Recenzja płyty: Duffy, "Endlessly"
Kilka przebojowych piosenek ucieszy masową publiczność.
Kilka przebojowych piosenek ucieszy masową publiczność.
Śmiało podjęty przez artystę wyścig z sobą samym kończy się porażką.
Wszystko niezwykle oryginalne, zaskakująco przystępne, świetnie zrealizowane dźwiękowo i prezentowane z sukcesami na całym świecie.
Wszystkie utwory są pieczołowicie i chwilami zaskakująco zaaranżowane i perfekcyjnie wykonane.
Ta muzyka to wszystko, tylko nie czasoumilacz na grudniowe zawieszenie między zakupami a opłatkiem.
To wybitna płyta, mimo że nie wnosi niczego nowego do obrazu amerykańskich hiphopowych superprodukcji ostatniej dekady.
Rezultat wspólnej pracy starszych panów jest bardzo dobry, choć nieco anachroniczny.
To, co robią Voodoo, Johnson przywodzi na myśl brzmienie takich gigantów jak Led Zeppelin czy Aerosmith.
Seria piosenek w klimacie retro.
To, co teraz Państwo czytają, jest opisem wydawnictwa rewelacyjnego, ale już niedostępnego.
●●●○○○
Piosenki schodzą na dalszy plan, liczy się samo zanurzenie w dźwięk.
Lewis w bardzo dobrej formie wokalnej, wspomagany przez mocno brzmiący zespół z pięknymi chórkami.
Impet, z jakim zdobywają sobie popularność, wkrótce może im zapewnić status samodzielnej gwiazdy mocnego rocka.
Chłopcy z Nashville grają bardziej jak popowi Anglicy niż rockowi Amerykanie.
Całość kipi energią i dosadnością starego, prostego bluesa.
W stronę bardziej złożonej rytmiki i brzmień nieco bardziej dramatycznych.
Ten album to tylko i wyłącznie głos, a autor wpisał się w bogatą tradycję polskiego beatboxingu.
Młynarski junior namawia Gabę Kulkę do wspólnego nagrania nowych wersji starych piosenek Młynarskiego seniora.
W oczekiwaniu na kolejny album nagrodzonego Paszportem POLITYKI Skalpela mamy płytę solową Igora Pudło, połowy tego duetu.