Maszyna nurkuje w dół, przez okno w kokpicie widać zbliżającą się ziemię. Nagle kapitan wydaje niewiarygodne polecenie: Nos w dół! Nos w dół? W samolocie, który mknie w kierunku ziemi? Czego się spodziewa pilot? Szybszego końca? Wówczas pada kolejna szalona komenda: Obracamy się na plecy.
Inaczej niż w przypadku pętli położenie samolotu na plecy wymaga wykonania tzw. półbeczki, czyli obrotu wokół osi wzdłużnej samolotu, przy czym maszyna utrzymuje kierunek lotu, lecąc przez jakiś czas „do góry nogami”. I rzeczywiście, manewr przerywa nurkowanie, samolot pędzi nad kilkoma domami, wyrównuje lot i – jak to w Hollywood – ścina jeszcze wieżę kościelną, by wylądować na łące. Jest to wprawdzie lądowanie awaryjne, ale większość pasażerów wychodzi z tego z życiem. W dalszej części filmu „Lot” kapitan Whip Whitaker, grany przez Denzela Washingtona, najpierw zostaje okrzyknięty bohaterem podobnie jak kapitan Chesley Sullenberger, który w 2009 r. lądował awaryjnie airbusem z uszkodzonymi silnikami na nowojorskiej Hudson River. Później okazuje się, że Whitaker ma problem z alkoholem, co zapewnia dramatowi niezbędne zwroty akcji.
Wracając do lotnictwa: czy samolot pasażerski może lecieć do góry nogami? Odpowiedź brzmi: tak, jednak tylko krótką chwilę, bo skrzydła zapewniają siłę nośną, konieczną do stabilnego utrzymania w powietrzu dziesiątek ton, tylko w odpowiedniej pozycji samolotu. Podobnie jak w przypadku myśliwców i samolotów akrobatycznych manewr beczki można wykonać także samolotem pasażerskim. Scenarzyści „Lotu” potwierdzają, że pomysł zaczerpnęli z prawdziwego zdarzenia, które miało miejsce w 2003 roku. W usterzeniu pionowym dwusilnikowego MD-83 linii Alaska Airlines doszło do zerwania gwintu, przez co piloci nie mieli kontroli nad sterem wysokości. Po pierwszej fazie lotu nurkowego załoga próbowała przez chwilę lecieć w pozycji do góry nogami, jednak ten lot zakończył się katastrofą.
Fragment artykułu pochodzi z najnowszego 8 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 25 lutego 2013 r.