Nie wszędzie panie faktycznie rządzą, na przykład wpływu na politykę nie mają jedyne monarchinie współczesnego świata, Elżbieta II z Wielkiej Brytanii i Małgorzata II z Danii.
Za to jak najbardziej rzeczywistą władzę zachowuje większość z dziesięciu pań premier, na czele z najdłużej z nich urzędującą kanclerz Angelą Merkel. Z wyboru obywateli dwunastka kobiet jest głowami swoich państw, wśród nich ekstraordynaryjna prezydent próbująca godzić upadłą Republikę Środkowoafrykańską i trzy panie będące członkiniami kolegialnej szwajcarskiej rady związkowej.
Najbardziej sfeminizowane pozostają polityczne szczyty Europy, gdzie od Norwegii, przez Danię (głowa państwa i premier – jedyna taka kombinacja), Niemcy, Polskę i Litwę, aż po Łotwę utworzył się właśnie pas kobiecego przywództwa. W Ameryce Płn. znalazło się miejsce tylko dla Jamajki, a w Ameryce Płd. dla pięciu państw. W Argentynie, Brazylii, Chile oraz na Trynidadzie i Tobago to właśnie kobiety trzymają stery władzy.
Polityczne losy Argentynki Cristiny Fernández de Kirchner i Brazylijki Dilmy Rousseff oraz przypadki dwóch córek przywódców z Azji, premier Bangladeszu i prezydent Korei Płd., przypominają, że panie – tak jak i panowie – zazwyczaj dochodzą do władzy dzięki wsparciu męskich protektorów.
Pomyślny rozwój kobiecego wariantu wcale nie zależy od formy rządów. Tak samo jest nie do pomyślenia w monarchiach absolutnych Arabii Saudyjskiej i Watykanu, jak w autokratycznych Chinach i w Rosji. Równie mizoginistyczne potrafią być modelowe demokracje, czego najlepszym dowodem Stany Zjednoczone i Francja, które nigdy nie miały przywódczyń.
Kobiece rządy sprawowane są za to w Naddniestrzu – zbuntowanym regionie autonomicznym Mołdawii, który od 1990 roku uważa się za niepodległe państwo. Jego niepodległość uznają jednak wyłącznie dwa inne sporne terytoria: Abchazja oraz Osetia Południowa. Rządzone przez mężczyzn.