Historia

Wielkie działo puszkarza Urbana

Wielkie działo puszkarza Urbana. Tak upadało Bizancjum 560 lat temu

Oblężenie Konstantynopola - malowidło z epoki. Oblężenie Konstantynopola - malowidło z epoki. Wikipedia
29 maja 1453 roku, po siedmiu tygodniach oblężenia, żołnierze Mehmeda II wdarli się na mury Konstantynopola. Skutki tego cywilizacyjnego trzęsienia ziemi w jakiś sposób odczuwamy do dziś.
Armia Mehmeda II w drodze pod mury Konstantynopola. Malował Fausto Zonaro, 1903 r.Wikipedia Armia Mehmeda II w drodze pod mury Konstantynopola. Malował Fausto Zonaro, 1903 r.
Odrestaurowany fragment Murów Teodozjusza.Bigdaddy1204/Wikipedia Odrestaurowany fragment Murów Teodozjusza.
Brama Adrianopolska, przez którą Mehmed II wjechał do zdobytego miasta.Johann H. Addicks/Wikipedia Brama Adrianopolska, przez którą Mehmed II wjechał do zdobytego miasta.
„Armata dardanelska” - wielkie działo tureckie (z osobną komorą prochową), odlane w kilka lat po zdobyciu Konstantynopola. Ostani strzał oddało (skutecznie) na początku XIX w.Wikipedia „Armata dardanelska” - wielkie działo tureckie (z osobną komorą prochową), odlane w kilka lat po zdobyciu Konstantynopola. Ostani strzał oddało (skutecznie) na początku XIX w.
Mehmed Zdobywca na portrecie z epoki. Malował wenecki artysta Gentile Bellini.Wikipedia Mehmed Zdobywca na portrecie z epoki. Malował wenecki artysta Gentile Bellini.

Zdobywca

Mehmed II, który miał przejść do historii nie tylko muzułmańskiego świata z przydomkiem Zdobywca, przyszedł na świat jako trzeci syn Murada II. Szanse na tron miał niewielkie, tym bardziej, że ukochany syn Murada, Ali, doczekał się własnych męskich potomków. Jednak los okazał się dla Mehmeda łaskawy – obaj starsi synowie sułtana zmarli przedwcześnie (Ali został zamordowany wraz z synami w roku 1443). Sułtan, chcą nie chcąc, musiał zwrócić swoje nadzieje ku odsuniętemu Mehmedowi.

Dla Murada, nie tylko wybitnego władcy, ale też subtelnego intelektualisty, spotkanie z jedenastoletnim następcą tronu okazało się prawdziwym szokiem. Ignorancja chłopca, o którego wykształcenie nikt wcześniej nie zadbał, oraz jego krnąbrność i zdziczenie stały się problemem dynastycznym. Sięgnięto zatem po metody proste, choć skuteczne – lekcje religii, literatury i historii nauczyciel wbił po prostu Mehmendowi do głowy kijem. Kiedy jednak pierwszy opór został przełamany, następca okazał się wybitnie zdolnym i inteligentnym uczniem. A zamiłowanie do historii zaowocowało najpierw fascynacją, a później marzeniem, by stać się następcą Aleksandra – zdobywcą całego świata.

Murad, aby zabezpieczyć pozycję syna, pokusił się o krok nie mający w historii Osmanów precedensu i abdykował na rzecz zaledwie dwunastoletniego syna. Zarówno Zachód, jak i Bizancjum uznały to za dowód słabości – Murad musiał powrócić na tron, zwyciężyć pod Warną polskiego króla i połączone siły chrześcijańskiego rycerstwa oraz zaprowadzić porządek w kraju wstrząsanym przez bizantyjskie intrygi. Wciąż uważający się za sułtana Mehmed zdobył pełnię władzy w lutym 1451 roku, w dniu śmierci swojego wielkiego ojca. Pierwszym celem jego nowej polityki miał stać się Konstantynopol.

Stolica świata

Po upadku zachodniego cesarstwa rzymskiego (w 476 r.) Konstantynopol, najpiękniejsze i najludniejsze miasto na Ziemi stało się, jako siedziba jedynych rzymskich cesarzy, niekwestionowaną stolicą świata. Bizantyjskim cesarzom (wówczas po prostu – rzymskim) długo udawało się utrzymać w swoim posiadaniu najważniejszą, położoną wokół Morza Śródziemnego część świata rzymskiego. W szczytowym okresie rozwoju granice Bizancjum sięgały od brzegów Adriatyku po Tunis, zawierając w sobie najbogatsze, wschodnie prowincje dawnego imperium. Ciągłe wojny toczone u granic Cesarstwa nie zdołały skruszyć jego potęgi aż do pojawiania się na kartach historii wojowniczych arabskich plemion wyznających islam.

Fanatyczni i dzielni najeźdźcy w błyskawicznym pochodzie zaczęli odbierać Bizancjum najbardziej wartościowe ziemie. Na to nałożył się stały nacisk barbarzyńców atakujących z północy: Słowian, Bułgarów, Awarów… Wreszcie, w 1071 roku Turcy Seldżuccy zadali Cesarstwu katastrofalną w skutkach klęskę pod Manzikertem. Cios, po którym Bizancjum miało się już nigdy nie podnieść, choć dwieście lat istnienia państwa krzyżowców w Ziemi Świętej osłoniło nieco Cesarstwo przed naporem muzułmanów (ale równocześnie krzyżowcy przyczynili się znacznie do osłabienia siły Bizancjum). Pojawienie się wojowniczych Turków osmańskich zmieniło całkowicie sytuację. W 1451 roku, gdy Mehmed II ponowni zasiadł na tronie, Cesarstwo stanowiło już tylko cieniem własnej potęgi, a jego posiadłości skurczyły się do terenów wokół miasta, wąskiego pasa wybrzeża Morza Czarnego, kilku wysp i oddalonej prowincji na Peloponezie – a wszystko to w żelaznym uścisku państwa Osmanów.

Czemu zatem Konstantynopol stanowił łup tak cenny? Najważniejsza była siła symbolu – ten nowy Rzym mógł należeć tylko do najpotężniejszego spośród wszystkich władców. W hierarchicznie skonstruowanym i rozumianym świecie posiadanie Konstantynopola oznaczało władzę absolutną, supremację nad wszystkimi krainami Ziemi, zwierzchność nad każdym królem, również nad znienawidzonymi chrześcijanami łacińskimi – zwierzchność wynikającą z zasady kontynuacji przez Konstantynopol pierwszego Rzymu Cezara i Augusta. Mehmed, jak i jego liczni poprzednicy doskonale rozumiał siłę tego symbolu.

Jednak dla młodego sułtana, naśladowcy Aleksandra, zdobycie Konstantynopola miało być tylko pierwszym, choć niezbędnym krokiem do zrealizowania wielkiego marzenia – nie tylko symbolicznego, ale rzeczywistego podboju całego znanego świata. Mehmed chciał być tym, który wypełni koraniczne proroctwo o zdobyciu przez wyznawców Mahometa całej ziemi. Marzył, że to właśnie on zatknie zieloną chorągiew proroka na murach Rzymu. Aby tego dokonać, musiał najpierw zdobyć miasto cesarzy.

Niejako przy okazji, Mehmed chciał rozwiązać problemy z wewnętrzną opozycją, skupioną wokół wielkiego wezyra Halila Paszy, człowieka grającego pierwsze polityczne skrzypce w imperium jeszcze za czasów Murada II. Ten konserwatywny i ostrożny przeciwnik zbrojnych konfrontacji był groźnym wrogiem, nie tylko z powodu swojej biegłości w politycznych intrygach, ale i z racji szacunku, jakim darzyli go żołnierze elitarnego korpusu Janczarów. Mehmed rozumiał, że zwycięstwo zapewni mu rząd dusz w armii, najważniejszym instrumencie władzy w tureckim państwie. Mając poparcie Janczarów i Spahisów, nie musiał już więcej martwić się o swoją pozycję (tym bardziej, że po objęciu władzy zgładził swojego brata Ahmeda, po czym mordowanie młodszych braci przekształcił w obowiązującą zasadę postępowania w momencie objęcia władzy przez kolejnego sułtana.) Rzecz jednak była wielce ryzykowna – choć ze strategicznego punktu widzenia Miasto znajdowało się w beznadziejnej sytuacji, to jednak posiadało atut, jakiego lekceważyć nie mógł żaden najeźdźca.

Mur

Do niewątpliwych zalet Konstantynopola należy jego położenie. Brzegi trójkątnego półwyspu obmywają od południa fale Morza Marmara, a od północy głębokie wody zatoki Złoty Róg. Oba wybrzeża nie wymagały wznoszenia szczególnie silnych obwarowań – lądowanie od strony morza praktycznie uniemożliwiał bardzo silny prąd, zaś wody zatoki zablokowano potężnym łańcuchem, pływającym na drewnianych tratwach i zawieszonym pomiędzy murami a wieżą w Galacie – ufortyfikowanym mieście po drugiej stronie zatoki. Wejście od strony lądu zamykał niezdobyty Mur Teodozjusza.

Ta najpotężniejsza ze starożytnych fortyfikacji przeszła do historii pod imieniem bizantyjskiego cesarza, lecz w rzeczywistości wzniósł ją wysoki urzędnik cesarstwa wschodniego, prefekt pretorium Antemius. To z jego rozkazu w latach 408 – 413 postawiono lądową fortyfikację, stanowiąca główną linię obrony Konstantynopola.

Wymurowano ją z kładzionych na przemian warstw kamieni, cegieł i wytrzymałej zaprawy. Mur miał 6,5 kilometra długości, jego grubość u podstawy wynosiła około 4,5 metra, wysokość 12 metrów. Co 50 – 60 metrów wzniesiono dwukondygnacyjne wieże o różnych kształtach (kwadratowe, okrągłe, siedmio i ośmiokątne), wystające przed czoło muru na 5 do 10 metrów – architektowi chodziło nie tylko o flankowanie atakujących – wieże stanowiły osobne, niezależne konstrukcje, co zabezpieczało budowlę przed pęknięciami na skutek osiadania gruntu oraz nie osłabiało kurtyny w razie zniszczenia którejś z 96 wież.

W połowie V w. trzęsienie ziemi zniszczyło część umocnień, co wykorzystano do ich rozbudowy, ponawianej zresztą wielokrotnie. Ostatecznie, mur Teodozjusza składał się z trzech linii – szerokiej na 20 i głębokiej na 10 metrów murowanej, częściowo zalanej wodą fosy, stojącego za nią przedmurza wysokiego na 7,5 metra, również wzmocnionego wieżami, oraz linii głównej. Bizantyjscy budowniczowie, spadkobiercy liczącej tysiąc lat greckiej i rzymskiej myśli wojskowej, będący mistrzami w zdobywaniu miast i wynalazcami wielu technik i maszyn oblężniczych, stworzyli system obronny uważany w późnej starożytności i średniowieczu za najpotężniejszy w całym ówczesnym świecie. Mur Teodozjusza wiele razy dowiódł swojej wartości, pomagając odeprzeć ponad dwadzieścia inwazji na cesarskie miasto. Od swojego powstania Konstantynopol został zdobyty tylko raz, przez Wenecjan i rycerzy IV krucjaty (nazwanej później „Przeklętą”), i to od strony Złotego Rogu. Aż do 1453 roku przez Mury Teodozjusza nie zdołał przedostać się nikt.

Ogień piekielny

To właśnie Mur stanowił największy problem w kalkulacjach Mehmeda. Gdyby turecki władca musiał korzystać z technicznych środków o starożytnej proweniencji (katapult, balist, wież oblężniczych, świdrów do kruszenia murów itd.), jego armia, choć potężna, mogłaby ponieść klęskę. Jednak przypadek sprawił, że to właśnie Mehmedowi historia dała do ręki właściwą broń – artylerię.

Wynaleziony przez Chińczyków proch przywędrował do Europy wraz z mongolskim najazdem w I połowie XIII wieku. Początkowo prymitywna broń palna nie odgrywała większej roli na polach bitew. Jednak wraz ze zwiększaniem się jej sprawności artyleria zaczęła wypierać stare machiny oblężnicze. (Kluczowe znaczenie miało wynalezienie w Europie prochu granulowanego – bezpieczniejszego w produkcji, przechowywaniu, stabilniejszego i mającego większą moc.) Średniowieczne zamki o wysokich i stosunkowo cienkich murach okazały się zupełnie nieodporne na działanie nowej broni.

