Spółka Centralny Port Komunikacyjny – nawet nie w powijakach, tylko w szczerym polu – pochwaliła się zyskiem za 2022 r. Jest 28 mln zł na plusie – wobec straty 169 mln zł rok wcześniej. Choć w tzw. międzyczasie na polach pod Baranowem nie wylądował nawet słynny radziecki „kukuruźnik”, a te samoloty mogły wszak siadać choćby na przydrożnych wierzbach.
Czytaj też: Przez boisko na lotnisko. CPK obrasta w nowe absurdy
To odwrotnie niż lotnisko w Radomiu
Wiadomość finansowa dobra, bo uzasadnia istnienie spółki i nikt nie może się przyczepić, że minister Marcin Horała, pełnomocnik rządu ds. CPK, i reszta doi, dla swego wielkolotniskowego mirażu, budżet państwa. Czyli nas. Sceptyczni wobec CPK – a są tacy malkontenci – zadają sobie głupie pytania. Jak to? Nie działa, a już zarabia? To odwrotnie niż lotnisko w Radomiu, które działa, ale nie zarabia!
Tajemnicę finansowego sukcesu ujawnił Andrzej Alot, nowy wiceprezes CPK ds. finansowych. Otóż spółka nieodpłatnie przejęła ziemię z Krajowego Zasobu Nieruchomości i Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa – czyli od skarbu państwa. Wartość gruntów wyliczono na 124 mln zł. Mają być one później oferowane mieszkańcom z obszarów przyszłego lotniska jako nieruchomości zamienne. Tym sposobem spółka gwałtownie się wzbogaciła.