Zwycięstwo Hasana Rouhaniego już w pierwszej turze irańskich wyborów prezydenckich może oznaczać powrót do rozmów nuklearnych z Zachodem. 64-letni duchowny Rouhani w latach 2003–05 był głównym negocjatorem Iranu w kwestiach związanych z energią atomową. To wtedy Teheran podpisał z Zachodem dwie kluczowe umowy. W 2003 r. zgodził się zawiesić wzbogacanie uranu. Rok później, również za sprawą Rouhaniego, Iran podpisał tzw. protokół dodatkowy, który pozwolił inspektorom Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej znacznie rozszerzyć kontrole w irańskich ośrodkach nuklearnych. W czasie gdy Zachód rozmawiał z Rouhanim, Iran wstrzymał wszelkie prace nad energią atomową, a w Teheranie regularnie gościli zachodni dyplomaci.
Program nuklearny znów stał się priorytetem za czasów prezydentury Mahmuda Ahmadineżada. Z tego powodu na początku 2012 r. USA i Europa obłożyły Iran serią sankcji, bardzo dotkliwych dla tamtejszej gospodarki i społeczeństwa. Ajatollahom, nawet gdyby tego chcieli, trudno byłoby jednak wprost porzucić atomowe ambicje, bo oznaczałoby to utratę twarzy. Najwyższy przywódca Ali Chamenei próbuje innej strategii. Podczas tegorocznego święta Nouruz w swoim rodzinnym Maszhadzie ogłosił, że... Iran już osiągnął swoje nuklearne cele, przygotowując w ten sposób grunt pod ewentualne porozumienie z Zachodem. Zaakceptowane przez ajatollahów zwycięstwo Rouhaniego potwierdzałoby te plany. Trudno o lepszego wykonawcę.