Co roku 8 mln ton plastików ląduje w oceanach, ze wszystkimi tego nieodwracalnymi konsekwencjami. Między innymi te alarmujące dane sprawiły, że Komisja Europejska przygotowuje dyrektywę, która ma w „drastyczny sposób” ograniczyć zużycie plastikowych przedmiotów jednorazowego użytku.
Zakazać używania jednorazowych kubków, talerzy, sztućców, słomek, mieszadełek, wacików na patyczku i patyczków do balonów – bo to one stanowią dziś 70 proc. odpadów morskich w Europie. I zastąpić je czymś bardziej trwałym lub łatwiej biodegradowalnym. Przy okazji planuje się zobowiązać kraje członkowskie, aby do 2025 r. zbierały i poddawały recyklingowi 90 proc. jednorazowych plastikowych butelek. Na świecie przerabia się ponownie jedynie 14 proc. plastików, a 58 proc. papieru i 90 proc. metali – i pora to nadgonić.
Rzecz jasna projekt czeka daleka droga i kolejny test unijnej solidarności. Policzono, że wdrożenie dyrektywy w 2020 r. będzie kosztować przemysł i biznes rocznie ponad 3 mld euro, za to konsumenci zaoszczędzą 6,5 mld, a wszyscy – 22 mld na kosztach sprzątania, powstanie też w Europie 30 tys. nowych miejsc pracy. Od nadużywania jednorazówek można się bez trudu odzwyczaić – pokazują badania Eurobarometru: trzy czwarte ankietowanych Europejczyków przyznało, że bez większego bólu używa teraz o połowę mniej jednorazowych torebek.
Rodzą się rozmaite inicjatywy lokalne: BBC ogłosiło, że do 2020 r. w swoich kantynach i ogólnie wszędzie wycofa jednorazowe opakowania żywności. Sieć Starbucks ufundowała 10 mln nagrody za projekt nowego firmowego kubka do kawy, łatwiejszego w utylizacji. A na greckiej wyspie Sikinos po raz pierwszy w tym roku ogłoszono „wakacje bez plastikowych słomek”. Ryby się ucieszą.