Polacy: podzieleni, tylko by sobie skakali do oczu? To mit. Chcemy się dogadać
JOANNA CIEŚLA: Dogadamy się?
ADAM TRACZYK: My, Polacy? Nie mamy wyjścia. Co więcej, jako społeczeństwo chcemy się dogadać lepiej, niż politycy się dogadują. Z naszego badania, przeprowadzonego we współpracy z Kantar Public na 4 tys. osób, wynika, że większość Polaków ma w sobie – głębsze, niż można by sądzić, śledząc debatę publiczną – pokłady empatii i otwartości dla osób, które myślą inaczej.
W raporcie „Zmęczona wspólnota” piszą państwo, że prawie cztery piąte pytanych uważa Polskę za podzieloną. Ale też że większość jest wyczerpana tym konfliktem i jednocześnie ponad połowa wierzy, że można to posklejać. I nie skakać sobie do oczu także w takich sprawach jak aborcja.
Wśród naszych rozmówców było wyraźnie widać, że nawet jeśli stykali się z poglądem sprzecznym z wyznawanymi przez nich wartościami, dawali innym i sobie pewną dozę przestrzeni – jakiś lufcik dla tego konfliktu. Trzymając się przykładu aborcji, nawet pytani, którzy są ogólnie jej przeciwnikami, przyznali, że u konkretnych osób w trudnej sytuacji życiowej są w stanie zrozumieć decyzję o przerwaniu ciąży. Mówiły w ten sposób także starsze kobiety, wyborczynie PiS, a niektórzy konserwatywni mężczyźni, mimo jednoznacznych poglądów antyaborcyjnych, oddawali głos kobietom.
Ogólnie ponad 80 proc. badanych uznało, że aborcja powinna być legalna, gdy płód jest obciążony wadą genetyczną. Dlatego kiedy pytaliśmy, skąd się biorą antagonizmy, nasi respondenci bardzo często odpowiadali, że konflikty może nie są całkowicie sztuczne, ale ich intensywność i zajadłość jest nakręcana odgórnie – głównie przez elity polityczne.
A politycy na to: ależ my rozmawiamy z oponentami tak, jak oczekują wyborcy.
Naszym rozmówcom bardzo dokuczało, że nie mogą uciec przed polityką – że nie można powiedzieć ani zrobić nic, co nie byłoby w ten kontekst wpychane.