Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Brigitte Bardot: ikona światowa, ale symbol Francji lat 60. i 70. Czy zmieniła się tak jak cały kraj?

Brigitte Bardot Brigitte Bardot Raymond Depardon / Magnum Photos / Forum
Była chyba jedyną francuską gwiazdą o tak skrajnych poglądach. Miłośnicy kina mają z tym poważny problem. Inni starają się tłumaczyć, że ikona zmieniała się jak sama Francja, w której rzeczywiście następuje zwrot ku skrajności.

Oczywiście pisaliśmy o niej jeszcze w dniu jej śmierci. Do bardzo kompetentnej sylwetki filmowej tej legendarnej postaci (pióra naszego krytyka Janusza Wróblewskiego) chciałem dodać o Brigitte Bardot kilka czysto francuskich uwag.

Jeszcze w 1951 r., kiedy BB miała niespełna 17 lat, trafiła na okładkę znanego tygodnika „Paris Match” z tytułem „To, co zmieni Francję”. Tytuł okazał się proroczy, ale musiał być dziełem przypadku, gdyż w 1951 r. nikt nie mógł przewidzieć ani późniejszej kariery aktorki, ani zmian, jakie we Francji zaszły.

Bądźmy realistami, żądajmy niemożliwego

Brigitte Bardot była symbolem Francji przez dziesiątki lat – tak w przenośni, jak i dosłownie. Posłużyła rzeźbiarzowi Aslanowi (nawiasem mówiąc, znanemu przede wszystkim jako grafik erotycznego magazynu „Lui”) do wyrzeźbienia sylwetki Marianny, rewolucyjnego symbolu Francji, a popiersia Marianny stoją w siedzibach tysięcy francuskich gmin. BB pierwsza zastąpiła klasyczne popiersia rzeźbione jeszcze w XIX w. – Aslan wyrzeźbił ją w pamiętnym 1968, dla Francji roku studenckiej, młodzieżowej rewolty, która przyniosła głęboką zmianę obyczajów. Przypomnijmy, że jednym z głównych haseł maja 1968 było: „Bądźmy realistami – żądajmy niemożliwego!”.

Jednym z wczesnych zwiastunów tej zmiany był film, który Brigitte Bardot wprowadził na światową scenę: „I Bóg stworzył kobietę” z 1956. Aktorka miała wówczas 22 lata. Film – o dziwo – zaliczył klapę w samej Francji, ale w USA wywołał niemal trzęsienie ziemi, wrzawę obyczajową w duchu głośnych wówczas komentarzy prasowych: Bóg stworzył kobietę, zgoda, ale Brigitte Bardot to kreacja diabła!

Stowarzyszenia obrońców cnót katolickich i protestanckich mobilizowały Amerykanów przeciw „satanicznemu” filmowi skłaniającemu jakoby do rozpusty, a w Lake Placid jakaś organizacja katolików wykupiła wszystkie bilety na seanse, by storpedować wyświetlanie. Grożono widzom ekskomuniką i być może to przyczyniło się do rekordów oglądalności: 16,5 mln odbiorców w USA na filmie z Europy!

Czytaj też: „O wieku przypominają mi tylko plecy i kolana”. 90-letnie Sophia Loren i Brigitte Bardot

Brigitte Bardot i syndrom lolity

Inicjały aktorki, BB, czyta się po francusku tak samo jak rzeczownik „dziecko”. Simone de Beauvoir, wielka pisarka i filozofka francuska, jedna z czołowych promotorek ruchu emancypacji kobiet, w eseju z 1959 r. pt. „Brigitte Bardot i syndrom Lolity” oceniła, że dominująca erotyczna obecność na ekranie była feministycznym wyzwaniem dla „tyranii męskiego patrzenia (na świat)” okiem kamery filmowej. Wyzwanie to – oceniła de Beauvoir – upadło, ale była to jednak porażka szlachetna.

Chociaż Brigitte Bardot pracowała na ekranie z najbardziej wówczas cenionymi i głośnymi francuskimi reżyserami filmowymi, sama – przynajmniej tak mówiła publicznie – nie ceniła tytułów, w których występowała. Wyjątek robiła tylko dla kryminału „Prawda” słynnego Henri-Georges’a Clouzota. Za komedię westernową „Viva Maria!” z 1965 r. – w której grała ze słynną Jeanne Moreau – otrzymała (jedyną w karierze – aż trudno uwierzyć) nominację do nagrody dla najlepszej aktorki zagranicznej od British Academy of Film and Television Arts.

W 1973 r. ogłosiła, że wycofuje się z aktorstwa. Ci, którzy się w tamtym roku urodzili, są już po pięćdziesiątce; znają BB najwyżej z lektur, zapewne w ogóle jej na ekranie nie widzieli. Może pisać o gwieździe należałoby w dziale „historia”?

Do tej uwagi skłania mnie sława modnego francuskiego miasta na Lazurowym Wybrzeżu – Saint-Tropez. BB kupiła tam – wówczas tanio – dom. Późniejsza sława – dosłownie nie mogła się nigdzie ruszyć bez rzeszy fotografów – była jednym z głównych czynników przekształcenia wioski rybackiej w stolicę snobistycznych wakacji. Nawiasem mówiąc, kiedy dużo później aktorka skarżyła się w prasie na pogorszenie warunków zamieszkiwania w Saint-Tropez, mer miasta pytał: a kto do nas sprowadził rozpasanie i rozwiązłość?

Czytaj też: Brigitte, ach, Brigitte!

Niech żyje Bardot

Żegnając ikonę kultury, prezydent Francji Emmanuel Macron napisał, że ucieleśniała życie wypełnione wolnością. Być może tak, ale od strony politycznej obraz jest skomplikowany i zupełnie niechwalebny. Trzeba jednak przypomnieć incydent z jej młodości, kiedy trwała wojna w Algierii, przez którą przewinęło się aż 2 mln francuskich poborowych. Radykalni zwolennicy Algierii Francuskiej utworzyli zbrojną organizację OAS wymuszającą na znanych Francuzach pieniądze na finansowanie walki. Z takim żądaniem jakiś agent OAS zwrócił się do sławnej już w 1961 r. aktorki. Odważna Bardot upubliczniła sprawę, oświadczając prasie, że nie da się zastraszyć, a protestuje dlatego, iż „nie chce żyć w kraju nazistowskim”. Stała się wtedy przez jakiś czas bohaterką francuskiej lewicy; prasa odnotowała manifestacje dokerów w Dunkierce pod sztandarami komunizującej centrali związkowej CGT – z hasłem „Niech żyje Bardot!”.

Trudno aż uwierzyć, że w latach 90. ubiegłego stulecia Brigitte Bardot napisała o Francji: „Kochany kraj mego dzieciństwa! Stał się przygaszony, smutny, uległy, chory, nadpsuty, zdziesiątkowany, zwyczajny, pospolity, wydany królestwu mętów i złodziei, jego światła zgasły”.

Co gorsza, ratunek dla Francji widziała w rządach skrajnej prawicy, otwarcie popierając Front Narodowy. Życie osobiste połączyło się tu z postawą polityczną. W 1991 r. Bardot zawarła małżeństwo z Bernardem d’Ormale, przedsiębiorcą i doradcą Jean-Marie Le Pena, twórcy Frontu Narodowego i ojca dzisiejszej przywódczyni ruchu Marine Le Pen. W tym małżeństwie pozostawała przez ponad 30 lat, do końca życia. Była chyba jedyną francuską gwiazdą o tak skrajnych poglądach. Owszem, nostalgię za dawną Francją dzieliła z inną ikoną francuskiego kina, Alainem Delonem, ten jednak nigdy nie posunął się do wypowiedzi rasistowskich i antyislamskich.

Miłośnicy kina mają z tym poważny problem. Czasem tłumaczą, że Brigitte Bardot jako ucieleśnienie wolności kobiety mogła odrzucać konwenanse społeczne, przesuwać granice tego, co wolno powiedzieć – np. że „ciąża jest stanem poniżenia kobiety” – i że nie wiadomo, co było z jej strony po prostu świadomą prowokacją, a co prawdziwymi poglądami. Inni starają się tłumaczyć, że długowieczna gwiazda zmieniała się jak sama Francja, w której rzeczywiście następuje zwrot ku skrajności. Oby tak się ostatecznie nie stało, bo w 2027 r. będziemy mieli tam wybory prezydenckie, a ruch Le Pen ma na razie największe szanse zwycięstwa.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej

Autorskie podsumowanie 2025 r. w polskiej literaturze.

Justyna Sobolewska
16.12.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną