Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego opublikował właśnie raport „Annuarium Statisticum Ecclesia in Polonia” za 2022 r. To pierwsze takie badanie od czasu zniesienia ograniczeń pandemicznych. Potwierdza, że praktykujący katolicy stanowią w Polsce mniejszość. Co prawda liczba dominicantes (29,5 proc.), czyli uczestników coniedzielnych mszy, i comunicantes (13,9 proc.), czyli przystępujących do komunii świętej, wzrosły o ok. 1 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym, ale daleko im do danych sprzed pandemii – w 2019 r. w niedzielnej mszy świętej uczestniczyło prawie 37 proc. wiernych. Poprzednie lata pokazywały stałe spadki liczby praktykujących, ale w pandemii nastąpiło prawdziwe tąpnięcie statystyk.
Fundusz Kościelny do likwidacji
Spadki widać we wszystkich dziedzinach życia religijnego. Jest coraz mniej księży, zakonników i zakonnic. Seminaria duchowne świecą pustkami. Coraz mniej uczniów bierze udział w szkolnej katechezie. W porównaniu z poprzednim rokiem o ponad 4 proc. spadła liczba chrztów (ok. 302 tys. w 2022) i małżeństw wyznaniowych (z blisko 104 tys. w 2021 r. do 88 tys. w 2022).
Po części ma na to wpływ sytuacja demograficzna, ale nie tylko. Dane świadczą, że coraz więcej Polaków bierze rozwód z katolicyzmem kulturowym. Przez lata ślubów wyznaniowych było znacząco więcej niż cywilnych: w 2019 r. proporcje wynosiły 60 do 40 proc. W 2022 już się wyrównały. A i tak winduje je wieś. W miastach na ślub kościelny decyduje się jedynie 44 proc. par.
To się będzie przekładało na sytuację finansową Kościoła. Mniej uczestniczących w mszach oznacza spadek dochodów z tacy, a dla Kościoła to podstawowe źródło finansowania. Opłata za śluby to znacząca pozycja w parafialnych budżetach. Podobnie jak dla duchownych pensje pobierane za nauczanie religii w szkole. Ministra Barbara Nowacka właśnie zapowiedziała ograniczenie jego wymiaru z dwóch do jednej godziny tygodniowo. A na horyzoncie są jeszcze zapowiedzi likwidacji Funduszu Kościelnego.
Ze zgromadzonym majątkiem Kościół jeszcze długo będzie jedną z najbogatszych instytucji w Polsce. Ale pieniądze to nie jest jego jedyny problem. O wiele poważniejszym jest spadek autorytetu i zaufania społecznego, spowodowany m.in. aferami pedofilskimi. A po zmianie władzy także spadek znaczenia politycznego. To już widać, słychać i czuć, choćby po powściągliwych reakcjach hierarchów na zapowiedzi ministry Nowackiej, które można sprowadzić do apelu: porozmawiajmy.
Nadchodzą ciężkie czasy dla Kościoła
Znaczące jest także to, co działo się wokół podpisu Dudy pod ustawą o finansowaniu in vitro z budżetu państwa. Prezydent jej nie zawetował mimo apelu abp. Stanisława Gądeckiego, w którym padły mocne słowa o „eksperymentach na człowieku” i „jego swoistej produkcji, stanowiącej formę zawładnięcia życiem ludzkim”. Abp Gądecki ze swoiście scholastyczną logiką zaznaczył, że nie uważa poczętych tą metodą dzieci za gorsze, co może oznaczać, że zarzuty o dehumanizację mniejszości jakoś się przez hierarchiczną skorupę przebiły. A i tak trudno porównać tę całą sytuację z tym, co działo się wokół prezydenta Bronisława Komorowskiego. Gdy podpisywał podobną ustawę, z ambon grożono mu ekskomuniką i zakazem przystępowania do komunii. Wobec Andrzeja Dudy padły podobne groźby.
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz, etyk i publicysta, w mediach Tadeusza Rydzyka stwierdził, że poprzez ten podpis prezydent wykluczył się ze wspólnoty Kościoła i nie powinien przystępować do komunii. Rzecznik Konferencji Episkopatu ks. Leszek Gęsiak na antenie TOK FM użył co prawda sformułowania o „produkcji dzieci”, ale w ocenie prezydenta był bardzo powściągliwy: „Media nie są dobrym miejscem, by rozmawiać o sumieniu kogokolwiek. To są kwestie wiary, które oddzielamy od kwestii politycznych i od kwestii społecznych” – powiedział.
Faktycznie, polski Kościół czeka teraz szybki kurs oddzielania kwestii wiary od kwestii politycznych. Będzie to o tyle trudne, że przez lata szedł kursem przeciwnym.