Jeśli zespół rockowy decyduje się opowiedzieć o swojej nowej piosence w transmisji na cały świat, ale średnia wieku zbliża się do osiemdziesiątki, może chodzić tylko o The Rolling Stones. Piosenka nosi tytuł „Angry”, oparta jest na riffie gitarowym, który łatwo zidentyfikować jako dzieło Keitha Richardsa – i równie łatwo pomylić z którymś z riffów z lat 70. lub 80. – a w tekście bohater prosi kogoś, zapewne dziewczynę, żeby się na niego nie gniewała, bo jest zdesperowany i nie może jasno myśleć. Żeby o nim zapomniała, ale zachowała wspomnienia.
Można uznać, że to jakaś forma pożegnania w stylu Micka Jaggera, ale w tym wypadku służy jako promocyjna salwa powitalna nowego albumu 60-letniej grupy. Pierwszej od 18 lat płyty, zatytułowanej „Hackney Diamonds” (od nazwy londyńskiej dzielnicy, gdzie zresztą odbyła się ta transmitowana w sieci premierowa konferencja z Jimmym Fallonem), która ukaże się 20 października. Pierwszej piosence towarzyszy klip, dość szablonowo ogrywający wcielenia członków grupy z różnych lat, patrzące z billboardów na jadącą kabrioletem i wijącą się w dość erotycznym tańcu kobietę. Z pozoru nie ma więc w tym nic nowego.
Czytaj też: Sympathy for pani Krystyna Pawłowicz
Stonesi otwierają zakład
Pierwszy jasny sygnał tego, że płyta się ukaże, dostaliśmy w sierpniu – zespół dał wtedy zabawne ogłoszenie w lokalnej „Hackney Gazette”. Była to reklama firmy szklarskiej (podobno w Hackney ten rodzaj usług przydaje się często, szczególnie – jak twierdzi Jagger – po sobotnich nocach).