To miała być największa kopalnia odkrywkowa w Europie, dająca rocznie więcej złota i srebra, niż obecnie pozyskuje się w całej Unii. W małej mieścinie Rosia Montana, w sercu Karpat, złoty kruszec wydobywano od niepamiętnych czasów. Współczesna technologia zaoferowana przez Kanadyjczyków z Gabriel Resources (zachowują 80 proc. w spółce z rumuńskim skarbem państwa) przewiduje, że do uzyskania 1,5 g złota trzeba przerobić tonę skał, traktując je cyjankami (w sumie potrzeba ich aż 120 tys. ton rocznie). Z oczywistych powodów przedsięwzięcie to budziło spore kontrowersje, nie tylko w środowisku ekologów. Jeszcze w grudniu socjaliści premiera Victora Ponty zapowiadali w kampanii wyborczej, że zastopują tę inwestycję. Ale kiedy doszli do władzy, o obietnicach trochę zapomnieli, bo to złoto warte jest grzechu: 5 mld euro rocznych przychodów do budżetu (Rumuni mają dostawać czwartą część zysków spółki).
Gdy niedawno rządowy projekt w sprawie rozpoczęcia eksploatacji złóż trafił do parlamentu, nieoczekiwanie spotkał się z wielkim społecznym oporem. Na placu Uniwersyteckim w Bukareszcie (pamiętnym z wieców przeciwko Nicolae Ceauşescu) przez wiele dni manifestowali miejscowi Oburzeni, a kiedy fala protestów ogarnęła inne miasta, premier Ponta ogłosił, że wycofuje swoje poparcie dla kopalni złota; skoro taka wola, sprawie krytycznie przyjrzy się parlament. W razie czego odpowiedzialnością obciąży się posłów.