Ludzie i style

W finale mundialu Francja spotka się z Chorwacją

Kibice chorwackiej drużyny Kibice chorwackiej drużyny Denis Tyrin / Forum
Chorwacja pierwszy raz w swej krótkiej historii znalazła się w finale mundialu. Ale wydaje się, że Francuzi mają więcej piłkarskich atutów.

Po trzeciej dogrywce Chorwacja pierwszy raz w swej krótkiej historii znalazła się w finale mundialu. W jednej drugiej z Anglią w normalnym czasie było 1:1. W dogrywce Mario Mandżukić był tym, który pozbawił Anglików nadziei na jeszcze większy sukces.

Chorwaci czuli w kościach dogrywki

To był dziwny mecz. Wydawało się, że piękne i skuteczne kopnięcie angielskiego obrońcy Kierana Trippiera po kilku minutach gry da sygnał do szalonego zrywu Chorwatów. Tymczasem oni każdym ruchem dawali do zrozumienia, że czują w kościach dogrywki (i karne) z Danią i Rosją. Wydawało się, że oba półfinały będą piłkarsko monotonne i co tu dużo mówić – dość nudnawe dla kibiców neutralnych.

Już się zacząłem zastanawiać, czy Anglicy, gdy po ponad półwieczu znów znajdą się w finale, będą mieli jakieś szanse z na pewno bardziej gwiazdorskimi i bardziej wypoczętymi Francuzami. Aż przyszła 68. minuta. Gol Ivana Perisicia. I wszystko się zmieniło.

Czytaj także: Mundial jednak dla Europejczyków

Dwie Chorwacje, jedna Anglia

Okazało się, że trener Zlatko Dalić przygotował na ten występ dwie Chorwacje. Najpierw przez ponad godzinę ospałą, skłaniającą do rozmyślań pt. „co by było, gdyby nie te mordercze dodatkowe dziesiątki minut w dogrywkach?”. A później, po bramce, tę drugą Chorwację, która przez długi czas nie potrzebowała nawet zmian, żeby co chwila nękać pogubionych Anglików pomysłowymi atakami. I tak było do końca. Pokażcie mi tego, który przygotowuje chorwackich chwatów kondycyjnie! No i żeby jeszcze powiedział, jak to się robi.

Anglia Garetha Southgate’a ze swoją młodzieżą osiągnęła więcej niż wielu jego poprzedników. Sprawiła, że przez moment można było nawet na poważnie rozpatrywać, czy możliwe jest bezpośrednie nawiązanie do prehistorii, czyli mistrzowskiego tytułu w 1966 r. Rosyjski wynik sprawił, że kamizelkę Southgate’a będziemy jeszcze długo oglądać. Wygląda na to, że Harry Kane z kolegami nabiorą apetytów na pisanie kolejnych rozdziałów z ich nazwiskami w roli bohaterów.

Natomiast Chorwacja Zlatko Dalicia właśnie osiągnęła coś, co żadnym jej poprzednikom się nie udało. I w tym składzie już się nie uda. Bo przecież nawet najlepsze sposoby na fizyczną odnowę nie sprawią, że 33-letni Luka Modrić i kilku innych 30-latków z zespołu dotrwa w tak zadziwiającej formie do kolejnego mundialu. Ale tym nikt się dzisiaj w Zagrzebiu nie przejmuje.

Czytaj także: Pora wyciągnąć wnioski z polskiej hucpy wokół mundialu

Kto wygra: Francja czy Chorwacja?

Chorwacja może być przecież od niedzieli mistrzem świata. Gdyby opierać się na doświadczeniu tego turnieju, to ich rywale skapitulują, jeżeli w normalnym czasie będzie remis i trzeba będzie hasać kolejne pół godziny oraz ewentualnie celować do bramki w ostatecznej rozgrywce na rzuty karne.

Poważnie rozpatrując szanse obu najlepszych reprezentacji, trzeba wziąć pod uwagę, że Francuzi Didiera Deschampsa mają o jeden dzień więcej odpoczynku i że nikt ich nie nie zmusił do dogrywek. Ale nie tylko to przemawia za Francją. Chyba jednak mają ciut więcej piłkarskich atutów. Ale czy to ciut zrobi różnicę? Tego nie jestem pewien.

Czytaj także: Na boisku trzeba ruszyć głową

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama