Wojna toczy się o tokaj, nazwany przez króla Francji Ludwika XV vinum regum et rex vinorum (winem królów i królem win). Od efektownego epitetu ważniejsze stało się umieszczenie przez UNESCO winnic Pogórza Tokajskiego na światowej liście dziedzictwa kulturowego. Znajdują się na niej jeszcze tylko trzy regiony winiarskie: francuskie Saint Emilion Bordeaux oraz portugalskie Alto Duoro i Pico na Azorach, gdzie wytwarzane jest porto. Nazwy win z tych regionów są zastrzeżone i nie wolno ich naśladować ani podrabiać.
Światową karierę słodkiego tokaju typu aszu (czytaj assu) – przeszło 10 tys. złotych medali na konkursach win – zapoczątkowali polscy kupcy, którzy zaczęli handlować nim na szeroką skalę. W XVI w., na wymoszczonych sianem furach przywozili węgrzyna – bo tak nazwaliśmy tokaj – dukielskim traktem, a potem spławiali Wisłą do Gdańska i sprzedawali w całej Europie. Tokaj okazał się mocną walutą i rodziny Boimów we Lwowie, spolszczonych Lippoczych w Tarnowie oraz Fukierów w Warszawie zbiły na węgrzynach majątek. Z tych czasów pochodzą charakterystyczne, objęte patentem półlitrowe butelki, w które do dziś nalewa się wyłącznie tokaj.
Bitwa z ZSRR
Carski dwór w Petersburgu gustował w węgrzynie i zapewnił sobie dostawy z zakupionej kilkuhektarowej winnicy na tokajskich zboczach. Zwłaszcza caryca Katarzyna uwielbiała to wino i strzeżone przez kozackie sotnie karawany z beczkami galopem pokonywały liczący 2 tys. km szlak. Po rewolucji październikowej, kiedy runął carat, nadal wysyłano co roku, już koleją, beczki tokaju do Moskwy. Dopiero po II wojnie światowej, kiedy władza ludowa upaństwowiła winnice, przerwała też wysyłkę. Wywołało to jednak polityczną awanturę. W wyniku dyplomatycznej interwencji oddano carską własność ambasadzie ZSRR i wznowiono dostawy, bo okazało się, że na Kremlu, oprócz ulubionego przez Stalina gruzińskiego cinandali, konieczny jest również – z leczniczych względów – tokaj. Historię tę opisał w jednej ze swoich powieści wybitny węgierski pisarz Tibor Cseres.
Nikita Chruszczow z kolei polecił winiarzom, aby spróbowali przenieść tokaj na bazaltowe zbocza Krymu. Ci pojechali naprzód po naukę na Węgry, a następnie węgierscy enolodzy w ramach bratniej pomocy zawieźli na Krym tokajską pleśń, szczepy winorośli, a nawet dziesiątki beczek, w których leżakowało aszu. Nic z tego jednak nie wyszło, pleśń szybko ginęła, a wina w niczym nie przypominały tokaju. Po pięciu latach zrezygnowano z dalszych działań i była to pierwsza wygrana przez Madziarów bitwa.
Bitwy z Francją i Włochami
Spór z francuskimi winiarzami, którzy weszli na rynek z tokay d’Alzace, trwał ponad pół wieku. Bodaj pod koniec XVI stulecia, w czasach wojen o koronę węgierską z Habsburgami, alzackie wojska splądrowały okolice Tokaju i zagarnęły 4 tys. beczek ze szlachetnym trunkiem. A także pędy winorośli. Posadzili je w swoich winnicach i ściśle przestrzegali, by do tokajskich beczek nalewać moszczu z tychże krzewów. I z czasem zaczęli kupować od Węgrów beczki po ich tokaju. Minęły stulecia i kiedy alzacki tokaj też zaczął zdobywać medale na konkursach, Madziarzy na początku lat 60. XX w. wystąpili do EWG ze skargą i po kilku latach targów w 1980 r. doszło do kompromisu. Węgrzy odzyskali tokaj, ale zrezygnowali z używania zastrzeżonej przez Francuzów nazwy medoc dla swego słodkiego czerwonego wina z Eger, a także nazywania koniakiem swego brandy Lanchid.
O wiele trudniej poszło z Włochami. Winiarze z prowincji Friuli – Veneto Gulia wykorzystali nazwę przepływającej przez ich region rzeczki Tocai i wprowadzili na rynek dwa gatunki: Tocai friuliano oraz Tocai italiano. Białe, bardzo jasne wytrawne wina, w niczym nieprzypominały oryginału, ale nazwa zrobiła swoje i włoski tokaj nie tylko wszedł na europejskie stoły, ale również zaczął zgarniać medale. Energiczne protesty Węgrów wywołały sprytny kontratak. Wymyślono bajeczkę, że to węgierski tokaj ma włoskie korzenie, bo podstawowy, uprawiany tam szczep furmint został jakoby sprowadzony z Włoch tysiąc lat temu przez pierwszego króla Węgier św. Stefana!
Spór został rozstrzygnięty przez Międzynarodowy Trybunał w Hadze w 1993 r., który przyznał Węgrom wyłączne prawo do używania nazwy tokaj. Włosi wywalczyli tyle, że dopiero w 2007 r. przestali produkować swój tocai. Dzięki temu ostatni rocznik uzyskał nie tylko muzealną wartość, ale i astronomiczną cenę; włoscy winiarze na pożegnanie zarobili przynajmniej fortunę!
Bitwa z sąsiadem
Najgroźniejszy przeciwnik pojawił się wtedy, gdy Węgrom wydawało się, że już wygrali wojnę! Otóż Słowacja z chwilą odzyskania w 1993 r. niepodległej państwowości natychmiast zaczęła produkować własny tokaj. Nie bez racji. Szerokie na 3–4 km Pogórze Tokajskie ma 87 km długości i cztery miejscowości tego regionu znajdują się na jej terytorium.
Granice obszaru, na którym kwitnie tokajska pleśń, zostały ustalone jeszcze za czasów cesarzowej Austrii i królowej Węgier Marii Teresy. Nie uwzględnione jednak zostały po I wojnie światowej przy wyznaczaniu w 1920 r. w Trianon nowych granic Węgier oraz Czechosłowacji. I to stało się zarzewiem obecnego ostrego konfliktu. Winiarskie prawo z początku XX w. ściśle określało areał tokajskich winnic. Węgrom przypadło z tego 5860 ha, Słowacji 174 ha. Ale nagle okazało się, że Słowacy nie tylko powiększyli teraz swój areał, ale zaczęli tłoczyć tokaj z winogron przywożonych spoza granic regionu. A jest to surowo zabronione. Tak przynajmniej twierdzili Węgrzy, gdy nagle na rynku znalazło się znacznie więcej słowackiego tokaju, niżby to było możliwe przy tej powierzchni winnic. Madziarzy zakwestionowali też jakość słowackiego wina, oskarżyli o nieprzestrzeganie technologii produkcji i psucie marki.
Słowacy nie pozostali dłużni. Zarzucili Madziarom, że sami powiększyli winnice, sadząc szczepy na płaszczyznach, a nie na zboczach. W swoich laboratoriach zaczęli kontrolować węgierski tokaj i wykazali, że w przypadku reprezentacyjnych aszu, na 15 butelek aż 9 nie spełniało wymogów! W 2008 r., pod auspicjami UE doszło do wstępnego porozumienia. Ministerstwa rolnictwa obu państw uznały, że „tokaj jest historycznym skarbem, którym należy się podzielić i za który ponosi się wspólną odpowiedzialność”. Węgrzy zgodzili się, że areał winnic po stronie słowackiej zostanie powiększony do 565 ha; oni będą produkować 90 proc. win tokajskich, a Słowacja 10 proc. według identycznej technologii. Wiosną 2009 r. Słowacja zażądała jednak powiększenia areału do 908 ha i zerwała umowę.
Spory o wino znalazły się w cieniu znacznie większego konfliktu wywołanego przyjętą przez parlament Słowacji ustawą o języku urzędowym, w dużej mierze ograniczającą prawa mniejszości węgierskiej. Niewiele wskazuje, że w sprawie tokaju obie strony dojdą do porozumienia do końca 2010 r., kiedy UE podejmie ostateczną decyzję w sprawie używania nazwy tego wina. Niewykluczone, że powstaną dwa różne regiony winne i dwie różne nazwy. Oby nie zaszkodziło to tokajowi!