Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Sport

Jaki PZPN, taka kadra. Co się mogło posypać, to się posypało

Trener Michał Probierz i kapitan Robert Lewandowski przed ostatnim eliminacyjnym meczem do Euro 2024 z Czechami. 13 listopada 2023 r. Trener Michał Probierz i kapitan Robert Lewandowski przed ostatnim eliminacyjnym meczem do Euro 2024 z Czechami. 13 listopada 2023 r. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl
To był beznadziejny sezon naszej reprezentacji. Co się mogło posypać, to się posypało, choć przecież i wcześniej konstrukcja kadry nie była zanadto solidna. Na koniec zamiast zastanawiać się, kogo wylosujemy w grupowych rozgrywkach finałów Euro 2024, kalkulujemy szanse w marcowych barażach. Oby nie były one ciągiem dalszym upokorzeń.

Z tych eliminacji bardzo trudno było odpaść. A jednak udało się. W grupie, w której „nie mieliśmy z kim przegrać”, Polacy zajęli trzecie miejsce za Albanią i Czechami, o punkcik przed Mołdawią. Tylko z najsłabszymi Wyspami Owczymi były dwa zwycięstwa. Z całą resztą w sześciu meczach uciułaliśmy 5 pkt na 18 możliwych. Dorobek… umiarkowany. Tylko dlatego, że w finałowej imprezie uczestniczyć ma niemal pół Europy, dla outsiderów wymyślono baraże.

Porażki i zmęczony Portugalczyk

Mimo że najbardziej zainteresowani, czyli trenerzy, zawodnicy i oczywiście działacze, bardzo lubią opowiadać o profesjonalizmie, to w dużym stopniu polską piłką na kadrowym poziomie rządził chaos. W ostatnich dwóch latach selekcjonerzy zmieniali się w tempie gdzie indziej raczej niespotykanym. Paulo Sousa zaczynał od cytowania polskiego papieża, by szybko wyjechać do Brazylii, Czesław Michniewicz zdołał przepchnąć w siermiężnym stylu drużynę na mundial, ale po nim – również wskutek afery premiowej – nie miał już czego w niej szukać. Największy zawód to Fernando Santos, dla którego Polska miała stać się drugą ojczyzną. Dzisiaj wydaje się, że zmęczony Portugalczyk przeczytał listę polskich piłkarzy i klubów, w których kopią piłkę, i uznał, że asystowanie eliminacyjnym meczom w takiej słabej grupie to będzie prościzna. I to był błąd. Okazało się, że nie zna zawodników, nie wprowadza niczego konstruktywnego do pracy w naszym kraju.

I wreszcie Michał Probierz, którego jednym z atutów była zażyłość z prezesem PZPN – i piszę to bez ironii. Obecny selekcjoner nie dostał przecież posady na podstawie pasma sukcesów w ostatnich latach. Po prostu był pod ręką jako trener młodzieżówki. Zna polską piłkę i nie myli nazwisk nawet tych z drugiego czy trzeciego rzędu. Chyba tylko nieliczni spodziewali się po jego przyjściu „magic touch”, a i tak się nie doczekali. Mimo sprzyjających wyników rywali trzeba było dołożyć swoją cegiełkę, czyli pokonać u siebie Mołdawię i Czechy. Nie udało się. Probierz, mimo to, widział sporo pozytywów. Także po sparingu z Łotwą. Widocznie patrzy znacznie wnikliwiej niż kibice i dziennikarze.

Probierza trudno definitywnie oceniać, bo posadę dostał dwa miesiące temu. Może się podobać, że pojawiły się nowe nazwiska wśród jego wybrańców, często nieoczywiste. Jeśli przyświeca mu jakaś głębsza myśl, to powinna się zmaterializować wiosną, a najpóźniej w eliminacjach kolejnego mundialu. Bo raczej nie będzie zmiany selekcjonera nawet po barażowej porażce.

