Komentarz ukazał się w internetowym wydaniu Nowej Europy Wschodniej »
Ukraińcy wreszcie mają własną Cerkiew, która jest uznana przez inne Kościoły prawosławne na świecie. Oczywiście nie wszystkie. Wśród tych, które sprzeciwiały się takiemu krokowi jest oczywiście Rosyjska Cerkiew Prawosławna i lojalne w stosunku do niej inne Kościoły prawosławne, jak na przykład polski. Na marginesie: w ukraińskich mediach już pojawia się zdanie: „Polacy są przeciwni autokefalii”, co może zaskakiwać biorąc pod uwagę dość ograniczony zasięg prawosławia w Polsce, a także życzliwe pod adresem nowego Kościoła słowa przedstawicieli polskich władz czy Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie. Ciekawe również, jak zareagują na to Ukraińcy, którzy pracują i uczą się w Polsce: ilu opuści Cerkwie prawosławne, na ile zwiększy się liczba tych, którzy będą uczestniczyć w nabożeństwach greckokatolickich. Nie wykluczone, że z czasem w Polsce pojawią się parafie PCU. Ale to tylko uwagi na marginesie...
Wracając na Ukrainę. Na razie jedynie czterdzieści parafii moskiewskiego patriarchatu zdecydowało o przejściu do nowego Kościoła prawosławnego. Wydawało się, że ruch ten powinien być o wiele większy i nie wykluczone, że po podpisaniu tomosu rzeczywiście się zwiększy, ale wątpliwe jest, aby była to fala, która w jednym momencie zmieni oblicze ukraińskiej religijności. Można jednak ze stuprocentową pewnością stwierdzić: liczba parafii moskiewskich będzie się zmniejszała. Będzie to zapewne proces powolny, ponieważ decyzje podejmują poszczególne parafie, a nie większe jednostki terytorialne i potrzebna jest zgoda wiernych i duchownych, a o to na pewno jest trudno. Na razie kierujący PCU metropolita Epifaniusz mówi, że drzwi nowego Kościoła są otwarte dla wiernych i duchownych Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi Moskiewskiego Patriarchatu (UPC MP). Może potrzebne są też innego rodzaju zachęty, wsparcie moderatorów czy też wytłumaczenie, czym jest nowy Kościół. „Moskiewscy” wierni w Odessie czy Charkowie na razie na pewno są skłonni bardziej wierzyć własnym duchownym niż temu, co widzą w ukraińskiej telewizji. Dobrym krokiem dla PCU byłaby faktyczna zmiana UPC MP na Rosyjską Cerkiew Prawosławną na Ukrainie.
Dużym atutem w przyszłości będzie zapewne to, że CPU ma poparcie władz i nawet po wyborach (niezależnie od ich wyniku) takie poparcie będzie miała. Niemniej jednak, teraz, na samym początku tego procesu, niektórych wiernych może odstraszać obecność cieszącego się dość niskim poparciem społecznym Petra Poroszenki w każdym wydarzeniu dotyczącym nowego Kościoła. W ocenie niektórych wiernych może pojawić się pogląd, że powołanie CPU to jedynie manewr przedwyborczy. Tak to zresztą, niesprawiedliwie i niezgodnie z prawdą, przedstawia rosyjska propaganda. Choć oczywiście zapewne zwiększy to o kilka punktów procentowych poparcie dla Petra Poroszenki, to nie można powiedzieć, że to było celem powołania CPU. Mimo wszystko, dobrze by było, aby Ukraińcy (także ci z południa i ze wschodu) nie mieli wrażenia, że jest to Cerkiew zachodniej i centralnej Ukrainy oraz obecnego prezydenta.
Inny argument przeciwników autokefalii jest to, że prowadzi ona do kolejnego rozłamu w Kościele prawosławnym na całym świecie. Niewątpliwie pojawiają się nowe linie podziału. Pytanie jednak, kto je rysuje? Moim zdaniem, nie robi tego Konstantynopol, który stara się pomóc Ukraińcom w budowie własnego Kościoła (a tym samym w dużym stopniu także państwa), a Moskwa, która tymi podziałami straszy. Wraz zresztą z sojusznikami. Argument o rozłamach bardzo przypomina w swojej strukturze myślenie, także wśród części obywateli Ukrainy, że za wojnę na wschodzie ich kraju odpowiadają ci, którzy rozpoczęli rewolucję godności (bo gdyby nie ona, to nie byłoby wojny). Tutaj też zapomina się, kto tę wojnę rozpoczął, a zrobiła to Rosja, której po prostu nie spodobał się euroremont u jej sąsiadów. Z kolei mówienie, że Ukraińcy powinni najpierw zakończyć wojnę, a potem brać się za Cerkiew to mylenie przyczyn ze skutkami. Trudno kończyć wojnę z Rosją, mając w swoim kraju przedstawicieli Kościoła prawosławnego, którzy nawet nie wstaną w parlamencie, żeby uczcić tych, którzy zginęli na froncie. I tu uwaga na marginesie: wśród duchownych UPC MP wielu miało i zapewne ma proukraińskie poglądy, dlatego wrzucanie ich do jednego worka i określanie całej UPC MP mianem prorosyjskiej jest po prostu niesprawiedliwe. Choć z czasem zapewne ziarno od plew zostanie odsiane i tego rodzaju określenie będzie odpowiadało prawdzie. Z drugiej strony, co ma zrobić duchowny na prowincji, który chce do PCU, a wierni nie (albo odwrotnie). Zbudować nową Cerkiew? Łatwo się mówi, trudno robi.
Podsumowując, efektów powołania PCU nie należy spodziewać się tu i teraz. To raczej kwestia lat, może nawet dziesięcioleci. Na efekty trzeba cierpliwe poczekać, a to, że RPC i Kreml już teraz temu się ostro sprzeciwiają, świadczy o tym, że Ukraina robi kolejny krok oddalając się od Moskwy, co na pewno jest też korzystne także dla Polski.
Czytaj także: Czy Rosja wywoła nową wojnę, tym razem religijną?
Piotr Pogorzelski – dziennikarz Polskiego Radia, wieloletni korespondent w Kijowie, autor dwóch książek o Ukrainie: „Barszcz ukraiński” oraz „Ukraina: niezwykli ludzie w niezwykłych czasach”.