Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Ta dziwna monogamia

Teraz wielożeństwo?

Czy epoka jednożeństwa właśnie dobiega końca? Tak sądzą tak zwani poliamoryści. I ochoczo wstępują w wielostronne związki miłosne.

Veronice sam pomysł monogamii już w młodości wydawał się dość dziwny. Już wtedy stawiała sobie pytanie: „Dlaczego miałabym odmawiać sobie kochania więcej niż jednej osoby? Także w wymiarze erotycznym, ma się rozumieć". Jej pierwszy partner często wdawał się we flirty z innymi dziewczynami. „Pewnie tak samo jak ja postrzega te sprawy" - myślała sobie i mając 18 lat, poszła do łóżka z innym facetem. Potem, całkiem na luzie, opowiedziała o tym swojemu przyjacielowi. Ten natychmiast z nią zerwał. To był prawdziwy szok.

Kiedy później w wieku 23 lat poznała swego przyszłego męża, była już nieco bardziej ostrożna. Na samym początku uświadomiła mu, że ona hołduje raczej „ideałowi otwartej i szczerej miłości z wieloma partnerami". Jemu to się nawet podobało. W końcu to on koniecznie chciał się z nią ożenić. Jej nie wydawało się to zbyt ważne. Właśnie połączenie gotowości do podejmowania zobowiązań z prawdziwą tolerancją było tym, co jej w nim najbardziej imponowało. To było to, o czym zawsze naprawdę marzyła. On zwykle ze spokojem przyjmował jej nowe romanse. Podwoził ją nawet do kochanków, raz naraił jej własnego kolegę. Po prostu wiedział, że tamten jej się podoba.

Dzika jazda

Po pięciu latach małżeństwa on sam zakochał się w innej kobiecie. Tym razem wszystko potoczyło się inaczej. - To on żądał rozwodu i domagał się wyłącznego prawa do opieki nad dziećmi - opowiada Veronika. - Widać, zbierała się w nim jakaś wielka porcja agresji, która nagle musiała znaleźć ujście. Dopiero potem zrozumiała, że bardzo idealizowała tamten związek i że „wolna miłość" oznacza także konflikty, których nie można po prostu skwitować jako „ideologiczne zahamowania". Należy je traktować poważnie.

Dzisiaj Veronika jest już dobrze po czterdziestce.

Reklama