Afera z jego udziałem wybuchła w 2018 r., gdy „Gazeta Wyborcza” opublikowała treść rozmowy nagranej w siedzibie KNF przez właściciela Getin Noble Banku Leszka Czarneckiego. Chrzanowski składał mu ofertę korupcyjną. Chciał, żeby zatrudnił w jego banku wskazanego przez siebie człowieka z pokaźną pensją (Czarnecki mówił później, że chodziło o 40 tys. zł miesięcznie), a w zamian KNF będzie przychylniej patrzył na ten bank. Po ujawnieniu nagrań Chrzanowski trafił do aresztu, gdzie spędził dwa miesiące. Po czym wrócił na posadę wykładowcy w SGH i tu pracuje do dziś.
Czytaj też: PiS zabetonuje KNF? Kolejny przyczółek upadłej władzy
Oskarżony Marek Chrzanowski
Marek Chrzanowski (zgodził się na podawanie pełnego nazwiska i ujawnienie wizerunku), ubrany w granatowy garnitur i białą koszulę, stawił się w sądzie w towarzystwie dwóch swoich obrońców: Radosława Baszuka i Marcina Kondrackiego. Przed rozprawą odmówił reporterce „Polityki” komentarza, zastrzegając, że zrobi to chętnie później, na zamknięcie procesu.
Zaczął prokurator Paweł Lex ze śląskiego wydziału departamentu ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej, który odczytał akt oskarżenia. Oskarżył Marka Chrzanowskiego o to, że 28 marca 2018 r. w Warszawie przekroczył swoje uprawnienia jako funkcjonariusz publiczny, przewodniczący KNF zobowiązany do powstrzymywania się od jakichkolwiek spraw osobistych, które mogłyby kolidować lub wskazywać na konflikt interesów, i od jakichkolwiek działań, które mogłyby narazić KNF na utratę zaufania. Chciał zatrudnienia znajomego, w zamian deklarując, że będzie to skutkować przychylnością KNF co do realizacji programu naprawczego Getin Noble Bank, czym działał na szkodę interesu publicznego. Chodzi o zarzut z art. 231 par. 2, zagrożony karą do dziesięciu lat więzienia.
Nie taki „interes państwa”
Marek Chrzanowski od razu chciał składać spontaniczne wyjaśnienia, zadeklarował też, że będzie odpowiadał na pytania sądu, prokuratora i obrońców. I już chciał zacząć, gdy sędzia SSR Urszula Gołębiewska-Budnik powstrzymała go i zdecydowała o wyłączeniu jawności jego wszystkich wyjaśnień ze względu „na ważny interes państwa”. Po czym wyprosiła z sali reporterkę „Polityki”. Wcześniej odmawiając jej dostępu do akt sprawy.
Utajniając de facto proces byłego szefa KNF Marka Chrzanowskiego, sędzia Gołębiewska-Budnik zamyka mu usta, nie pozwala mu publicznie się bronić. A nam, społeczeństwu, odebrała prawo do pełnego, jawnego rozpoznania działań oskarżonego urzędnika państwowego. Nie taki powinien być prawdziwy „interes państwa”.