Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wyrok TK w sprawie ustawy o IPN: krok wstecz czy krok w bok?

Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego to dopiero początek rozmowy o tym, jak możemy zakończyć historyczne spory polsko-ukraińskie, a także polsko-polskie. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego to dopiero początek rozmowy o tym, jak możemy zakończyć historyczne spory polsko-ukraińskie, a także polsko-polskie. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Trybunał Konstytucyjny ważył racje długo i wreszcie uznał za niezgodne z konstytucją zapisy o „ukraińskich nacjonalistach” i „Małopolsce Wschodniej”. Ale może to orzeczenie jest tylko jakimś unikiem?

„Dziękuje prezydentowi i Trybunałowi Konstytucyjnemu” – tak orzeczenie o niezgodności przepisów o „ukraińskich nacjonalistach” i „Małopolsce Wschodniej” w ustawie o IPN skomentował prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. Z jednej strony ma za co dziękować, bo w toku rozpoczynającej się kampanii prezydenckiej nad Dnieprem dostał od polskiego sąsiada wreszcie jakiś podarunek – Warszawa wycofuje się z części zapisów ustawy o IPN, którą powszechnie na Ukrainie krytykowano. Poroszenko potrzebuje sukcesów na gwałt.

Z drugiej strony trzeba spytać, czy Poroszenko wie dokładnie, za co dziękował i czy decyzja Trybunału naprawdę kończy spór?

Jak pokazaliśmy Ukraińcom, gdzie ich miejsce

Przypomnijmy kontekst: jeszcze pół roku temu negowanie zbrodni „ukraińskich nacjonalistów” miało być – przynajmniej formalnie – karane nawet trzema latami więzienia, tak jak przypisywanie Polakom zbrodni nazistowskich. Na to drugie ostro zareagowały Izrael i Stany Zjednoczone, więc wycofano się z odpowiednich zapisów (artykuły 55a i 55b), na chybcika wprowadzając zmiany do ustawy. Ponieważ jednak robiono to właśnie pod naciskiem Waszyngtonu i Tel Awiwu, to pozostawiono owych „ukraińskich nacjonalistów” i „Małopolskę Wschodnią” (dokładnie w artykułach: 1 pkt 1 lit., tiret 3 oraz 2a). Kijów bowiem nie miał takich możliwości nacisku na Warszawę jak nasz wielki sojusznik zza Atlantyku. Po drugie, toczy się zimna wojna o historię między Polską a Ukrainą i prawo przyjęte przez Polski Sejm było odwetem za ustawy gloryfikujące UPA przyjęte na Ukrainie w 2015 r.

O ile więc „wymiękliśmy” przed Amerykanami, o tyle Ukraińcom pokazaliśmy ostentacyjnie ich miejsce – bo przecież zapisy dotyczące negowania zbrodni ukraińskich nacjonalistów można było przy okazji także zmienić i Trybunał nie miałby już nic do roboty. A tak pokazano, że z jednymi krajami liczymy się bardziej, z drugimi mniej.

Trybunał Konstytucyjny zaleca tylko korektę ustawy

Szansą na załagodzenie konfliktu z Ukraińcami było zaskarżenie kilku przepisów ustawy o IPN przez prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał ważył racje długo i wreszcie wczoraj uznał za niezgodne z konstytucją zapisy o „ukraińskich nacjonalistach”, którzy popełniali zbrodnie przeciw Polakom w latach 1925–50, a w tym największą: „udział w ludobójstwie obywateli II RP na terenach Wołynia i Małopolski Wschodniej”. Ale, jak czytamy, „Trybunał badał powyższe przepisy jedynie w zakresie dotyczącym zwrotów »ukraińscy nacjonaliści« oraz »Małopolska Wschodnia«”. O to zresztą dokładnie prosił prezydent (wnioskował też o zbadanie art. 55a, ale z racji tego, że Sejm już wcześniej go uchylił, Trybunał się nim nie zajmował).

Efekt? „Trybunał stwierdził, że użyte w ustawie o IPN pojęcia »ukraińscy nacjonaliści” oraz »Małopolska Wschodnia« nie zostały zdefiniowane przez ustawodawcę”, a to oznacza sprzeczność z konstytucją.

Pojęcie „ukraiński nacjonalista” jest tak ogólne, że rzeczywiście Trybunał nie miał innego wyjścia, jak tylko je zakwestionować. Tak samo sformułowanie „Małopolska Wschodnia” budziło oczywisty sprzeciw, bo mogłoby sugerować, że Polacy roszczą sobie prawa do tych ziem. W epoce po aneksji Krymu i różnych rewelacjach polskich polityków, którym Władimir Putin jakoby proponował podział Ukrainy, zapisy takie mogły niepokoić. Trybunał nie wdawał się jednak w takie rozważania, uznał po prostu, że sformułowanie jest niekonstytucyjne.

Niemniej „wymienione wyżej przepisy pozostają w systemie prawnym, ale bez zwrotów uznanych przez Trybunał za niekonstytucyjne”. Trybunał zatem zaleca, aby „ustawodawca [podjął] działania zmierzające do stosownej modyfikacji redakcyjnej wskazanych wyżej przepisów”.

Wciąż niejasne przepisy ustawy o IPN

Co z tym zaleceniem zrobi ustawodawca, czyli Sejm, czyli nasi politycy – trudno przewidzieć. Jeśli czeka nas, nawet tylko przy okazji drobnej „stosownej modyfikacji redakcyjnej”, kolejna sejmowa i publiczna dyskusja na temat ukraińskich zbrodni na Polakach, może być gorąco. Tym bardziej że w tym roku Ukraińcy mają wybory prezydenckie i parlamentarne, a my w Polsce wybory do Parlamentu Europejskiego i także parlamentarne. Kampanie wyborcze raczej nie sprzyjają łagodzeniu języka debaty publicznej.

Sytuacja po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego pozostaje więc niejasna. Nie wiadomo, czy orzeczenie oznacza krok wstecz (czyli paradoksalnie wyjście Ukraińcom naprzeciw), czy jakiś unik. Wykreślenie tylko tych kilku najbardziej kontrowersyjnych zwrotów chyba nie pozbawia zupełnie ustawy jej antyukraińskiego ostrza. Pozostaje wiele wątpliwości i znaków zapytania.

Obowiązuje bowiem art. 55 ustawy o IPN, który brzmi: „Kto publicznie i wbrew faktom zaprzecza zbrodniom, o których mowa w art. 1 pkt 1, podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat 3”. Zaś artykuł do 1 pkt 1, do którego odsyła art. 55, już po wykreśleniu „ukraińskich nacjonalistów” mówi w dalszym ciągu o zbrodniach „członków ukraińskich formacji kolaborujących z Trzecią Rzeszą Niemiecką”.

Pole do interpretacji jest tu wciąż bardzo duże, bo Ukraińców, którzy przewinęli się przez formacje kolaborujące z Trzecią Rzeszą, znaleźć nietrudno. Jak np. interpretować liczne lokalne porozumienia UPA z Niemcami w 1944 r.? Czy to była kolaboracja?

Nawiasem mówiąc, artykuł 55 budził już wątpliwości rzecznika prawa obywatelskich Janusza Kochanowskiego, który w 2008 r. skarżył go (bezskutecznie) do Trybunału.

Artykuł 2a nadal zaś mówi o czynach popełnionych w latach 1925–50. A przecież wskazywano, że zakres czasowy owych ukraińskich zbrodni, o których mowa w przepisach, czyli lata 1925–50, ma się nijak do historii Polski i do kolaboracji z Trzecią Rzeszą, która istniała w latach 1933–45. Daty te natomiast wiążą się ściśle z historią Związku Radzieckiego i zwalczania przez to państwo ruchu ukraińskich nacjonalistów na swoim terytorium. Dlatego krytycy ustawy podejrzewali, że te zapisy powstały z inspiracji innego państwa.

Te zapisy, gdy między Polską a Ukrainą jest dobrze, mogą się okazać zupełnie martwe. W chwilach napięć z Ukrainą zawsze jednak mogą zostać przypomnianie.

Czytaj także: Historia w rękach polityków to śmiertelnie niebezpieczna broń

Polska–Ukraina. Gaszenie sporu czy gaszenie tematu

Zatem orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego to dopiero początek rozmowy o tym, jak możemy zakończyć historyczne spory polsko-ukraińskie, a także polsko-polskie. Można się zastanawiać, dlaczego Trybunał ogłosił swą decyzję właśnie teraz. Może obecna władza chce powygaszać kilka gorących tematów, bo doszła do wniosku, że otwarto zbyt wiele frontów? Jeśli tak, dobrze. O woli poprawy wzajemnych stosunków mogą świadczyć choćby dwie wizyty Jacka Czaputowicza na Ukrainie w dość krótkim czasie – bo w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy.

Jeśli więc intencją Warszawy było wyciągnięcie ręki na zgodę (i w nadziei na zmianę ukraińskiego prawa), to trzeba się cieszyć. Jednak jednak biorąc pod uwagę sytuację polityczną na Ukrainie, trzeba być przygotowanym, że ręka ta może przez jakiś czas pozostać w próżni.

Reklama
Reklama