Choć świat islamu zapoznał się z działaniem prochu mniej więcej w tym samym czasie, co Europejczycy, to jednak ci ostatni zdobyli zdecydowaną przewagę zarówno w produkcji, jak i umiejętności korzystania z broni palnej. Wkrótce miało się to zmienić – podstawy tureckiej supremacji (w XVI wieku żadna armia nie mogła mierzyć się z Turkami w ilości dział i poziomie wyszkolenia kanonierów) stworzyli chrześcijańscy renegaci i włoscy (głównie) kupcy, wyznawcy kultu pełnej sakiewki. W XIV wieku handel bronią i materiałami wojennymi (wykorzystywanymi przecież głównie do walki z chrześcijanami) przybrał takie rozmiary, że w 1372 roku papież Grzegorz XI poczuł się zmuszony dodać do bulli „In Coena Domini” zakaz ich dostarczania „Saracenom i innym wrogom chrześcijaństwa”. Mimo, że egzekucją papieskiego zakazu zajmowali się rodyjscy Joannici, zyskowna kontrabanda kwitła, a Turcy, poza czystym złotem, płacili również cennymi koncesjami i przywilejami handlowymi. Tym samym szlakiem podążali również najemni artylerzyści i ludwisarze. Jeden z nich miał odegrać doniosłą rolę w dziejach islamsko-chrześcijańskiego konfliktu.

Puszkarz Urban

Zapewne gdzieś w 1451 roku do Konstantynopola przybył ludwisarz i artylerzysta o imieniu Urban – kronikarze dość zgodnie przyjmują, że pochodził z Węgier, choć pewności co do jego narodowości nie ma. Cesarz Konstantyn XI wyraził pewne zainteresowanie usługami Urbana (ofiarował mu nawet skromna pensję), jednak opłakany stan państwowej kasy nie pozwolił na realizację marzenia Urban – budowy ogromnej bombardy. Zniechęcony ludwisarz opuścił dwór Konstantyna i udał się do Edirne, tureckiej stolicy. Tam wysłuchany osobiście i hojnie obdarowany przez młodego sułtana, zobowiązał się do budowy olbrzymiego działa, z którego to zadania wywiązał się znakomicie (ta pierwsza superarmata została ustawiona jako część nabrzeżnej baterii w twierdzy Rumeli Hisari, wzniesionej błyskawicznie przez Mehmeda w 1452 roku). Urban dostał zatem polecenie odlania dział, zdolnych zburzyć „mury Babilonu”.

Proces produkcji wielkiego działa z brązu był skomplikowany i niebezpieczny. Najpierw przygotowywano olbrzymią formę z gliny, siekanego lnu i konopi. Formę stawiano pionowo w wykopanym w ziemi dole, umieszczając wewnątrz niej gliniany trzpień mający odpowiadać kalibrowi odlewanego działa. Następnie w olbrzymich piecach opalanych węglem drzewnym topiono w temperaturze ponad 1000 stopni niezbędne ingrediencje – miedź, cynę, często kawałki pokruszonych kościelnych dzwonów zrabowanych ze zdobytych chrześcijańskich miast, a w ostatnim momencie gliniana formę obsypywano wilgotnym piaskiem. Największe z odlanych w ten sposób przez Urbana dział ważyło 19 ton, miało 8 metrów długości, kaliber 750 milimetrów i strzelało na odległość do 1,5 kilometra kamiennymi kulami o wadze ponad pół tony. Aby przetransportować tego potwora z Edirne pod mury Konstantynopola do wielkiego wozu zaprzęgnięto sześćdziesiąt wołów i dwustu ludzi, a specjalny oddział saperów musiał równać przed nim drogę. To największe działo nie było przecież jedynym w artylerii Mehmeda. W czasie przygotowań do oblężenia Urban odlał kilkadziesiąt bombard o różnych kalibrach – druga co do wielkości strzelała pociskami o wadze 360 kilogramów, reszta miotała kule ważące od 23 do 90 kilogramów. Cała artyleria Mehmeda liczyła łącznie 69 dział, podzielonych w czasie oblężenia na 14 lub 15 baterii.

Słaby punkt

Niezdobyte dotąd Mury Teodozjusza miały tylko jedną widoczną słabość – mniej więcej w połowie ich długości, pomiędzy bramami Św. Romana a Adrianopolską, linia fortyfikacji, wraz z terenem doliny wpływającej do miasta rzeki Lykus, znacznie się obniża. Mehmed od razu dostrzegł tu swoją szansę. W tym miejscu na początku kwietnia 1453 roku rozkazał ustawić najpotężniejszą baterię dział, w tym i bombardę Urbana.

W połowie XV wieku użycie dział, szczególnie tak wielkich jak potwory stworzone przez Urbana, wymagało od artylerzystów zarówno odwagi, jak i ciężkiej pracy. Najpierw należało usypać, możliwie jak najbliżej murów atakowanego miasta, nasyp mający pełnić rolę stanowiska ogniowego (w czasie oblężenia Konstantynopola znajdował się on w odległości około 230 metrów od Muru Teodozjusza). Taka prymitywna działobitnia zabezpieczana była gabionami (koszami wypełnionymi ziemią). Tylko najmniejsze z ówczesnych dział miały podwozia na kołach, umożliwiające względnie łatwe przemieszczanie i manewrowanie; wielkie bombardy leżały na drewnianych podstawach, zabezpieczonych przed odrzutem klinami wbijanymi w grunt. Podobnie zmianę kąta podniesienia lufy osiągano wbijając kliny pod łoże działa.

Szybkostrzelność bombardy miały raczej mizerną – największe strzelały najwyżej siedem razy w ciągu dnia. Nie wiemy dokładnie, ile prochu zużywała wielka bombarda Urbana, ale mniejsze działo wyrzucające 300-kilogramową kulę o kalibrze 600 milimetrów potrzebowało do oddania pojedynczego strzału worka prochu o wadze… 22 i pół kilograma. Nie istniały żadne przyrządy celownicze, a wczesna balistyka nie wykorzystywała jeszcze matematyki (pierwsze dzieło o naukowej balistyce napisał włoski matematyk Niccolo Tartaglia dopiero w 1537 roku). Działa i ich obsługę zabezpieczano przed strzałami z murów drewnianymi osłonami, uchylanymi w chwili oddawania salwy.

Jednak to nie kusznicy obrońców stanowili największe zagrożenie dla artylerzystów – prymitywne armaty łatwo się przegrzewały, resztki niewypalonego prochu potrafił eksplodować, a strukturalne wady materiału (szczególnie nieusunięte z płynnego brązu pęcherze powietrza) powodowały czasem rozerwanie luf.

Mimo wszystkich swoich wad, XV-wieczne armaty okazywały się niezwykle skuteczną bronią przeciw średniowiecznym fortyfikacjom.

12 kwietnia turecka artyleria rozpoczęła zmasowany, trwający sześć dni ostrzał, wstrząsając Murami Teodozjusza. Wielka bombarda szybko zaczęła się przegrzewać i już dwa dni później uległa uszkodzeniu, a niecierpliwy Mehmed nie pozwolił Urbanowi na wykonanie niezbędnych napraw, co zakończyło się eksplozją i poranieniem wielu ludzi (grecki kronikarz Dukas podaje, że Urban, pokarany za swoje odstępstwo, zginął w wyniku wybuchu działa, ale najprawdopodobniej Urban przeżył oblężenie i odebrał obiecaną mu przez Mehmeda nagrodę). Pozostałe działa systematycznym ogniem zaczęły zwalać mur zewnętrzny i niszczyć domy i kościoły wewnątrz fortyfikacji, siejąc panikę wśród mieszkańców. Skuteczność tureckiego ostrzału znacznie wzrosła, gdy jeden z przebywających na dworze Mehmeda wysłanników Jana Hunyadiego - nota bene wypowiadającego właśnie obowiązujący pomiędzy Węgrami a Portą traktat pokojowy - wyśmiał metody tureckich artylerzystów i poradził im, by trzy działa oddawały strzały w taki sposób, żeby kule uderzały w mur tworząc kształt trójkąta (ten „trójkątny strzał” stał się później ulubioną taktyką tureckich puszkarzy.)

Upadek stolicy świata

Choć żołnierze Mehmeda podejmowali próby sforsowania murów na innych odcinkach, a siedmiotygodniowe oblężenie obfitowało w krwawe potyczki, bitwy morskie, brutalne walki w tunelach, to jednak główną sceną dramatu pozostał fragment murów pomiędzy Bramami Św. Romana a Adrianopolską. Zdawał sobie z tego nie tylko Mehmed II, ale również cesarz Konstantyn i dowodzący obroną najważniejszego odcinka Giovanni Giustiniani Longo, ochotnik i oficer z Genui. To Longo, wykazując się wielką determinacją i wiedzą wojskową, wymyślił sposób na częściowe zneutralizowanie przewagi tureckiej artylerii – na zniszczonych odcinkach murów i w wyłomach obrońcy budowali palisady i skrzynie wypełnione ziemią i kamieniami. Te prowizoryczne struktury okazały się bardziej odporne na ogień z dział niż kamienne Mury Teodozjusza.

Oczekiwana pomoc łacińskich chrześcijan, poza nielicznymi posiłkami, nie przybyła pod mury Konstantynopola. Dzielny, przeczuwający klęskę Konstantyn XI podjął decyzję o obronie miasta do samego końca. Po siedmiu tygodniach oblężenia, nocą 29 maja 1453 roku, Mehmed II posłał swoich żołnierzy do ostatecznego szturmu właśnie tam, gdzie działa Urbana wybiły wyłom. Przez kilka godzin obrońcy odpierali kolejne fale atakujących. W chwili, gdy zdawało się, że turecka fala słabnie, zdarzyło się nieszczęście – Longo, trafiony pociskiem i ciężko ranny rozkazał znieść się z pola bitwy, jego żołnierze wpadli w panikę i widząc otwartą bramę do miasta zaczęli opuszczać stanowiska. Turcy wykorzystali okazję – wybili obrońców niemal do nogi i około czwartej nad ranem opanowali niebroniony mur główny. Konstantyn, walcząc do końca, najprawdopodobniej zginał (nigdy nie odnaleziono jego ciała). Longo, po wydostaniu się statkiem z miasta, zmarł kilka tygodni później.

Przez dwa dni Konstantynopol stał się sceną dla wszystkich potworności, jakie spotykały miasta wzięte szturmem. Hagia Sophia, odarta przez żołdaków z resztek swojej świetności, została zamieniona w meczet. Mieszkańcy, którzy nie zdołali się wykupić, poszli w niewolę. Wreszcie Mehmed, chcący przecież uczynić z Konstantynopola stolicę swojego imperium, powstrzymał rzeź, grabież i bezmyślne niszczenie budowli i świątyń (ponoć własną ręką wymierzył cios i „niemal pozbawił życia” janczara, niszczącego, „by przypodobać się Bogu”, marmurową posadzkę Hagia Sophii).

Upadek Konstantynopola, poza tym, że stanowi cezurę w dziejach świata, jest też początkiem nowej epoki wojskowości – po raz pierwszy armaty w sposób tak widoczny i spektakularny pokazały swój niszczycielski potencjał, stając się narzędziem zdolnym do rozstrzygnięcia wielkiej kampanii. Oczywiście był to dopiero początek historii artylerii. Wkrótce miały pojawić się działa o małych kalibrach i smukłych lufach, wyrzucające pociski z dużą prędkością początkową, demolujące fortyfikacje znacznie skuteczniej niż wielkie bombardy Urbana, a balistyka zamieniła się w skomplikowaną naukę ścisłą. Turecka artyleria, najdoskonalsza na świecie, miała siać grozę w Europie jeszcze przez ponad dwieście lat.

Konstantynopol, zamieniony przez Mehmeda Zdobywcę w stolicę tureckiego imperium, długo jeszcze był krwawiącą raną w sercach prawosławnych Greków, spadkobierców bizantyjskiego dziedzictwa. Po odzyskaniu przez nich niepodległości pojawiła się „megali idea” – wielka idea – chęć odzyskania wszystkich ziem zamieszkiwanych przez Greków, w tym i Konstantynopola. Jednak rozpoczęta przez Greków w 1919 roku wojna z Turcją zakończyła się porażającą katastrofą, z deportacjami, czystkami etnicznymi i masowymi mordami zamieszkujących azjatyckie wybrzeże Greków. Stosunki między oboma państwami pozostały zresztą napięte do dziś.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną