Wszyscy to wiemy, że Artur wyciągnął miecz z kamienia, udowadniając w ten sposób, że jest pełnoprawnym dziedzicem tronu Brytanii. Wersji jest wiele (bo opowieści o synu Uthera Pendragona i jego rycerzach zaczęto układać w XII w., a najpopularniejsza z nich, „Le Morte d’Arthur”, czyli „Śmierć Artura” Thomasa Malory’ego, powstała dopiero pod koniec XV w.), ale najważniejsze motywy się powtarzają.
Na początek: były dwa, a nie jeden miecz o tej samej nazwie. Pierwszy, ten z wyjęty z kamienia, został dość szybko złamany w bitwie i, jak się wydaje, nie miał żadnych szczególnych właściwości. Dopiero drugi, który król otrzymał od Pani z Jeziora, wykuty w mitycznym Avalonie, to Excalibur właściwy. Przede wszystkim był niezniszczalny. Każdą inną stal „przecinał jak drewno”, na polu bitwy wzbudzał w przeciwnikach lęk irracjonalnej, niewytłumaczalnej natury. Jeśli tego nie starczało, pojawiały się inne efekty – wyciągnięte z pochwy ostrze świeciło tak jasno, że oślepiało przeciwników, a ze złotego jelca, zakończonego dwiema głowami Chimery, buchał płomień.
Złowroga Morgana
Magiczne właściwości miała też pochwa miecza – dopóki rycerz miał ją przy boku, rany otrzymane w bitwie nie krwawiły, dając właścicielowi praktycznie nieśmiertelność. Merlin, mentor i doradca Artura, ganił króla, że bardziej sobie ceni ostrze niż magiczną pochwę. Jak się okazało, miał rację. Pochwę skradła siostra Artura Morgana Le Fay (ta postać ewoluowała w literaturze: od opiekunki, dobrej wróżki i uzdrowicielki, dziewicy z Wyspy Kobiet, po główną antagonistkę, złą, rozpustną i żadną władzy), mszcząc się za śmierć kochanka zabitego w walce przez jej królewskiego brata.
Czytaj też: Najsłynniejsza bitwa Ryszarda Lwie Serce
Ścigana przez Artura Morgana wrzuciła pochwę do jeziora, i to właśnie brak tego artefaktu sprowadził w końcu śmierć na bohatera – w ostatecznej bitwie pod Camlann Artur zabił Mordreda, ale sam umarł z odniesionych ran. Zdążył jednak wydać jednemu ze swych rycerzy ostatni rozkaz, by wrzucił Excalibura do głębokiej wody, gdzie ostrze chwyta ręka Pani z Jeziora.
W literaturze średniowiecznej magiczny miecz pojawia się nieraz, np. w XV-wiecznym romansie „Tirant Biały”, gdzie wskrzeszony Artur, szaleniec mogący mówić jedynie wtedy, gdy trzyma Excalibura w dłoniach, zostaje ostatecznie uleczony przez Morganę, która po długich poszukiwaniach znajduje brata w... Konstantynopolu.
Patron wegetarian
No dobrze, ale skąd w ogóle wziął się motyw „miecza w kamieniu”? Są dwie główne inspiracje i, co ciekawe, obie najzupełniej historyczne. Pierwsza z nich to opowieść o Wulfstanie, biskupie Worcester, świętym Kościoła katolickiego, patronie wegetarian (ponoć gdy pierwszy raz celebrował mszę, tak bardzo przeszkadzał mu dochodzący skądś zapach pieczonej gęsi, że przysiągł nigdy więcej nie jeść mięsa) i nieprzejednanym przeciwniku handlarzy niewolników – to głównie na skutek jego płomiennych kazań w średniowiecznej Anglii zakazano niewolnictwa.
Wulfstan żył w czasach najazdu Normanów, a biskupem uczynił go Edward Wyznawca, po którego bezpotomnej śmierci (bo jako przyszły święty, choć miał żonę, żył w czystości) o tron upomniał się normandzki książę Wilhelm, później nazwany Zdobywcą. Po bitwie pod Hastings zwycięscy Normanowie zaczęli na wyspie wprowadzać własne porządki, m.in. rugując anglosaskich biskupów z ich diecezji. Kiedy i od Wulfstana zażądano złożenia urzędu, ten odpowiedział, że dał mu go Edward i tylko on może go odebrać, po czym odłożył pastorał na kamienną płytę królewskiego grobowca. Normandzki arcybiskup, choć próbował, nie zdołał jej podnieść, co uznano za cud – i Wulfstan pozostał na urzędzie.
Rycerz pustelnik
No i druga historia – Galgano Guidottiego, toskańskiego rycerza, który również został świętym. Galgano, choć nie był człowiekiem szczególnie religijnym, doznał wizji – objawił mu się Archanioł Michał i zażądał od niego, by porzucił dotychczasowe życie i oddał się modlitwie. Gdy wstrząśnięty rycerz ogłosił rodzinie, że zostanie pustelnikiem, ta uznała go za szaleńca; matka, licząc, że syn zmieni decyzję, uprosiła Galgano, by ostatni raz odwiedził swoją narzeczoną. Lecz po drodze koń zrzucił jeźdźca, niewidzialna siła podniosła go z ziemi i popchnęła w stronę wzgórza Montesiepi.
Dotarłszy na szczyt, Galgano próbował jeszcze targować się z Archaniołem, mówiąc, że nie tak prosto porzucić rycerskie życie i zostać pustelnikiem, łatwiej chyba przebić kamień mieczem, po czym wyciągnął broń i uderzył w leżący na ziemi głaz. Jak Czytelnik może się spodziewać, ostrze wbiło się bez trudu, a Galgano wybudował na górze pustelnię, w której spędził resztę życia, modląc się i poszcząc.
Szatan, widząc, że Galgano zbliża się do świętości, wysłał na Montesiepi zabójcę, ale wilki, z którymi Galgano się zaprzyjaźnił, odgryzły mordercy ręce. Guidotti zmarł w 1181 r., niedługo potem zbudowano tam kaplicę słynącą z licznych cudów, a rycerza pustelnika kanonizowano w 1185 r. Do dziś można tam oglądać niezwykłą relikwię – miecz wbity w kamień. Co ciekawe, badania wykazały, że broń rzeczywiście pochodzi z XII w.
Czytaj też: Rycerza portret współczesny, czyli źródła „Gry o tron”
Która z tych historii zainspirowała poetów do przedstawienia Excalibura jako „miecza z kamienia”, trudno stwierdzić – opowieść o Wulfstanie jest bliższa geograficznie, ta o świętym Galgano bliższa historycznie, bo motyw pojawił się w opowieściach o Arturze właśnie w XII w. Jakby nie było, to z legend arturiańskich wywodzi się europejska powieść, aż do fantasy i... kryminałów włącznie, czego łatwo dowieść, powołując się Chandlera. Te same motywy, tylko uzbrojenie inne.