Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Krztusiec zbiera rekordowe żniwo w Czechach. Chorują dorośli i zagrażają dzieciom

To, że krztusiec z choroby wieku dziecięcego stał się zagrożeniem dla dorosłych, ma na tyle poważne konsekwencje, że tematem niezdiagnozowanego kaszlu powinni bliżej interesować się lekarze rodzinni. To, że krztusiec z choroby wieku dziecięcego stał się zagrożeniem dla dorosłych, ma na tyle poważne konsekwencje, że tematem niezdiagnozowanego kaszlu powinni bliżej interesować się lekarze rodzinni. StephanieFrey / Smarterpix/PantherMedia
Krztusiec jest jedną z dziesięciu chorób zakaźnych najczęściej powodujących zgony u najmłodszych dzieci. I odpowiadają za to ich dziadkowie oraz rodzice, bo to oni na ogół je zakażają. Ale dlaczego sami chorują?

Czechy mierzą się z rekordową liczbą zachorowań na krztusiec, więc przypomniano sobie o nim również w Polsce. Nazywany kiedyś chorobą przedszkolaków, już dawno stał się zagrożeniem dla dorosłych. W Czechach sensację wywołał 80-letni burmistrz Pragi Bohuslav Svoboda, który uczestniczył (bez maseczki) w posiedzeniu parlamentarnej komisji zdrowia, nie będąc jeszcze w pełni zdrowym, pod koniec kuracji antybiotykowej.

Można go uznać za symbol braku odpowiedzialności, choć posądzanie go o świadome rozprzestrzenianie choroby zakaźnej jest trochę na wyrost. Chyba że witał się z uczestnikami spotkania, całując ich w usta… Ale w ten właśnie sposób prędzej mógł zakazić swoje wnuki, bo to najczęstszy dziś wektor zakażania kokluszem (dawna nazwa krztuśca).

Nie dzieci zakażają dorosłych, tylko dorośli podczas niewinnych pocałunków zakażają niezaszczepione dzieci. Obecnie Czechy borykają się ze szczególnie wysoką falą krztuśca – od początku roku potwierdzono u naszych sąsiadów już 3084 zachorowania i jest to najwyższy wynik od 1963 r.

Czytaj też: Krztusiec, zwany dawniej kokluszem, kontratakuje

Profilaktyka przez szczepienia

Wzrost zachorowań na krztusiec spowodowany jest dwoma czynnikami: brakiem właściwego uodpornienia najmłodszych (stan wyszczepienia przeciwko tej chorobie w Polsce też już jest poniżej bezpiecznego poziomu 93 proc.) oraz utrata odporności wśród starszego pokolenia. Wprowadzenie w 1960 r. obowiązkowych szczepień doprowadziło do radykalnego spadku zachorowań na pewien czas, ale sześć dekad później sytuacja jest zupełnie inna, gdyż starsze pokolenie wciąż nie ma zwyczaju przyjmować przypominających dawek szczepionek, które z biegiem lat straciły zabezpieczającą moc.

Reklama