Wkrótce tymi dowodami zajmie się Kongres, który spróbuje zmusić Biały Dom do ujawnienia niejasnej karty z życiorysu prezydenta. Motorem działań w tym kierunku są Demokraci, ale skandal podzielił ruch MAGA i należących do niego Republikanów.
Epstein, multimilioner, finansista i playboy z Nowego Jorku, dostarczał swym znajomym i przyjaciołom młode kobiety, w tym nieletnie dziewczęta, aby świadczyły im usługi seksualne. Jedna z jego ofiar Virginia Giuffre, która miała 15 lat, gdy została w ten sposób wykorzystana, w kwietniu bieżącego roku popełniła samobójstwo. Wspólniczką Epsteina była jego życiowa partnerka Ghislaine Maxwell, córka słynnego brytyjskiego magnata medialnego Roberta Maxwella, obecnie odsiadująca karę 20 lat więzienia w USA. W aferę zamieszany był także Andrew Mountabatten Windsor, czyli brat króla Karola III, któremu odebrano w związku z tym tytuł księcia i inne tytuły monarsze.
Trump i ofiara Epsteina
W środę Demokraci w Izbie Reprezentantów przekazali mediom maile wysłane przez Epsteina kilkanaście lat temu do Maxwell i dziennikarza Michaela Wolffa, autora książki o Trumpie. W jednym z nich bankier napisał: „Trump spędził wiele godzin w moim domu” z jedną z ofiar przestępczej siatki. Zapewne rozmawiał z nią o polityce albo literaturze…
Z innych maili wynika, że obecny prezydent wiedział o zbrodniach finansisty. W jednym z nich Epstein napisał, że Trump „wiedział o dziewczynach”. W ujawnionych przez Demokratów wiadomościach nazwiska ofiar są zaczernione. Według FBI stręczonych przez pedofila dziewcząt było co najmniej 36, przy czym niektóre nie miały więcej niż 15 lat.
Trump przyjaźnił się z Epsteinem pod koniec lat 90. i na początku dekady 2000–10, kiedy obecny prezydent był biznesmenem nieruchomościowym i gwiazdą telewizyjnego reality show „The Apprentice”. Łączyły ich wspólne zainteresowania kobietami, zwłaszcza dużo młodszymi od siebie. Trump twierdzi jednak, że nie miał pojęcia o działalności Epsteina jako seksualnego drapieżcy i kryminalisty. Mówi, że po pewnym czasie zerwał z nim, i nazywa go „psycholem” (creep). Według mediów poróżnił ich konflikt wokół jednej z nieruchomościowych transakcji.
Czytaj też: Tajemnicza lista Jeffreya Epsteina. Dlaczego Trump nie może się wyplątać z tej afery?
Kontrowersyjna kartoteka
Nie ma dowodów, by Trump był aktywnie zamieszany w przestępczą działalność Epsteina. Sama Virginia Giuffre, której zeznania były głównym materiałem wykorzystanym przez oskarżycieli bankiera, powiedziała, że nie widziała Trumpa w jego domu, choć „słyszała, że tam był”. Biały Dom utrzymuje, że ujawniając maile, Demokraci popełniają nadużycia, bo selektywnie wybierają tylko te, które mogą obciążyć prezydenta. Tymczasem kartoteka finansisty zawiera także dowody jego związków z politykami Partii Demokratycznej. W jego kręgu zamożnych imprezowiczów znajdował się m.in. były prezydent Bill Clinton.
Zapewne z tego głównie powodu pełnego ujawnienia dokumentów dotyczących Epsteina domagali się również niektórzy działacze MAGA i solidaryzujący się z nimi republikańscy politycy w Kongresie. Za prezydentury Joe Bidena ludzie z otoczenia Trumpa obiecywali, że dojdzie do tego, gdy ich idol wróci do władzy. Kiedy to się stało w styczniu bieżącego roku, Departament Sprawiedliwości ogłosił jednak, że nie ma powodów do zaznajomienia opinii publicznej z kartoteką Epsteina. Wywołało to oburzenie niektórych republikańskich członków Izby Reprezentantów, jak kongresmenek Nancy Mace, Lauren Boebert i Marjorie Taylor Greene. Pod ostrzałem znaleźli się prokurator generalna Pam Bondi i dyrektor FBI Kash Patel, który przed wyborami w 2024 r. należał do najzagorzalszych zwolenników ujawnienia dokumentów, a teraz spuścił na skandal kurtynę milczenia.
W Kongresie do ujawnienia pełnej kartoteki nie dopuszczał republikański przewodniczący Izby Reprezentantów Mike Johnson, który od dwóch miesięcy odmawia zaprzysiężenia nowo wybranej do Izby Demokratki Adelity Grijalvy z Arizony. Chodzi mu o to, aby Demokraci nie uzyskali niezbędnego minimum podpisów na petycji, która zmusi administrację Trumpa do udostępnienia opinii publicznej wszystkich materiałów ze śledztwa w sprawie Epsteina.
Po ujawnieniu w środę maili pedofila przez Demokratów także Republikanie z komisji kontroli rządu w Izbie Reprezentantów ujawnili 20 tys. dodatkowych dokumentów z jego sprawy. Zostały one opublikowane w internecie. Mają dowodzić, że Trump nie zrobił nic złego. Towarzyszyła temu propagandowa ofensywa Białego Domu. Rzeczniczka prasowa Caroline Leavitt oświadczyła, że działania demokratycznej opozycji to część typowej dla niej kampanii oczerniania prezydenta z pomocą fake newsów – w niemal wszystkich poważnych mediach w USA.
Czytaj też: Trump, Epstein i głębokie państwo
Skandal wraca
Stręczycielską i pedofilską działalnością Epsteina zajęły się w 2005 r. organy ścigania na Florydzie. W 2008 r. skazano go na kilka lat więzienia, z czego dzięki manewrom swych adwokatów odsiedział tylko 13 miesięcy. W lipcu 2019 r. został ponownie aresztowany, a zgromadzone dowody wskazywały, że grozi mu surowszy wyrok. Miesiąc później znaleziono go powieszonego w celi. Władze orzekły, że popełnił samobójstwo, ale wielu wątpi, czy to prawda; liczne teorie spiskowe sugerują, że został zamordowany.
Skandal z kartoteką Epsteina przez wiele miesięcy znajdował się w cieniu innych wydarzeń, ostatnio najdłuższego w dziejach Ameryki shutdownu, czyli częściowego paraliżu pracy administracji z powodu nieuchwalenia prowizorium budżetowego. Ponieważ jednak „zamknięcie rządu” ma się ku końcowi, sprawa związków Trumpa z pedofilem może ponownie zdominować na pewien czas tematykę mediów. Zważywszy znaną historię relacji prezydenta z kobietami, skandal nie musi się okazać rewelacją, ale dokłada się do innych jego kłopotów w ostatnim okresie, z inflacją na czele, które stopniowo pogrążają go w oczach Amerykanów.