Recenzja spektaklu: „we are not superheroes”, reż. i chor. Kamil Wawrzuta
Teatr Ochoty umożliwia niezależnym grupom teatralnym wyjście z cienia. Czas pokaże czy są w stanie stworzyć coś wartościowego i oryginalnego.
Teatr Ochoty umożliwia niezależnym grupom teatralnym wyjście z cienia. Czas pokaże czy są w stanie stworzyć coś wartościowego i oryginalnego.
Dużo dobrej, bezpretensjonalnej zabawy.
Polecam wyłączenie fonii, patrzenie na scenę i snucie własnej historii w głowie.
Nadrabiamy kolejną lukę w wystawianiu arcydzieł naszych południowych sąsiadów.
Większość z 36 scen polega na tym, że kolejni bohaterowie przerażają się na widok Potwora, a następnie go obrażają i/lub biją.
Spektakl podąża za bogactwem form, tonów i treści, nie boi się też mocnych efektów, odwołań do popkultury, w czym jest wierny teatrowi epoki romantyzmu, który był rozrywką masową, przyciągał widzów także porywającą akcją i efektami.
Ambitny zamysł rozpłynął się w serii pretensjonalnych, rodzajowych scenek, rozgrywanych w koszmarnej scenografii.
Ogląda się ten ciąg psychodram z mieszanymi uczuciami.
W Polonii „Kto się boi Virginii Woolf?” Poniedziałka kończy się aluzją do współczesnej Polski, „Dożywocie” Filipa Bajona z Polskiego od niej się zaś zaczyna.
Spektakl pokazywała TVP1, teraz można go także, za darmo i bez reklam, obejrzeć na portalu Narodowego Instytutu Audiowizualnego ninateka.pl.
Gdy do władzy dochodzi trybun ludowy Juliusz Cezar, część senatorów, zaniepokojonych rozmiarem posiadanej przez (rzekomego) tyrana władzy, zawiązuje spisek.
Trzeba przyznać, że reżyser musiał dobrze popracować ze śpiewakami, którzy tworzą całkiem niezłe kreacje aktorskie.
W spektaklu wszystko jest łopatologicznie wyłożone niczym w agitce związkowej, a główne tezy są wielokrotnie powtarzane jak na wiecu, żeby się utrwaliły.
Od strony realizacyjnej to jeden z lepszych spektakli w Teatrze Dramatycznym.
Utwory Szekspira to doskonałe struktury dramaturgiczne, komedia baletowa stanowi jednak nie lada wyzwanie.
Spektakl ogląda się z przyjemnością i zainteresowaniem, także dlatego, że reżyser potrafi i nie boi się zaskakiwać.
Oba spektakle mają momenty świeżości, a ich chłód dobrze kontrastuje z dzisiejszym rozpaleniem i nadmiarem emocji.
Lekkie i dowcipne muzyczne widowisko, w którym przeszłość sprawnie miesza się ze współczesnością.
Dla teatru to kolejny rok pod znakiem skandali na tle obyczajowym. Na szczęście nie tylko.
Przedstawienie dusi się na małej, płytkiej scenie, podzielonej dodatkowo czarnymi zasłonkami, całość sprawia przykre wrażenie biedateatru.