Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Śmigulski zdjęty, zaskoczenia nie ma. Co teraz czeka PISF i polskie kino?

Radosław Śmigulski Radosław Śmigulski Wojciech Stróżyk / EAST NEWS
Odwołanie Radosława Śmigulskiego ze stanowiska dyrektora PISF było przez środowisko filmowe oczekiwane, choć nie wszyscy skrajnie krytycznie oceniają jego ponadsześcioletnie rządy. Trudno przewidzieć, czy jego następca będzie wyraźnie lepszy.

Czwartkową decyzję ministra Bartłomieja Sienkiewicza, pozbawiającą Radosława Śmigulskiego szefostwa PISF, poprzedziły protesty kilku organizacji zrzeszających różne grupy interesów. Związek Zawodowy Reżyserów Polskich – Gildia Reżyserów Polskich, Gildia Scenarzystów Polskich, Krajowa Izba Producentów Audiowizualnych, „Kobiety Filmu” oraz Studio i Szkoła Andrzeja Wajdy wystosowały pod koniec stycznia list otwarty do ministra kultury, w którym domagały się zdymisjonowania Śmigulskiego. Padły w nim poważne zarzuty. Od stosowania cenzury i zniszczenia systemu eksperckiego opartego na opiniach liderów po dyktatorskie metody zarządzania, nieakceptowalne w tak newralgicznej dla przemysłu kinematograficznego instytucji.

Śmigulski władzę miał absolutną

Polski Instytut Sztuki Filmowej dysponuje gigantycznym budżetem. Przykładowo w samym tylko 2021 r. łączne jego przychody wyniosły 427 mln zł. Śmigulski skwapliwie korzystał z przypisanego do sprawowanej przez niego funkcji przywileju zabierania decydującego głosu. Doradcy i eksperci od wniosków o dotacje służyli mu jako tło. Mógł się stosować do ich wskazań albo nie. Zezwalają na to stosowne przepisy dające dyrektorowi PISF w zasadzie nieograniczoną władzę. Śmigulski miał słabość do samodzielnych rządów, co w naturalny sposób rodziło napięcia i konflikty. Nie wszystkim jego wybory się podobały, więc rosła frustracja. Także wśród urzędników PISF narzekających na mobbing, za co bywało, że tracili pracę.

Im bardziej Śmigulski czuł się pewnie, co zapewniało mu polityczne poparcie PiS, tym śmielej branża krzyczała, domagając się np. przywrócenia opiniotwórczej roli Rady PISF jako ciała reprezentującego rynek, środowisko filmowe oraz płatników na rzecz PISF. Żądano współdecydowania, dzielenia się odpowiedzialnością, większego krytycyzmu wobec działań dyrektora i jego decyzji.

Śmigulski konsekwentnie zaprzeczał oskarżeniom, odpowiadając niezadowolonym, że respektuje zasady demokratyczne, wcale nie dofinansowuje wyłącznie produkcji wypełniających polityczną agendę prawicy. Oprócz patriotycznego kina historycznego wspierał dzieła Holland, Koszałki, filmy o tematyce LGBT. W wywiadzie opublikowanym w tym tygodniu w „Polityce” na pytanie, czy powinien odejść, Małgorzata Szumowska twierdzi, że złym dyrektorem nie był. „Personalnych opinii, jakie krążą na jego temat, nie zamierzam komentować. Z mojej perspektywy powinno się go oceniać jako menedżera. Ponieważ wspierał filmy Holland i całej masy innych filmowców, w tym moje, nie mam powodów, by narzekać”.

Zapaści w polskim kinie nie było. Ale...

Niespełna siedem lat dyktatorskich, jak twierdzą jego oponenci, metod zarządzania – wbrew pozorom – nie zapisało się jako okres zapaści polskiego kina. Tąpnięcia pod rządami Śmigulskiego nie było. Cieszyliśmy się z oscarowych nominacji („Twój Vincent” Kobieli, „Boże ciało” Komasy, „IO” Skolimowskiego). Zaznaczaliśmy obecność na prestiżowych festiwalach (m.in. „Twarz” Szumowskiej na Berlinale, „Zimna wojna” w Cannes, „Kobieta z…” w Wenecji). Fenomenalnie radziły sobie mniejszościowe koprodukcje: „Aida”, „Strefa interesów”, a tegorocznym sukcesem będzie prawdopodobnie „The Girl With a Needle” Magnusa von Horna, film zakwalifikowany w dniu dymisji Śmigulskiego do canneńskiego konkursu głównego. Chociaż oczywiście grono niezadowolonych też rosło. Wojciech Smarzowski czy Agnieszka Holland przy ostatnich swoich projektach nawet nie aplikowali do PISF, wiedząc, że Śmigulski nie dałby im na nie pieniędzy. A to zapewne tylko wierzchołek góry.

Odwołujący Śmigulskiego Bartłomiej Sienkiewicz zapowiedział, że już wkrótce zostanie ogłoszony konkurs na nowego dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i że środowisko musi być obecne przy transparentnym procesie jego powołania. Co daje nadzieję, że zostanie wybrany właściwy człowiek, chociaż trudno na tym etapie wskazywać konkretne nazwiska. Pytanie, czy ta osoba oprze się pokusie władzy absolutnej, której uległa także poprzedniczka Śmigulskiego Agnieszka Odorowicz, pozostaje otwarte.

Do czasu wyłonienia nowego szefa PISF p.o. dyrektora będzie Kamila Dorbach, prawniczka, która w latach 2019–23 zajmowała się piarem w tej instytucji.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Mamy wysyp dorosłych z diagnozami spektrum autyzmu. Co to mówi o nich i o świecie?

Przez ostatnich pięć lat diagnoz autyzmu w Polsce przybyło o 100 proc. Odczucie ulgi z czasem uruchamia się u niemal wszystkich, bo prawie u wszystkich diagnoza jest jak przełącznik z trybu chaosu na wyjaśnienie, porządek. A porządek w spektrum zazwyczaj się ceni.

Joanna Cieśla
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną