Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Afera mailowa. Ile ma do powiedzenia „prezes Julia”?

Prezes TK Julia Przyłębska i prezydent RP Andrzej Duda. 21 lipca 2020 r. Prezes TK Julia Przyłębska i prezydent RP Andrzej Duda. 21 lipca 2020 r. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Najnowsze ujawnione maile – rząd nie chce zająć stanowiska, czy są fałszywe, czy prawdziwe – pokazują, że Julia Przyłębska mogła być konsultowana w sprawie wyboru osoby, która miałaby kierować Izbą Kontroli Nadzwyczajnej w Sądzie Najwyższym. To dziwne i nie ma umocowania w prawie.

Z zamieszczanej od kilku miesięcy w internecie korespondencji, która miała zostać zhakowana z konta szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka, wynikają różne ciekawe rzeczy. Najświeższa ma wskazywać na to, że prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska niekoniecznie jest tylko strażniczką wykonywania przez Trybunał woli władzy politycznej, jak można było wnioskować do tej pory. Wygląda na to, że ma także na decyzje tej władzy wpływ. Że jest graczem, a nie pionkiem.

Czytaj też: PiS dalej gra z Unią. Słowa Morawieckiego zakrawają na kpinę

Co konsultuje „prezes Julia”

Najnowsze ujawnione maile – rząd nie chce zająć stanowiska, czy są fałszywe, czy prawdziwe – pokazują, że Przyłębska mogła być konsultowana w sprawie wyboru osoby, która miałaby kierować Izbą Kontroli Nadzwyczajnej w Sądzie Najwyższym. Konsultować miał się z nią sam premier Morawiecki.

Fragment ujawnionej korespondencji w tej sprawie brzmi tak: „Mateusz, odwiedziłem rano ministra Muchę [ministra w Kancelarii Prezydenta] w pałacu i odbyliśmy rozmowę, w której grzecznie z należytą atencją, ale stanowczo przedstawiłem sytuację odnośnie L. Boska [wówczas szefa Prokuratorii Generalnej, świeżo mianowanego na sędziego SN]. Początkowo przyjął to słabo ale po upewnieniu go o tym, że nikt nie chce politycznie tego wykorzystywać trochę się uspokoił. Po rozmowie z PAD [prezydentem] zadzwonił i przedstawił propozycję. Prosił o przygotowanie (o ile to możliwe pilne) listy osób, które krytycznie oceniasz i nie widzisz możliwości kontrasygnowania na stanowisko szefa nowej izby SN. Z pozostałych tzn. tych, którzy są do zaakceptowania przez Ciebie, PAD wybierze szefa. To rozwiązanie da wam obu możliwość wpływu na obsadę tego stanowiska. Rozmawiałem krótko telefonicznie wieczorem z prezes Julią i streściłem tę rozmowę. Odniosła się pozytywnie do pomysłu i poprosiła abyś do niej zadzwonił – chciałaby porozmawiać z Tobą na ten temat”.

To, że premier brał udział w typowaniu kandydata do kierowania Izbą Kontroli Nadzwyczajnej SN, nie jest dziwne – musi kontrasygnować decyzje prezydenta, które nie wynikają z jego konstytucyjnych prerogatyw, więc jest oczywiste, że zanim prezydent kogoś wskaże, może chcieć wiedzieć, czy premier to zaaprobuje. Co nie zmienia faktu, że wprowadzone przez PiS prawo, wedle którego obsada kierowniczych funkcji w izbach Sądu Najwyższego zależy od decyzji władzy politycznej, jest patologią naruszającą zasadę trójpodziału władzy.

Natomiast wynikający z treści maili udział w tym opiniowaniu prezeski Trybunału jest dziwny i nie ma umocowania w prawie. Mogłoby się zdarzyć, że jakiś polityk zasięgałby jej opinii o konkretnej osobie, jeśli byłaby ona np. pracownikiem Trybunału Konstytucyjnego. Ale Leszek Bosek tam nie pracował. Albo więc Julia Przyłębska ma taką pozycję, że politycy czują się obowiązani do konsultacji z nią, albo może występować w roli zaufanego człowieka, przez którego rozmawia się np. z Jarosławem Kaczyńskim, gdy chce się poznać jego zdanie. Wtedy trzeba by założyć, że aby porozmawiać ze swoim wicepremierem, premier Morawiecki musi szukać pośrednika. Możliwe też, że to sam Kaczyński odesłał premiera do „prezes Julii” jako bardziej kompetentnej w sprawie obsady wysokich stanowisk w Sądzie Najwyższym.

Czytaj też: Wyrok Trybunału Przyłębskiej może być groźny dla miejsca Polski w UE

Salon polityczny „prezes Julii”

Tak czy inaczej, cała sprawa nakreślona w wyciekających mailach pozwala przypuszczać, że „prezes Julia” ma coś do powiedzenia nie tylko w sprawie obsady tego jednego stanowiska w Sądzie Najwyższym. I nie tylko w SN. Może PiS konsultuje z nią kandydatury na sędziów TK? Ciekawe też, w jakich relacjach jest z pierwszą prezes Sądu Najwyższego Małgorzatą Manowską. Czy Manowska pyta ją o opinię w sprawie „aresztowania” korespondencji do Izby Dyscyplinarnej? Albo w sprawie ewentualnego tymczasowego zawieszenia tej izby, o czym postanowił TSUE?

Ciekawe też, kto oprócz prezesa Kaczyńskiego zapraszany jest na jej słynne obiady. Czy bywa tam premier? Marszałkowie Sejmu z PiS i prominentni politycy partii rządzącej? A może szef TVP Jacek Kurski? A może i ministrowi-prokuratorowi Ziobrze udało się tam wkręcić? W końcu i on ma sprawy do przedyskutowania, jak choćby te swoje „kilkanaście projektów reformy sądownictwa” blokowane w rządzie.

Czytaj też: W Trybunale Przyłębskiej znowu coś się zacięło

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną