Niemiecki portal internetowy Qantara.de zamieszcza opinię Bahman Nirumana, dziennikarza urodzonego w Teheranie a mieszkającego w Berlinie, który opisuje trwająca walkę o rząd dusz w Iranie. „Nic tak nie martwi reżimu w Teheranie – ani zagrożenie interwencją wojskową, ani ekonomiczne sankcje – jak strach przed ‘miękka rewolucją’”, pisze Bahman Nirumand.
Widmo „miękkiej rewolucji” od kilku miesięcy jest tematem analiz i pojawia się w nagłówkach w irańskiej prasie konserwatywnej. Temat pojawił się po tym, gdy zarówno rząd, jak i opinia publiczna zaczęły wierzyć w to, że choć USA odłożyły na razie plany interwencji zbrojnej, to nie zrezygnowały z intencji wymiany rządu.
Według komentatorów, zmiana odbioru wojny w Iraku przez opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych przekonała rząd amerykański, że wojna przeciwko Iranowi miałaby jeszcze bardziej katastrofalne skutki niż wojna w Iraku. Reżim powinien zostać obalony nie bronią, ale innymi metodami. Wśród tych innych metod mówi się o utworzeniu wspólnego frontu krajów sunnickich przeciwko szyitom dominującym w Iranie, podsycanie konfliktów etnicznych i religijnych w Iranie i mobilizację w większości świeckiego państwa obywatelskiego przeciwko teokratom u władzy.
Presja z zewnątrz, presja od wewnątrz
USA już zaczęło podejmować wysiłki idące w tę stronę i jeśli spojrzy się na to, co przedostaje się do Iranu przez internet, przemycone taśmy video i DVD, staje się jasne, dlaczego zwłaszcza wśród młodych ludzi obudziły się pragnienia i tęsknoty, których nie mogą zaspokoić w obowiązującym systemie.
Nie dziwi więc, że reżim reaguje paniką. Ostatnio dodatkowego powodu do niej dostarczyło oświadczenie Departamentu Stanu Stanów Zjednoczonych, o tym, że przeznaczył 78 milionów dolarów na wsparcie działań wolnościowych i prodemokratycznych w Iranie.
Ta presja z zewnątrz nie tylko przeraża rząd; stawia też irańskie społeczeństwo obywatelskie, całą czynną opozycję, w niebezpiecznym, a nawet rozpaczliwym, położeniu.
Protesty dyskredytowane
Reżim celowo nie zaznacza różnicy między prowokacjami i próbami pozbycia się go pochodzącymi z zewnątrz a działaniami ważnych postaci pozostających w kraju. Faktu, że Zachód takie akcje przeprowadza, używa się jako usprawiedliwienia, by potępić jakąkolwiek krytykę społeczną i polityczną.
Państwowy aparat propagandowy działa pełną parą, kierując podejrzenia na kobiety, studentów, dziennikarzy, artystów, akademików i działaczy na rzecz praw człowieka jako na agentów zagranicznych służb wywiadu.
Nawet strajk nauczycieli, którzy od lat chcą podwyżki płac, strajk pracowników fabryki i kierowców autobusów, którzy domagają się niezależnych związków zawodowych, wiązać się ma, zdaniem władz, z obcymi wpływami. A każdy, kto podróżuje za granicę, by wziąć udział w konferencji albo kursie szkoleniowym, może być podejrzany o bycie agentem.
Wymuszone zeznania
Doprowadziło to serii zatrzymań w ostatnich kilku miesiącach. Nieważne kiedy, jak i pod jakim pretekstem ktoś został aresztowany - oskarżyciele znajdują dokładnie te same sformułowania dla uzasadnienia oskarżenia: działania przeciwko porządkowi państwa i bezpieczeństwa narodowego, współpraca z obcym wywiadem lub ambasadami.
Wielu aresztowanych jest zmuszanych do zeznań. Przyznają, że byli w kontakcie z organizacjami zagranicznymi a ich działania były finansowane z zewnątrz. Wymuszone zeznania są nadawane w telewizji państwowej.
Na przykład dziennikarz Siamak Purzand przyznał się do otrzymywania pieniędzy z zagranicy i dystrybuowania ich wśród dziennikarzy krytycznych wobec reżimu.
Socjolog i ekspert w dziedzinie studiów kulturowych o międzynarodowym uznaniu, Ramin Djahanbeyglu, powiedział do kamery, że był w kontakcie z wywiadem amerykańskim i izraelskim i otrzymał zlecenie wykonania analizy szans na przeprowadzenie „miękkiej rewolucji” w Iranie.
Minister kultury i przywództwa islamskiego zarzucił wiodącym dziennikarzom wspieranie planów puczu antyrządowego. Na początku lipca minister powiedział państwowej agencji prasowej IRNA: „Są w prasie znaki stopniowego zamachu stanu”.
Konserwatywna gazeta "Baztab" podała, że ministerstwo edukacji napisało do profesorów uniwersyteckich, wymagając od nich wcześniejszej rejestracji swoich planów wyjazdów za granicę. Czy urlop, czy wyjazd w celach naukowych - ministerstwo chce szczegółów.
Od kiedy Mahmoud Ahmadineżad został prezydentem, setki nauczycieli oskarżonych o szerzenie zachodniego sposobu myślenia zostało zmuszonych do przejścia na emeryturę.
Studenci i kobiety na celu
Minister odpowiedzialny za tajne służby, Mohsen Ejehi, oskarżył kobiety i studentów, że pozwalają się zinstrumentalizować jako “nosiciele miękkiego przewrotu”. Powiedział, że jest przygotowywany spisek wrogów Islamskiej Republiki, w którym planuje się „miękkie obalenie państwa” z pomocą ruchów studenckich i kobiecych. Niektóre grupy zostały nawet zaproszone za granicę na szkolenia. Pieniądze i propaganda rzekomo pomagają oddzielić ludzi od rządu i zrobić temu ostatniemu opinię niekompetentnego.
Minister podkreślił, że nie każdy, kto bierze w tym udział, jest płatnym agentem. Ale tacy ludzie są winni temu, że dają się używać jako część planu obcych sił.
Trucizna denuncjacji
Sekretarz stanu w ministerstwie spraw wewnętrznych Mohammad Bagher Zolghadr, ostrzegł również, że istnieje “miękkie zagrożenie” destabilizacji systemu. Jego zdaniem Waszyngton stara się wpływać na irańską prasę i organizacje pozarządowe.
Inicjatorki kampanii, której celem było zebranie miliona podpisów domagających się równych praw dla obu płci, wydały publiczne oświadczenie, w którym deklarują, że nigdy nie otrzymały pomocy finansowej z zagranicy i nie przyjmą takiej pomocy w przyszłości. Nieufność zasiana przez reżim ma niszczące konsekwencje. Prowadzi do strachu i niepewności po stronie krytyków, którzy poddają się ciągłej autocenzurze.
Obiektem podejrzeń stają się również opozycjoniści, których działalność jest rejestrowana przez zagraniczne media. Zagraniczne organizacje praw człowieka, stowarzyszenia i instytucje, które wspierają budowę społeczeństwa obywatelskiego, są zmuszone do działania w dyskrecji, żeby nie narazić swoich kontaktów.
Atmosfera spisku, podejrzeń i denuncjacji jest zabójcza dla opozycji, ale dla radykalnych islamistów to najlepsza broń, jaką mają na „miękką rewolucję”, konkluduje Bahman Niruman.