Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Złośliwy wojewoda. Syreny wyją wbrew Ukraińcom i wbrew Żydom

Rocznica powstania w warszawskim getcie Rocznica powstania w warszawskim getcie Agata Grzybowska / Agencja Gazeta
Syreny nie mają żadnego sensu, gdy dzielą, zamiast łączyć. Co ma w głowie Radziwiłł? To złośliwe i sobiepańskie zachowanie to nie tylko kwestia charakteru. Stoi za tym koncepcja polityczna.

Wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł robi wbrew. Wbrew Ukraińcom i wbrew Żydom. A najbardziej wbrew samorządowi Warszawy i prezydentowi Rafałowi Trzaskowskiemu. Pomimo apeli i sprzeciwu samorządowców 10 kwietnia, w 12. rocznicę katastrofy smoleńskiej, uruchomił syreny wojewódzkiego systemu ostrzegania i alarmowania dla upamiętnienia jej ofiar. Uczynił to z pełną świadomością, jakie skojarzenia i uczucia wywołuje ten dźwięk u osób, które niedawno przybyły do Warszawy z Ukrainy. Żaden alert SMS-owy wysłany na numery uchodźców nie był w stanie tym skojarzeniom zapobiec.

Jednak nie tylko o lekceważenie uczuć Ukraińców chodzi. Radziwiłł swoimi syrenami (podobnie jak inni urzędnicy wywodzący się z PiS i włączający syreny alarmowe w innych miastach) wpisał się z całą świadomością w nową akcję cynicznego wykorzystywania ofiar katastrofy smoleńskiej do budowania poparcia dla rządu. Spektakl kłamstw i oszczerstw reżyserowany przez Antoniego Macierewicza, jakoby pod Smoleńskiem był zamach, o którym co najmniej wiedział premier Donald Tusk, potrzebuje wielu aktorów i statystów. Jednym z nich był właśnie Radziwiłł, który – tak jak my wszyscy – wie doskonale, że nie było żadnych bomb na pokładzie Tu-154 oraz że syreny w tym konkretnym dniu nie mówiły: „Pamiętajmy ów straszny dzień!”, lecz: „To nie był wypadek – to był zamach!”.

Sobiepański Radziwiłł i PiS

Dziś, w 79. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim, Radziwiłł zrobił coś podobnego. Mimo próśb prezydenta Trzaskowskiego oraz dyrekcji Muzeum Historii Żydów Polskich Polin (głównego organizatora obchodów rocznicowych, do których od wielu lat należy uruchamianie syren w południe), aby ze względu na uczucia Ukraińców tym razem wyjątkowo poniechać włączenia syren, jednak to uczynił.

Co ma w głowie Radziwiłł? Dlaczego ośmielił się nie usłuchać głosu środowisk żydowskich, które w kwestii obchodów rocznicy powstania w getcie z pewnością reprezentuje Polin? Oczywiście, ma tu swoje znaczenie arogancja, którą Radziwiłł wielokrotnie wykazywał się na wszystkich piastowanych przez siebie stanowiskach – szefa izby lekarskiej, ministra zdrowia, a obecnie wojewody. Jednak to złośliwe i sobiepańskie zachowanie to nie tylko kwestia charakteru. Stoi za tym koncepcja polityczna.

Koncepcję tę znamy dobrze, bo przyświeca całej aktywności PiS w sferze symbolicznej. Jej podstawowe założenie stanowi, że władza będzie samodzielnie interpretować historię i upamiętniać wydarzenia historyczne wyłącznie na własnych warunkach. Dotyczy to również spraw polsko-żydowskich. Pamiętanie o Zagładzie i powstaniu – owszem, ale pod warunkiem, że w połączeniu z negowaniem lub radykalnym umniejszaniem zbrodni popełnianych przez Polaków. To nie ofiary, ich potomkowie i reprezentanci społeczni, jak rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej czy organizacje żydowskie, będą decydować, co jest właściwe i stosowne, a co nie. Decyduje władza – w danym wypadku Radziwiłł. W ten sposób ofiary i ich naturalni reprezentanci zostają zinstrumentalizowani i poddani swego rodzaju przemocy protekcjonalnej: my lepiej wiemy, co jest dla was dobre i co jest słuszne, a wy nie macie nic do gadania.

Syreny nie mają sensu, gdy dzielą

W południe 19 kwietnia w 2009 r. piłem kawę w kawiarni przy ulicy Bohaterów Getta w Jerozolimie. Było to jedno z nielicznych miejsc, gdzie gośćmi byli zarówno Żydzi, jak i Arabowie i Palestyńczycy. Wszyscy bez wyjątku wstali, gdy jak co roku zawyły syreny. W Izraelu ludzie są do syren przyzwyczajeni od lat – nie budzą w nich takiego lęku jak u ludzi, którzy od niedawna mają w swej ojczyźnie wojnę. Dlatego wszyscy akceptują dźwięk syren jako sposób upamiętnienia Zagłady. I ten okropny, przenikliwy dźwięk potrafi połączyć ludzi ponad podziałami. Bo wiadomo, że chodzi o ofiary, a nie taką czy inną „politykę historyczną” takiego czy innego rządu.

W Polsce jest wręcz przeciwnie. Wiadomo, że urzędnikowi PiS nie chodzi o ofiary, lecz właśnie o „politykę historyczną”. Syreny nie mają żadnego sensu, gdy dzielą, zamiast łączyć. Warszawa tym razem nie chciała syren, a wojewodzie nic do tego. Powstanie było w Warszawie, a nie w „województwie mazowieckim”.

Czytaj też: Smoleńsk. Reaktywacja mitu

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną