Nauka

Zima zła, czyli powrót do normalności

Zima w Szczecinie, 8 lutego 2021 Zima w Szczecinie, 8 lutego 2021 Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
Dość szybko zapomnieliśmy, że kiedyś, jeszcze kilkanaście lat temu, niemal wszystkie zimy były przez wiele dni surowe – to znaczy mroźne i śnieżne. I niemal nikogo nie dziwiły.

Teraz trzeba sobie o tym przypomnieć. Zawirowania i zmiany klimatyczne spowodowały, że po pierwsze, zatarły się granice między porami roku, a po drugie, zimy stały się łagodne, z kolei okresy letnie burzliwe i nieprzewidywalne. Z dużymi opadami. Niegdyś zjawiska te były bardziej wyrównane i możliwe do przewidzenia.

Po bestii – wyż. Też ze wschodu

Tegoroczna zima zaskakuje nas powtórnie. W styczniu mieliśmy do czynienia z wizytą tzw. bestii ze wschodu i przeszło tygodniowym okresem silnych spadków temperatury, nawet do poniżej –20 st. C w niektórych regionach kraju. Bestia została wywołana przez zaburzenia wiru okołobiegunowego (chodzi oczywiście o Biegun Północny). Wir ten zwykle trzyma w ryzach zimne masy biegunowego powietrza i nie pozwala im wędrować ku niższym szerokościom geograficznym. Niestety przez globalne zmiany klimatu wir coraz częściej się chwieje, rwie i dzieli, przez co tworzą się korytarze, którymi to powietrze może wędrować w dół. I tak przywędrowało także do Polski.

Ale dlaczego wir zwykle stabilny i mocny słabnie i dzieli się? Ponieważ została zaburzona cyrkulacja atmosferyczna. Cyrkulacja ta powinna być strefowa, a więc naśladująca rozkład stref klimatycznych na Ziemi. Zmiany klimatu spowodowały jednak, że miejscami pojawiają się w niej zaburzenia, przez co lokalnie może ze strefowej (równoleżnikowej) zmieniać się w południkową. I tak bardzo zimne powietrze może nagle wtargnąć z okolic bieguna do Europy lub Ameryki, a bardzo gorące z równika do Australii. Stąd notowane ostatnio rekordowe fale mrozów w Stanach Zjednoczonych i upałów w Australii.

Globalne ocieplenie i prąd strumieniowy

W przypadku niskociśnieniowego wiru polarnego zaburzenia cyrkulacji atmosferycznej zostały wywołane tzw. prądem strumieniowym. Prąd strumieniowy z kolei to stały i wąski strumień bardzo szybko przemieszczającego się powietrza z zachodu na wschód, niemal poziomy, pędzący z prędkością ponad 100 km/godz. na wysokości 10–12 km nad powierzchnią ziemi. To wyraźny pierścień stanowiący barierę dla chłodnych mas arktycznych, które nie mogą przedostawać się niżej, na średnie szerokości geograficzne.

Istnieją dwa główne prądy strumieniowe w okolicach polarnych obu półkul i dwa mniejsze po obu stronach równika, tzw. międzyzwrotnikowe. Globalne ocieplenie, w tym obszarów okołobiegunowych, spowodowało jednak, że różnica ciśnień między Arktyką a niższymi szerokościami zmniejsza się. To z kolei osłabia północny okołobiegunowy prąd strumieniowy, który zamiast być zwartym pierścieniem, zaczyna falować (a nawet mogą się tworzyć w nim luki). I właśnie to falowanie przenosi na południe bardzo zimne masy polarnego wiru arktycznego. Tak przybyła do nas w styczniu bestia ze wschodu, która szybko jednak się wycofała.

Czytaj także: Co ma do zimy w Polsce Ocean Indyjski?

Mróz i śnieg. Czeka nas długa zima?

Obecnie jednak sytuacja jest inna. Mamy bowiem do czynienia z częstym zimą rozbudowanym frontem atmosferycznym wysokiego ciśnienia nad Rosją. To ten potężny front zwykle powodował, że zimy bywały w Polsce mroźne, i to często przez wiele tygodni. Mroźne, ale też bardzo śnieżne, zwłaszcza gdy nad naszym terytorium łączyły się zimne masy powietrza rosyjskiego wyżu z ciepłymi i wilgotnymi niżami znad południa Europy. I z tym mamy do czynienia obecnie.

Spotkanie takie przynosi dwa efekty – silny mróz na wschodzie i obfite opady śniegu niemal na całym terytorium kraju. Należy pamiętać, że wszystkie opady, czy to deszczu, czy śniegu, gradu czy mżawki, są zawsze wywołane oddziaływaniem cieplnym. Jeśli dochodzi do spotkania dwóch frontów – zimnego i ciepłego – musi padać, a zimą musi padać śnieg.

Problem jest taki, że o ile nagłe, skierowane południkowo nietypowe wpływy zimna znad Bieguna Północnego są krótkotrwałe, o tyle zimowe wyże rosyjskie, typowe, zwykle bywają bardzo długie. Polska i rejony sąsiadujące z nami znajdują się akurat na styku obu przeciwstawnych frontów, zimnego, wyżowego znad Rosji i wilgotnych niżowych z południa Europy. To każe przypuszczać, że śnieżny i mroźny okres utrzyma się długo, może nawet tygodniami.

Czytaj także: Co się dzieje z pogodą i czy da się ją przewidzieć?

Ale tak bywało nie raz. Kiedyś niemal każdej zimy, potem co kilka lat, ostatnio dawno temu, jednak sytuacja taka nie jest niczym nadzwyczajnym. Mamy w Polsce klasyczną zimę, czyli w styczniu i lutym mroźną i śnieżną. Długo jej nie było, ale w tym roku wróciła do nas w całej okazałości. Jak to mówią, nie ma jednak tego złego... Po pierwsze surowe zimy zwykle dobrze wróżą na okres wiosenny i letni; jest więc spora szansa na to, że lato w tym roku będzie ciepłe i piękne. Po drugie – nie będziemy borykać się z suszą wiosenną, która jest bardzo groźna, ponieważ zaburza proces wegetacji roślin. Obyśmy tylko nie mieli po drodze powodzi, ale o to będziemy się martwić za dwa miesiące.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną