Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Laptopów dla uczniów (na razie) nie będzie. Ekipie Czarnka może zrobić się gorąco

Laptopów dla czwartoklasistów (na razie) nie będzie. Laptopów dla czwartoklasistów (na razie) nie będzie. Łukasz Ogrodowczyk / Agencja Wyborcza.pl
O zawieszeniu programu „Laptop dla czwartoklasisty” poinformował wicepremier Krzysztof Gawkowski na konferencji z ministrą Barbarą Nowacką. Zapowiedział też złożenie do prokuratury doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa, bo wszystko wskazuje na to, że w trakcie przetargu na sprzęt doszło do korupcji.

Przypomnijmy: laptopy rozdano po raz pierwszy obecnym czwartoklasistom na mocy uchwalonej w ubiegłym roku ustawy o wspieraniu kompetencji cyfrowych uczniów i nauczycieli (na tej samej podstawie nauczyciele dostawali słynne bony na laptopy, wokół których narosło mnóstwo osobnych wątpliwości). Sprzęt trafił do organów prowadzących szkoły, a za ich pośrednictwem odbierali je rodzice – bez względu na zamożność i na to, ile laptopów, komputerów i tabletów rodziny w domach już miały. Tak, w wyobrażeniu PiS, miało wyglądać wyrównywanie szans. A w każdym razie tak to tłumaczono. Tylko w ubiegłym roku obdarowanych dzieci było prawie 400 tys., w kolejnych latach miały do nich dołączać kolejne setki tysięcy.

Laptopy dla uczniów: wątpliwości się mnożyły

Decyzja ministra Gawkowskiego o przekazaniu sprawy do prokuratury nie dziwi, bo w odniesieniu do przetargu na laptopy niemal od początku zgłaszano liczne wątpliwości. Ze względu na wielkość zamówienia podzielono go na dwa etapy i przekazano do organizacji Centrum Obsługi Administracji Rządowej. Ostatecznie 13 sklepów i konsorcjów IT podpisało ramowe umowy na dostawę sześciu modeli urządzeń Dell, HP, Lenovo, Asus i Acer. A potem w 73 podregionach grupujących powiaty odbyły się kolejne postępowania wykonawcze na dostawy.

Eksperci od sprzętu zwracali uwagę, że choć wszystkie dopuszczone do programu urządzenia spełniały minimalne parametry techniczne, faktyczne różnice między nimi bywają spore. Tomasz Szwast z serwisu Antyweb punktował, że część laptopów HP prezentowanych na oficjalnych zdjęciach promujących program jest wyposażona w procesor Intel Core i3, a część – przekazanych faktycznie dzieciom – w słabszy Intel Pentium Gold (można to rozpoznać po naklejce w prawym dolnym rogu obudowy). Różnią się rekomendowaną ceną o ponad 30 proc. W branżowych mediach zauważano też, że w sklepach internetowych (czasem tych samych, które realizują zadanie dla rządu) już w cenie 2,1 tys. zł można znaleźć modele spełniające niemal te same kryteria przetargowe co zwycięskie, za które zapłacono ok. 2,9 tys. zł. Różnica sprowadzała się np. do złącza pozwalającego używać internetu przez kabel, z czego nie korzysta dziś prawie nikt.

Ponadto rozdaniu sprzętu nie towarzyszył żaden program edukacyjny ani nawet zamysł. Dość powiedzieć, że szef resortu Przemysław Czarnek i minister cyfryzacji Janusz Cieszyński za pośrednictwem mediów przerzucali się wytycznymi i wizjami, czy dzieci powinny korzystać ze sprzętu w szkołach, czy w domach („Polityka” opisywała to w nr 45/2023). Dzieci korzystały w domach, bo w szkołach nie było laptopów jak podłączać (!), ale też nikt nie sprawdzał nawet, na czym to korzystanie w domach polega. Z niektórych doniesień wynika, że nader często na graniu w strzelanki.

Będzie nowy program: „Cyfrowy Uczeń”

Same narzucały się komentarze, że nieograniczone rozdawnictwo tuż przed wyborami było zwyczajną kiełbasą wyborczą, i to kupioną na kreskę. Realizacja ustawy miała kosztować budżet ponad 11 mld zł. Po miliardzie rocznie, bo zaproponowane przez posłów PiS przepisy zaklepały realizację programu na następne dziesięć lat. Tylko w pierwszym roku środki miały być unijne, z Krajowego Planu Odbudowy, który, jak wiadomo, nie został uruchomiony, więc inwestycję zrobiono za pieniądze założone przez Polski Fundusz Rozwoju. Na kolejne lata środków z UE nie było, o czym Komisja Europejska informowała władze. I to kolejny powód, dla którego obecny rząd musiał się z programu wycofać, czy też zawiesić go.

Co będzie dalej? Szefowie resortów nauki i edukacji zapowiedzieli, że chcieliby nadal przekazywać uczniom sprzęt, ten proces powinien jednak być „uzdrowiony”. Barbara Nowacka mówi, że powstanie nowy program „Cyfrowy Uczeń”, który pozwoli przekazywać dzieciom laptopy, ale też inne urządzenia mobilne. Do końca czerwca gotowa ma być strategia rozmów z Komisją Europejską o wsparciu tego programu.

Ekipie Czarnka może zrobić się gorąco

Z badania Krajowego Instytutu Mediów przeprowadzonego kilka miesięcy przed przekazaniem rządowych laptopów wynikało, że 95,6 proc. gospodarstw domowych z dziećmi w wieku od siedmiu do 15 lat jest wyposażonych w sprzęt komputerowy, a 88 proc. w laptopy. Dyrektorzy, nauczyciele i rodzice zwracali uwagę, że wciąż siermiężne i niedoposażone pozostają za to szkolne pracownie informatyczne i do nauki przedmiotów ścisłych.

Pewną pomocą na tym odcinku miał być inny program poprzedniego rządu, „Laboratoria Przyszłości”, kosztujący ponad miliard i też budzący wiele pytań. Najwyższa Izba Kontroli bada jego prawidłowość już ponad rok. A kilka dni temu szefostwo resortu edukacji poinformowało, że wewnętrzna analiza wydatków w pionie cyfryzacji Instytutu Badań Edukacyjnych wykazała przeznaczenie przez poprzedni zarząd IBE ponad 40 mln zł na projekty, które mają ograniczoną funkcjonalność albo nie działają. Najkrótsza odpowiedź na pytanie, co będzie dalej, brzmi więc: ekipie Przemysława Czarnka może się zrobić gorąco.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Nauka

Cała Polska patrzy na zorzę. Co się wydarzyło na naszym niebie w miniony weekend?

„Ta noc przechodzi do historii astronomii!”, twierdzą znani obserwatorzy nieba. W plener ruszyły tysiące Polaków, uzbrojonych w aparaty na statywach i smartfony. Przegapiliście tę zorzę? Nie martwcie się, znów nadarzą się okazje.

Anna S. Kowalska
12.05.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną