Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Las rąk na ratunek Lasu Rąk. Aktywiści próbują ocalić galerię rękodzieła

Sklep Las Rąk Sklep Las Rąk Stefan Romanik / Agencja Gazeta
Las Rąk, warszawska galeria rękodzieła, nieraz bywała nieformalnym punktem kontaktowym dla aktywistów obywatelskich. Przez pandemię grozi jej bankructwo.

Chodzi o Las Rąk – Laboratorium Rękodzieł, kameralny sklep zajmujący zaledwie 35 m kw. w lokalu przy ul. Chmielnej w Warszawie. Na tej małej powierzchni swoje prace wystawia blisko 500 twórców, a w sprzedaży jest ok. 5 tys. produktów: biżuterii, ceramiki, drobnej galanterii, pluszaków, szmacianych lal i pamiątek.

Pomysłodawczynią przedsięwzięcia jest Zofia Borucińska, która nie tylko chciała zjednoczyć polskich twórców, ale i stworzyć koncepcyjną przestrzeń wspólnoty. To dlatego Las Rąk wielokrotnie otwierał się na innych – brał udział w inicjatywach na rzecz wykluczonych, w szkoleniach dla osób z niepełnosprawnościami, z dysfunkcjami słuchu i wzroku, organizował akcje dla domów dziecka czy samotnej matki.

Choć pandemia doprowadziła galerię do skraju bankructwa, to sami twórcy nie przestają pomagać. Rzemieślnicy Lasu Rąk szyją maseczki ochronne dla szpitali i innych placówek służby zdrowia.

Przyjaźń w czasach pandemii

Las Rąk regularnie wspierał inicjatywy aktywistów obywatelskich. Można było tutaj podpisywać petycje, zostawić informacje czy materiały, ogrzać się po demonstracji czy po prostu porozmawiać. Tzw. leśni ludzie sami są aktywistami – wielokrotnie działali jako wolontariusze społeczni, uczestniczyli w antyfaszystowskich demonstracjach czy protestach na rzecz praw kobiet. Pomagali w miarę możliwości – przynosili herbatę i jedzenie przemoczonym w deszczu członkom ruchu Extinction Rebellion, którzy w obronie klimatu przykuli się do metalowej konstrukcji na rondzie de Gaulle’a.

Szefowa i pracownicy galerii zaprzyjaźnili się z działaczami, a sklep z rękodziełem stał się ich nieformalnym punktem pomocowym i kontaktowym.

Reklama