Diagnoza była jednoznaczna: dziecko jest chore. Lekarka po biopsji przeprowadzonej w 15 tygodniu stwierdziła: Trisomia 21, zwana też zespołem Downa. Praktycznie nie ma szans na przeżycie. Trzy dni później Karin S., naszpikowana lekami wywołującymi poród, czuje ruch w podbrzuszu, coś się z niej wyślizguje. Nadchodzi pielęgniarka, ściąga jej spodnie i razem z malutkimi zwłokami kładzie je do wanienki. Płód, tak później mówią Karin lekarze, ma w tym momencie osiem centymetrów długości, jak dłoń, z małą główką i zbyt krótkimi rączkami, nóżkami, stopami, dłońmi i palcami. Dziewczynka.
WSZYSTKOWIEDZĄCA MEDYCYNA
Jeszcze 20 lat temu Karin S. pod koniec czwartego miesiąca ciąży nie wiedziałaby, czy będzie miała jedno czy dwoje dzieci, ani tym bardziej tego, czy jej dziecko jest chore, czy zdrowe. Ale współczesna medycyna umożliwia szczegółowe diagnozy. Ultrasonografy, badania wód płodowych, diagnostyka genetyczna i pomiar przezierności karkowej (NT) spowodowały gigantyczny skok w ginekologii. Około jednej czwartej wszystkich ciężarnych powyżej 35 roku życia (w Niemczech – przyp. FORUM) bada dziś próbkę wód płodowych pod kątem defektów genetycznych. Często już w czwartym miesiącu wiedzą, czy w ich brzuchu rośnie upośledzone dziecko i jak duża może być wada. W rzadkich przypadkach lekarz może nawet zwalczyć chorobę już w łonie matki. To błogosławieństwo. Jednak nowoczesna medycyna to także przekleństwo. Zmusza do decyzji: rodzenie dziecka z najcięższym upośledzeniem czy przerwanie ciąży. W większości wypadków rodzice wypowiadają się przeciw choremu potomstwu. Lekarze szacują, że obecnie usuwa się dziewięć na dziesięć upośledzonych płodów.
Nowoczesna medycyna to błogosławieństwo, ale i przekleństwo. Zmusza do decyzji: rodzenie dziecka z upośledzeniem czy przerwanie ciąży. Niemiecka chadecja chce ustawowo zmienić uregulowania dotyczące aborcji.
Reklama