Super Bowl, czyli sport, Taylor Swift i teorie spiskowe. Co to za fenomen?
Wstępne dane dotyczące oglądalności tegorocznego finału ligi futbolu amerykańskiego mówią o rekordowych 115 mln widzów, którzy zasiedli przed telewizorami, by zobaczyć, jak broniący tytułu Chiefs z Kansas City wygrywają w dogrywce z 49ers z San Francisco. Jednak w tym roku jeszcze bardziej niż w poprzednich latach można było zauważyć, że Super Bowl jest raczej wydarzeniem z zakresu popkultury niż sportu.
Mała liga, wielkie emocje
Super Bowl to, oczywiście, wciąż najważniejsze wydarzenie sportowe w USA. Pytani w sondzie ulicznej Amerykanie niemal jednogłośnie twierdzili, że zdobycie pucharu NFL jest trudniejsze niż zwycięstwo w piłkarskich mistrzostwach świata. To dobrze pokazuje, jak bardzo futbol amerykański znajduje się za oceanem w centrum sportowego życia. Informacje o zmianach w drużynach, rekordach poszczególnych zawodników, strategiach trenerów – to dla wielu widzów sprawy równie ważne co dla fanów piłki nożnej w Europie.
Jeśli nie ważniejsze, bo mała liga generuje naprawdę wielkie emocje. Do tego wspólne oglądanie Super Bowl jest jedną z niezmiennych amerykańskich tradycji. Internet na kilka dni przed meczem wypełnia się poradami, co przygotować na stół, jakimi przekąskami zaskoczyć gości i czy lepiej w czasie transmisji przegryzać chrupki, skrzydełka, czy kiełbaski.
Reklama krótka, ale droga
Finałowy wieczór to już od dawna wydarzenie mocno zakorzenione w świecie popkultury. Z racji rekordowych wyników oglądalności 30-sekundowy sport nadany w trakcie emisji (a przerw reklamowych jest wiele) kosztuje ok. 7 mln dol. Nic więc dziwnego, że na przestrzeni lat firmy uczyniły z reklam pokazywanych podczas Super Bowl osobne wydarzenie.