Szczęśliwy finał pierwszej apostolskiej podróży Leona XIV. Jej drugim, po muzułmańskiej Turcji, etapem był Liban, gdzie katolików różnych obrządków jest aż jedna trzecia. Wizyta Leona w Libanie przebiegła pod hasłem „Błogosławienie pokój czyniącym” i rzeczywiście, pokojowe przesłanie Leona przyjęto w krainie cedrów z entuzjazmem.
W sumie oba etapy podróży odbyły się według scenariusza soborowego: pod znakiem wezwań papieża do pokoju i pojednania, budowania jedności chrześcijan i poszanowania wolności religii. Mocnymi akcentami odwiedzin Libanu było spotkanie z rodzinami ofiar potężnej eksplozji w porcie bejruckim, do której doszło pięć lat temu. Zginęło wówczas ponad 200 osób, kilka tysięcy zostało rannych, a 300 tysięcy straciło dach nad głową. Oraz spotkanie z młodymi Libańczykami, których papież zachęcał do pozostania w kraju i wytrwania w skrajnie ciężkich warunkach ich egzystencji.
Czytaj też: Kościół rzymskokatolicki zalewa fala chrześcijańskiego nacjonalizmu
Papież przekonujący retorycznie i duchowo
Liban mimo napięć i konfliktów na tle politycznym i religijnym wciąż może być dla Bliskiego Wschodu przykładem państwa wielokulturowego, w którym koegzystencja wyznawców chrześcijaństwa, islamu i innych konfesji jest możliwa, choć coraz trudniejsza wskutek tarć podsycanych z zewnątrz.
Tuż przed wizytą Leona Izrael zabił wojskowego komendanta ugrupowania Hezbollah, sprzymierzeńca Iranu, którego doktryna polityczna zakłada zniszczenie państwa Izrael. Papież starał się podtrzymać wiarę Libańczyków, że ich model państwa i społeczeństwa ma sens i przyszłość.
Gdy zewsząd słychać wezwania do zbrojenia się, Leon wzywał do „rozbrojenia” serc. Był w tym dla tamtejszych chrześcijan przekonujący nie tylko retorycznie – przemawiał głównie po francusku – ale i duchowo. Ewangelia pokoju brzmi dziś na Bliskim Wschodzie bardzo aktualnie.
Czytaj też: Wyzwania Leona XIV. Nie będzie ani papieżem Trumpa, ani klonem Franciszka
2023: obchody w Jerozolimie?
Jest też oczywiście czysto polityczny wymiar wizyty papieża. Bo w Watykanie nie powinno się kończyć na skrzydlatych słowach. Na pokładzie samolotu z Turcji do Libanu Leon uchylił przed dziennikarzami rąbka tajemnicy dyplomatycznej. Papież mówił o zabiegach dyplomacji watykańskiej dotyczących wojen w Gazie i Ukrainie.
Co do Gazy, dyplomacja papieska optuje za powstaniem realnego, a nie kadłubowego państwa palestyńskiego. Papież zaznaczył, że choć Izrael obecnie się na to nie zgadza, to takie państwo ma prawo do istnienia. Dodał, że Watykan chciałby obchodzić dwutysięczną rocznicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa wspólnie z innymi Kościołami i konfesjami chrześcijańskimi w wieczerniku w Jerozolimie w 2033 r. Komentatorzy od razu zwrócili jednak uwagę, że będzie problem z rosyjską Cerkwią prawosławną, której przedstawicieli nie było na spotkaniach Leona w Turcji i Libanie.
To łączy się z wojną w Ukrainie. Choć Leon apelował o pokój nie tylko dla Gazy i Bliskiego Wschodu, ale też dla Ukrainy, Moskwa polityczna i prawosławna – węzeł nierozerwalny – pozostaje na te apele głucha. Jest jeszcze cicha dyplomacja: pomoc Watykanu w wymianach jeńców wojennych i sprowadzaniu dzieci zabranych z Ukrainy do Rosji, gdzie władze traktują je, jakby były janczarami.