Pod koniec października Diyanet, czyli Urząd ds. Religijnych, stworzył nowy etat – dla imama, który ma się opiekować niewielką salą modlitewną przylegającą do Hagii Sophii. Sala od lat 90. działa w miejscu zwanym Hünkar Kasri, gdzie bizantyjscy władcy odpoczywali przy okazji modlitwy w swojej bazylice.
Etat dostał Önder Soy, jak sam o sobie mówi – nowoczesny imam. Kilka dni temu jedna z tureckich telewizji pokazała o nim reportaż: jest nieco metroseksualnym 40-latkiem, którego pasją jest kickboxing i dobra muzyka. Konserwatywne media zrobiły już z niego celebrytę. Sympatyzujący z islamistami dziennik „Dani Haberler” zdjęcie imama Soya w rękawicach bokserskich dał na pierwszą stronę z tytułem: „Przeciwko chrześcijańskim krzyżowcom mamy teraz imama-boksera”. – Brakuje jeszcze tylko, aby przydzielili imama do każdego mieszkania w Turcji – mówi profesor jednego z wiodących tureckich uniwersytetów proszący o anonimowość ze względu na represje, jakie ostatnio spadły na jego kolegów.
Od nieudanego przewrotu wojskowego w lipcu Turcja żyje w stanie wyjątkowym. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan przeprowadził już czystkę w armii, wyrzucił z pracy kilka tysięcy nieprzyjaznych mu profesorów i przejął bezpośrednią kontrolę nad uniwersytetami. Zamknął już ponad sto krytycznych wobec niego redakcji, ostatnio „Cumhuriyet”, najstarszą z nich. Do aresztów trafiło też kilkanaście tysięcy dziennikarzy. W końcu Erdoğan rozprawia się też militarnie i politycznie z Kurdami.
Równolegle – i zapewne nieprzypadkowo – w Turcji znów wybuchła starożytna już wojna kulturowa o jeden z najważniejszych budynków w historii ludzkości. Hagia Sophia, perła architektury bizantyjskiej, przez tysiąc lat największa świątynia na świecie, potem od XV w.