Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Dogrywka?

Rosja chce budować potęgę kosztem Ukraińców

Żołnierze w bazie w Sewastopolu. Żołnierze w bazie w Sewastopolu. Alexei Pavlishak / Forum
Polityka rosyjska epoki Putina polega na odrabianiu strat, jakim było – zdaniem obecnego prezydenta Rosji – zdemontowanie Związku Radzieckiego. Chodzi o odbudowanie wpływów w poradzieckiej Azji, na Kaukazie, w Mołdawii i na Ukrainie. Wydarzenia na Krymie wpisują się w ten scenariusz, tak jak wpisywała się w niego zbrojna interwencja w Gruzji.

Rosja Putinowska działa między integrującą się Europą a rosnącymi w siłę i znaczenie polityczne Chinami. Nie widzi w nich partnerów, lecz rywali. Niepodległą Ukrainę Putin nazywa ,,terytorium’’. Brzmi to tak pogardliwie, jak ,,państwo sezonowe’’. Tak patrzyli Hitler i Stalin na państwa powstałe w naszej części Europy na mocy Traktatu Wersalskiego po I wojnie światowej.  

Dziś nie ma ani III Rzeszy, ani ZSRR, ale w Moskwie jakby nie wyciąga się wniosków z lekcji historii. Można zająć ten czy inny skrawek jakiegoś państwa, a może nawet całe państwo, można zdestabilizować cały region, a nawet kontynent drogą konfrontacji, można nawet mieć autentyczne poparcie znacznej części narodu w złej sprawie, ale co dalej? Jak Putin wyobraża sobie ,,dzień po’’?

Sęk w tym, że człowiek uformowany przez służby specjalne może zapomnieć, że dziś jest głową wielkiego państwa, a nie funkcjonariuszem. Może zapomnieć, że to oznacza odpowiedzialność nie tylko za Rosję, lecz także współodpowiedzialność za bieg wydarzeń poza Rosją, o skutkach, które mogą dotknąć i nas. Tu nie ma miejsca na jakieś ,,dogrywki’’, wyrównywanie rachunków sprzed ponad dwudziestu lat, kiedy ZSRR się rozpadł jak domek z kart nie wskutek agresji Zachodu, lecz z powodu własnej systemowej niewydolności.

Premier Donald Tusk w obliczu kryzysu ukraińskiego wzywa do polityki racjonalnej lecz twardej. Apeluje o solidarność międzynarodową i wspólne zabiegi dyplomatyczne Unii Europejskiej i NATO. Tym razem polscy politycy, także opozycji,  dają dowód odpowiedzialności. Ale czy to wystarczy, by zablokować fatalny scenariusz siłowy?

W czasie pokoju politykę robi się słowami. Nie ma co z tego szydzić, bo użycie siły jest zawsze dowodem, że polityka czasu pokoju była nieskuteczna, a to obciąża jej autorów. Na razie trwa akcja dyplomatyczna. Nie wiemy o niej wiele, bo z definicji nie jest publiczna. Sądzę, że Zachód – UE i NATO – wykażą się zdolnością współdziałania i nakłonią Rosję do wyrzeczenia się przemocy. Nie ma dla niej żadnego przekonującego uzasadnienia. Że Krym jest potencjalnie  punktem zapalnym, źródłem kryzysu, wiadomo od dawna. W 2017 r. upływa okres dzierżawy krymskiej bazy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Dzierżawę, wynegocjowaną z Ukrainą w 1997 r., wykorzystywano politycznie, by osłabić ukraińską suwerenność. Teraz Rosja nacisk zwiększa niedopuszczalnie, balansując na krawędzi sprowokowania kryzysu międzynarodowego na miarę kubańskiego w 1962 r.            

Tymczasem Ukraina Rosji nie zagraża, tak jak nie zagraża jej Polska czy inne państwa UE albo NATO. Rosji zagraża przede wszystkim jej sen o imperialnej potędze, którą chciałaby budować dziś kosztem Ukraińców, a jutro czyim? 

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną