W rządzie Donalda Tuska właśnie opracowano projekt nowelizacji prawa farmaceutycznego, wycofujący recepty na pigułki „dzień po”. Polska w 2017 r. stała się czarną plamą na mapie Europy: jedynym krajem, w którym ograniczano kobietom dostęp do tej formy antykoncepcji. Ale już niedługo.
Recepty pojawiły się w ramach dokręcania ideologicznej śruby. Powoli odchodząca już w zapomnienie Kaja Godek noszona była wówczas na rękach przez politycznych kolegów z Konfederacji, bo znów udało się ująć kobietom część ich praw reprodukcyjnych, a niektórzy aptekarze szykowali się do przywdziania klauzuli sumienia. Zostało po tych czasach ikoniczne zdjęcie pani Godek, lista ofiar śmiertelnych rządów ideologii i wielki bałagan prawny do posprzątania.
Pigułka dzień po: jak to działa?
Pigułkę skreślono (poprzez mnożenie barier w dostępności), bo polski Kościół uznał ją za rodzaj pierwszego kroku do aborcji. Działanie pigułki jest kilkustopniowe; zawarte w niej substancje blokują owulację, a gdyby już do niej doszło, uniemożliwiają zagnieżdżenie się jaja w ściankach macicy. Kluczowe znaczenie ma czas jej przyjęcia. Pigułka zadziała do 48 godz. po stosunku, potem może być za późno. Im szybciej zostanie zaaplikowana, tym lepiej. Dlatego właśnie w innych krajach, wprowadzając pigułki do obrotu, stawiano na ich łatwą dostępność; w niektórych miejscach, np. w Niemczech, można je kupić choćby w drogeriach.
W Polsce do pigułek dobrano się po cichu, majstrując przy ustawie o prawie farmaceutycznym, ale się wydało. Wówczas mieszkanki kraju nad Wisłą dowiedziały się, że są zbyt nieroztropne, aby używać tej formy antykoncepcji, bo mogłyby łykać pigułki jak cukierki i nie wiadomo, co mogłoby się w efekcie z nimi stać.
Co bardziej zaangażowani posłowie dobywali frazesów o cywilizacji śmierci, ustawę przegłosowano. W przypadku pigułek „dzień po” lista możliwych efektów niepożądanych jest znacznie krótsza niż w przypadku viagry, a jednak rząd PiS dopiął swego. Niechciane ciąże miały się przeobrażać w nieuniknione narodziny. Absurdalność sytuacji związanej z pigułkami sprawiła, że część partii koalicyjnych wpisała zniesienie recept do swoich programów.
Do Polski Wolnych Kobiet jeszcze długa droga
Nowela, którą właśnie ukończono i która będzie głosowana w Sejmie, zakłada, że pigułka wróci do sprzedaży bez recepty i będzie dostępna dla osób od 15. roku życia. Nastolatki wciąż nie mogą samodzielnie udać się do ginekologa. Ale skoro wolno im uprawiać seks, tym bardziej potrzebne są dostępne zabezpieczenia.
Od zakończenia prac nad nowelą ustawy do jej uchwalenia minie zapewne kilka miesięcy. Dla całości praw reprodukcyjnych to może być bardzo płodny czas. Organizacje kobiece z resortem zdrowia pracują również nad ucywilizowaniem zasad postępowania w pozostałych kwestiach – odpowiedzialności lekarzy, którzy okłamują pacjentki co do stanu zdrowia płodu; odpowiedzialności funkcjonariuszy i dyrektorów szpitali, którzy nadużywają uprawnień, łamiąc prawo. Do szczęśliwych narodzin Polski Wolnych Kobiet jeszcze długa droga, ale zarodek jest.