Swojej babci o egzotycznym imieniu Eufrozyna (była to bowiem Greczynko-Ukrainka, przywieziona przez dziadka spod Kijowa, skąd uciekali przed bolszewikami) zawdzięczam nie tylko przepisy, radość i ciekawość, ale także pewność, że uczciwość popłaca, oraz zasadę mówiącą, iż jeśli nie wiesz, jak się zachować, to zachowaj się przyzwoicie. Najczęściej jednak pamięć o babci Eufrozynie powraca przy zastawionym stole i w kuchni. Babcia wpoiła mi bowiem, że do posiłków należy zasiadać z czystymi rękami i w schludnej odzieży, a na stole winny się znaleźć eleganckie talerze i dobrane do dań sztućce. Słowem – nic przypadkowego i brzydkiego. Spotkanie przy stole (nawet bez gości i świąt) jest bowiem małą uroczystością. A jedzenie nie jest prostą funkcją fizjologiczną, lecz ważnym elementem życia rodzinnego i towarzyskiego. Opinia mojej babci opiera się niewątpliwie na zdaniu, które ogłosił ponad 250 lat temu papież smakoszy świata Anthelme Brillat-Savarin: „Zwierzęta się wypasają; człowiek je; ale umie jeść tylko człowiek inteligentny”.
Nie jestem pewien, czy babcia znała dzieło owego Francuza, ale odziedziczyłem po niej sporo wycinków i cytatów polskich autorów dzieł kulinarnych. Sięgam po nie od czasu do czasu, by obcować z soczystą i piękną polszczyzną oraz skorzystać z ich nadal aktualnych porad. Maria Disslowa w książce „Jak gotować”, wydanej w 1931 r. w Poznaniu, radzi paniom chcącym godnie podejmować gości popołudniowymi herbatkami: „Szczególniejszą uwagę na dział herbatników powinny zwrócić panie zamieszkałe w małych, prowincjonalnych miasteczkach i na wsi.