Zostawcie Lewandowskiego

Gdy dzisiaj patrzy się na najważniejszą w Polsce drużynę, można być zgodnym co do jednego – nie martwimy się o bramkarza, ktokolwiek by nim był. Teraz najwięcej mówi się Marcinie Bułce jako tym, który jest najpoważniejszym konkurentem Wojciecha Szczęsnego, ale w kolejce oczekujących jest co najmniej czterech, pięciu bardzo solidnych fachowców.

W innych częściach boiskach o optymizm jest znacznie trudniej. Michał Probierz forsuje ustawienie obrony z trzema stoperami, którzy zresztą nie wybiegli na plac gry dwa razy w tym samym składzie. Na razie efekt jest taki, że nawet Łotysze, którzy przecież mocarzami nie są, kilka razy byli bliscy strzelenia gola. Może jednak warto posłuchać Jerzego Engela, który konsekwentnie nawołuje do tradycyjnej defensywnej czwórki. Jedna z niezliczonych futbolowych prawd mówi, że drużynę buduje się od obronnych szeregów.

W pozostałych formacjach też trudno o dobre wieści. Nie wykrystalizował się kręgosłup zespołu jak za czasów Adama Nawałki. Trwają przymiarki. Oglądamy przebłyski klasy u młodszych kadrowiczów, ale do stabilizacji daleka droga. Za jedynego naprawdę wygranego ostatnich spotkań uznany został Nicola Zalewski. Przyjemnie się patrzyło na tego chłopaka, który efektownie hasał po swoim skrzydle, i do tego z jego podań padały gole. Pytanie tylko, czy na podobne wyczyny możemy liczyć w przyszłości.

Po jednym z zagrań Zalewskiego piłkę dostał Robert Lewandowski, w końcu mógł skutecznie uderzyć głową do łotewskiej bramki. Dobrze, że to zrobił, bo ostudził chyba trochę temperaturę dyskusji na swój temat. Są tacy, którzy wypominają mu wiek i słabszą formę, chcieliby go pożegnać. Trochę byłoby to dziwne, że nasz najlepszy w historii napastnik ciągle ma pewne miejsce w jednym z najlepszych zespołów w Europie, a w słabej reprezentacji by go nie miał. Wszystko to dzieje się w rozliczeniowym zapędzie. Warto się jednak zapytać krytyków, kto powinien zająć miejsce „Lewego”. Kto jest od niego lepszy? Sam zainteresowany powiedział, że reprezentacja nie jest dla niego, on jest dla reprezentacji. Spontanicznie czy nie, mądrze powiedziane.

Klubowa przynależność najlepszych polskich piłkarzy ciągle robi wrażenie. Problem tylko w tym, żeby w swoich zespołach nie byli statystami. Niektórzy mają z tym problem, który tym samym jest też kłopotem selekcjonera.

Na wyniki reprezentacji na pewno duży wpływ ma wszystko to, co dzieje się w Polskim Związku Piłki Nożnej pod wodzą Cezarego Kuleszy. Widać już teraz bardzo wyraźnie, że obecny prezes miał bardzo uproszczone spojrzenie na to, jak będzie wyglądać jego przewodzenie związkowi. Nie warto wymieniać wszystkich kompromitujących wydarzeń, które obciążają jego konto. Kiedy już wydaje się, że limit afer się wyczerpał, to po chwili okazuje się, że jednak nie. Ostatnio np. w trenerskim sztabie reprezentacji na mistrzostwa świata juniorów w Indonezji znalazł się ktoś poważnie umoczony w aferze korupcyjnej, o czym podobno działacze wcześniej nie wiedzieli. O odesłaniu z tej imprezy czwórki chłopaków, którzy postanowili wypić i się zabawić, też warto wspomnieć. W ostatnich dniach dowiedzieliśmy się też o kuriozalnym straszeniu sądem dziennikarza, który ostrzej wypowiedział się o sposobach podróżowania z kadrą pijanych działaczy. Uzasadniony jest wniosek, że skoro w PZPN nie ma końca zawstydzających wydarzeń, to w kadrze też nie może być dobrze. W końcu, mniej czy bardziej, są to naczynia połączone.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną