Niemcy o skośnych oczach
Niemiecki hipereksport: dla nich zysk, dla innych kłopot
W raporcie dla Kongresu USA, ogłoszonym 30 października przez Departament Skarbu, mówi się wprost, że w strefie euro kraje o dużych nadwyżkach powinny je zmniejszyć i wzmocnić popyt wewnętrzny. Raport wytyka Niemcom, że mieli nadwyżkę wyższą niż Chiny – w pierwszej połowie 2013 r. ich nadwyżka bilansu płatniczego sięgnęła 7 proc. PKB – zaś anemiczny wzrost popytu wewnętrznego w Niemczech utrudnia odzyskiwanie równowagi krajom w największych tarapatach. W rezultacie polityka Berlina wywołuje zarówno w strefie euro, jak i w całej gospodarce światowej tzw. deflationary bias, co oznacza, że słaby popyt przekłada się na niski wzrost, wysokie bezrobocie, zwłaszcza wśród młodzieży, i niską inflację. Na samym wstępie dokumentu widnieje informacja, że był on konsultowany zarówno z Radą Gubernatorów Rezerwy Federalnej, jak i kierownictwem Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Hojny dobroczyńca
Zarzutom wobec Niemiec towarzyszy umiarkowana pochwała Chin, których nadwyżka w bilansie wymiany z zagranicą (towarów, usług i kapitału) spadła z 10,1 proc. PKB w 2007 r. do 2,5 proc. PKB w pierwszej połowie 2013 r., co wynikało po części z faktycznej aprecjacji chińskiej waluty, choć Amerykanie podkreślają, że renminbi pozostaje nadal sztucznie niedoszacowane. Rząd mógł się także pochwalić, że deficyt na rachunku bieżącym USA spadł w drugim kwartale 2013 r. do 2,4 proc. PKB – najniższego poziomu od 15 lat. Raport przypomina, że jeśli chodzi o ożywienie, strefa euro ustępuje reszcie rozwiniętego gospodarczo świata: PKB jest nadal 3 proc. poniżej poziomu z pierwszego kwartału 2008 r.