Onet.pl dotarł do materiałów z operacji specjalnej CBA „Vampiryna”, na celowniku której znalazł się nie byle kto, bo sam prezes Orlenu Daniel Obajtek. Oczywiście wszystko to działo się w czasach, gdy u władzy był PiS, a Daniel „wszystko mogę” Obajtek trząsł nie tylko Orlenem, ale całą gospodarką. Wygląda na to, że Jarosław Kaczyński nawet wobec swojego beniaminka zastosował zasadę ograniczonego zaufania i na wszelki wypadek służby miały go na oku. Zwłaszcza zaś koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Dodatkową kontrolę jako członkini rady nadzorczej koncernu sprawowała zaufana szefa PiS, słynna Janina Goss. Obajtek był rozpracowywany Pegasusem, a stenogramy podsłuchów wyciekają dziś jak niegdyś kelnerskie nagrania z restauracji Sowa i Przyjaciele. I dał się rozpracować jak dziecko.
Czytaj także: Nerwowe święta prezesa Obajtka. Służby Kamińskiego nie próżnują
Sigma Bis, dziecko Adama Buraka
Najnowsza porcja sensacji dotyczy rozmów, jakie Obajtek toczył ze swoim zaufanym współpracownikiem Adamem Burakiem, członkiem zarządu ds. komunikacji i marketingu. Komunikacja i marketing to w każdej dużej państwowej firmie jedna z ważnych furtek do wyprowadzania pieniędzy dla krewnych i znajomych królika. A Orlen obracał takimi funduszami, że ukrycie lewych przelewów nie nastręczało problemów.
Dziś okazuje się, że to, co było tajemnicą poliszynela i podejrzeniem graniczącym z przypuszczeniem, znajduje potwierdzenie w „vampirycznych” nagraniach. Otóż system, nad którym pieczę trzymał Adam Burak, działał na dwóch poziomach. Pierwszy – nazwijmy go: partyjny – pozwalał na przepompowywanie pieniędzy do zaprzyjaźnionych mediów, dziennikarzy, ekspertów, agencji, na reklamę, sponsoring itd. To był także kanał służący do finansowania kampanii wyborczych. Na długo przed październikowymi wyborami Polityka Insight informowała o wzmożonych odwiedzinach ludzi ze sztabu wyborczego PiS w centrali Orlenu. Pojawiło się nawet podejrzenie, że Daniel Obajtek stanie się głównym rozgrywającym w politycznej układance PiS. Po to właśnie Orlen wcześniej wykupił wydawnictwo Polska Press, po to także wraz z PZU stworzył dom mediowy Sigma Bis. Przez ten ostatni można było przepuścić nie tylko reklamowe budżety tego koncernu, ale także wszystkich największych spółek państwowych. Sigma Bis to było właśnie dziecko Adama Buraka.
Czytaj także: Wyniki Orlenu alibi Obajtka? Nikt nie wątpił, że będą dobre. Szkody są gdzie indziej
Matka Buraka też zarobiła
Okazuje się, że był i drugi poziom – nazwijmy go prywatnym – bo z tej rzeki pieniędzy można było uszczknąć coś dla siebie, dla rodziny i przyjaciół. Adam Burak, były dziennikarz Polsatu, który zrobił karierę w ciągu ostatnich ośmiu lat, wywodzi się z wrocławskiego grona tzw. złotych chłopców PiS, czyli grupy Adama Hofmana i jego przyjaciół. Długo był człowiekiem Roberta Pietryszyna – aż do mementu, gdy znalazł lepszego patrona w osobie Daniela Obajtka.
Według Onetu Burak umożliwiał wrocławskiemu biznesmenowi Radosławowi Tadajewskiemu uzyskiwanie zleceń od spółek Skarbu Państwa właśnie z pomocą nadzorowanej przez siebie Sigmy Bis. Ale nic za darmo – Tadajewski miał zrewanżować się, zatrudniając matkę Adama Buraka. A ponieważ matka i syn noszą nazwisko dość charakterystyczne, więc żeby się wszystko łatwo nie wydało, mama wróciła do panieńskiego. Spółka Tadajewskiego miała na tych interesach zarobić ponad 1,8 mln zł. Ile zarobiła mama Adama Buraka – nie wiemy.
Kto odetnie Sigmę Bis od państwowych pieniędzy?
Mam nadzieję, że ktoś się zainteresuje nie tylko działalnością Adama Buraka i jego mamy, ale i sprawą Sigmy Bis, której destrukcyjny wpływ na rynek mediowy był wielokrotnie opisywany. NIK wysłał dziesięć zawiadomień do prokuratury, bo nie mógł prześledzić losów pieniędzy trafiających do tego domu mediowego. Teoretycznie miała to być spółka kierowana przez profesjonalistów, działająca na zasadach rynkowych, w praktyce zmonopolizowała sporą część rynku reklamowego. I to nie dlatego, że była bezkonkurencyjna, ale dlatego, że była politycznie sterowana, więc budżety reklamowe państwowych spółek trafiały do niej, bo takie był polityczne polecenie. Spółek prywatnych, które przez te lata zabłąkały się do Sigmy Bis, było zaledwie kilka. „Sigma Bis to nie dom mediowy, tylko konwojent przewożący państwowe pieniądze” – komentuje branżowy portal Wirtualnemedia.pl. Na razie słychać o planach sprzedaży przez Orlen wydawnictwa Polska Press, ale nie Sigmy Bis. Pytanie: kto odetnie ją od państwowych pieniędzy? Niech wtedy pokaże, co potrafi.
Czytaj także: Daniel „żegnaj” Obajtek pieniądze liczyć umie. NIK znalazł 5 mld manka