórych i Latynosów – co jest prostym spadkiem po niewolnictwie i wskaźnikiem dyskryminacji rasowej.

W 2007 r. za prezydentury Georga W. Busha przyjęto ustawę „drugiej szansy” (Second Chance Act), która wprowadziła zaniedbywane przez lata w USA środki mające przerwać ciąg technologiczny prowadzący do recydywy i długoterminowych kar. Dlaczego sięgamy po najgorsze wzory, od których odchodzą sami ich autorzy? To świadczy – prawdopodobnie – nie tylko o sadystycznych ciągotach, ale też o niewielkich umiejętnościach zarządzania. W zasadzie cała polityka Ziobry jest nastawiona na to, aby oferować zaostrzanie kar w miejsce wypełniania zobowiązań państwa i trzymania się prawa. Efektem tego już są, i będą, jeśli zmiany te zostaną wprowadzone, przeludnione więzienia i więźniowie traktowani jak tania siła robocza. Tak było w najgorszych okresach PRL.

Polska ma jeden z najwyższych wskaźników uwięzienia w Europie

Wspomniała pani o wskaźniku uwięzienia w USA. A jak to wygląda teraz w Polsce?
Mamy dziś ok. 200 osadzonych na 100 tys. osób. To jeden z najwyższych wskaźników w Europie, typowy dla systemu sowieckiego, totalitarnego. A proszę zważyć, że utrzymanie więźnia to 2,5 do 4 tys. zł miesięcznie. Pieniądze te wydajemy nie po to, by poprawiać, ale by niszczyć ludzi. Więzienie – zwłaszcza od 2014 r., odkąd obowiązuje w Polsce ustawa pozwalająca bezterminowo pozbawiać więźniów wolności po odbyciu kary pod byle pretekstem – przestało być miejscem ponownego przystosowania się do społeczeństwa.

Od 2011 r. obowiązują w Polsce przyjęte przez państwa Rady Europy, a więc i przez Polskę, Europejskie Reguły Więzienne. Wymagają, by od pierwszego dnia wykonywania kary przystosowywać człowieka do samodzielności. Tak by po wyjściu na wolność nie stwarzał problemów – sobie i nam. Nasze więzienie przystosowuje nie do wolności, tylko do więzienia. Władza nie wykonuje zaleceń i łamie prawo wobec skazanych. Polska od lat mimo wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu nie zmieniła przepisów wymagających, by na jednego człowieka w więzieniu przypadały 4 m kw. Kodeks karny wykonawczy nadal mówi więc o 3 m powierzchni na osobę pozbawioną wolności. Nie wiem, ile pieniędzy zainwestowano w budowę nowych więzień, a w nich w przedsiębiorstwa, by ludzi przekształcać z więźniów w tanią siłę roboczą. Wiem natomiast, że to jest też pomysł, który przyszedł ze Stanów, i to też jest rozwiązanie, od którego się tam już odchodzi. Nie sprawdziło się.

Dziś ludzie w Polsce nie są skazywani na długoletnie więzienia?
To pewna iluzja. Kary w zawieszeniu w większości się odwiesza i ludzie te kary odbywają. Nakaz wydawania długich wyroków albo ich łączenie pod pretekstem nazwania tego sprawiedliwością to zwyczajne psucie systemu karnego. To nie służy ani wymiarowi sprawiedliwości, ani społeczeństwu. Mamy jedne z najdłuższych średnich kar pozbawienia wolności, a powiedzenie „rok – nie wyrok, dwa lata jak dla brata, trzy lata po korytarzu się przelata” jest groźnym wskaźnikiem lekceważenia wolności. Które zawsze przekłada się na lekceważenie ludzi i ich praw.

Nadal nie wdrożono zapisów Konwencji antyprzemocowej

Minister Ziobro oddziałuje na wyobraźnię społeczną, podając przykłady przestępców seksualnych, którzy po kilku latach więzieniach wychodzą na wolność i popełniają kolejne przestępstwa. Mówi, że może zapobiec temu tylko długotrwała izolacja od społeczeństwa.
Pamięta pani, co mówiono w przypadku Gostynina, ośrodka, w którym przebywają ludzie, którzy nie popełnili żadnego przestępstwa i odbyli już karę? Że to będzie miejsce dla maksymalnie dziesięciu osób. Że będą tam przebywać jedynie najniebezpieczniejsi przestępcy. Po czym przyjęta ustawa została skrojona na miarę, która pozwala posłać tam każdego, kto choćby na chwilę trafił do więzienia. Dziś jest to już 57 osób i trafiają tam wszyscy. Od 28-letniego chłopaka, który był w więzieniu przez chwilę, po 80-letniego staruszka, który długo siedział w więzieniu.

Perswazyjne operowanie przykładami gwałtów i morderstw jest chwytliwym zagraniem na naszych emocjach. Czas jednak się na to uodpornić i zacząć myśleć. Ktoś, kto chce przeciwdziałać przestępstwom seksualnym, nie pozbawia organizacji, które działają na rzecz przeciwdziałania tym przestępstwom, możliwości działania i nie odbiera im finansowania. Chodzi tutaj choćby o Centrum Praw Kobiet. A to robi minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Ktoś, kto chce przeciwdziałać przestępstwom seksualnym, doprowadza do tego, by treść przestępstwa zgwałcenia w polskich przepisach była zgodna z obowiązującą konwencją o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Ta konwencja obowiązuje w Polsce od 1 sierpnia 2015 r. W jej artykule 36 znajdują się definicje zgwałcenia i przestępstwa seksualnego. Ta druga mówi, że do przestępstwa seksualnego dochodzi bez zgody drugiej osoby. Nadal nie wdrożono jej do polskich przepisów, zamiast tego oferuje się podwyższenie kar, które ewentualnym ofiarom zagrażają śmiercią. Propozycja ministra sprawiedliwości, by karę za gwałt zrównać z karą za morderstwo, jest morderczo groźna dla ewentualnych ofiar zgwałcenia. Mimo że wszyscy to wiedzą i mówią o tym ministrowi, ten trzyma się kurczowo tego, co lubi najbardziej – surowości kar.

Gdzie są tymczasem działania, które służą uświadomieniu, że seks bez nieprzymuszonej, autonomicznej zgody to zawsze gwałt? Że zgodę wyrazić może dopiero dziecko po przekroczeniu określonego wieku, a wcześniej taka relacja jest zawsze wykorzystaniem seksualnym i przestępstwem? Zobowiązanie do prowadzenia takich działań wynika wprost z kodeksu postępowania karnego, z ustawy o planowaniu rodziny, z konwencji antyprzemocowej. Tymczasem zamiast nich są tylko kompulsywne, zaciekłe, groźne igraszki z zaostrzaniem kar. Świadczą o nieumiejętności rozwiązywania realnych problemów.

Wieloletnie kary odstraszają od przestępstwa?

Ale według Zbigniewa Ziobry długie kary pełnią funkcję odstraszającą.
Długie wyroki nie odstraszają. To jest wiedza, którą zdobywa się już na drugim roku prawa i znana od czasów Monteskiusza.

Ale mamy też takie sprawy jak ta spod Trzebnicy. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zmniejszył z 13 do 7 lat karę pozbawienia wolności dla mężczyzny, który przez ponad rok gwałcił 10-latkę, bo, jak dowiedziałam się od rzecznika prasowego wrocławskiego sądu, uznał, że oskarżony nie był dotychczas karany, przed popełnieniem przestępstwa prowadził normalne życie, nie jest osobą zdemoralizowaną, a jego działaniom nie towarzyszyła szczególna przemoc fizyczna. Minister sprawiedliwości ocenił, że sędzia sprawozdawca w tym procesie był „znany ze swoich dość ekstrawaganckich wypowiedzi, kwestionujących nasze zmiany w wymiarze sprawiedliwości”. I złożył kasację. Może ma choć częściowo rację w tej sprawie?
Nie, minister nie ma racji. Sąd Apelacyjny użył fatalnych, choć niestety typowych argumentów i jednocześnie wydał zapewne rozsądny wyrok. Sąd powinien się wysilić, by lepiej uargumentować swoją decyzję. Nie powinien nazywać niezdemoralizowanym człowieka, który gwałci dziecko, bo ten jest z tego właśnie powodu skrajnie zdemoralizowany. Sąd powinien stanąć na wysokości i przekonać, że 7 lat pozbawienia wolności za ten wstrętny czyn to długo. Powinien wskazać, że nie rozwiąże systemowych wad, jakie towarzyszą naszemu stosunkowi do przestępstw seksualnych, skazywanie jednego faceta na długoletnie więzienie, natomiast osłabi i tak kruchą cenę wolności w naszym kraju.

7 lat pozbawienia wolności za ten czyn to długo?
Bardzo długo. I czas, by to zrozumieć, zamiast lekceważyć wolność, bo to prowadzi do lekceważenia ludzi. Wyraża się ono m.in. w tym, że władza pozwala sobie na lekceważenie systemu prawnego. Obniżenie kary z 13 lat do 7 prawdopodobnie było sensowne, ale wyrok – jak już mówiłam – został fatalnie uzasadniony. Zamiast niszczyć system prawa i sądownictwa, powinno się popracować nad lepszą komunikatywnością i wrażliwością sędziów.

Przy czym to nie jest tak, że tylko sąd wykazuje się niską wrażliwością. Na tę niską wrażliwość składa się świadomie prowadzona polityka społeczna nastawiana na uprzedmiatawianie kobiet. Minister rodziny Elżbieta Rafalska, która ośmiela się mówić, że kobiety mają iść wcześniej na emeryturę, bo stanowią kapitał opiekuńczy, czy minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, który cofa wypracowane przez organizacje kobiece standardy okołoporodowe, mówiąc, że liczy się tylko wola i zdanie lekarza, są tego spójną częścią.

Zajmuję się gwałtami już 40 lat. Kiedy byłam na studiach, usłyszałam w sądzie zdanie od bardzo godnej sędziny: „W Polsce uczciwych kobiet się nie gwałci”. 30 lat później moja studentka w pracy magisterskiej przyniosła wyniki badań w sądzie z dokładnie takim samym tekstem. To nie tak, że sędziowie są źli. To jest tak, że w Polsce jest ochrona sprawców i brak ochrony ofiar. Jeśli skażemy tego człowieka na 13 lat, to policzmy, ile to będzie kosztować, i powiedzmy, co zrobimy w tym czasie dla poszkodowanej. Gdzie, kiedy i jak dzieci uczone są o złym dotyku? Gwałty na dzieciach są w Polsce powszechne, ale nie chcemy o tym wiedzieć. A minister rozgrywa sobie nas i zbiera polityczne punkty, szczując i atakując konkretnego sędziego w sytuacji, gdy mamy do czynienia z problemem systemowym, za który w dużej mierze odpowiedzialny jest właśnie minister sprawiedliwości.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Dlaczego książki drożeją, a księgarnie upadają? Na rynku dzieje się coś dziwnego

Co trzy dni znika w Polsce jedna księgarnia. Rynek wydawniczy to materiał na poczytny thriller.

Justyna Sobolewska, Aleksandra Żelazińska
18.04.2024
Reklama