Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Historia, jakiej nie znacie: Skąd się wziął Excalibur, słynny miecz z kamienia

Miecz Galgano Guidottiego Miecz Galgano Guidottiego Marek Bazak / EAST NEWS
Akurat historia o Excaliburze nie jest szczególnie nieznana, ale może kilka ciekawostek o najsłynniejszym mieczu świata Państwa zainteresuje.

Wszyscy to wiemy, że Artur wyciągnął miecz z kamienia, udowadniając w ten sposób, że jest pełnoprawnym dziedzicem tronu Brytanii. Wersji jest wiele (bo opowieści o synu Uthera Pendragona i jego rycerzach zaczęto układać w XII w., a najpopularniejsza z nich, „Le Morte d’Arthur”, czyli „Śmierć Artura” Thomasa Malory’ego, powstała dopiero pod koniec XV w.), ale najważniejsze motywy się powtarzają.

Na początek: były dwa, a nie jeden miecz o tej samej nazwie. Pierwszy, ten z wyjęty z kamienia, został dość szybko złamany w bitwie i, jak się wydaje, nie miał żadnych szczególnych właściwości. Dopiero drugi, który król otrzymał od Pani z Jeziora, wykuty w mitycznym Avalonie, to Excalibur właściwy. Przede wszystkim był niezniszczalny. Każdą inną stal „przecinał jak drewno”, na polu bitwy wzbudzał w przeciwnikach lęk irracjonalnej, niewytłumaczalnej natury. Jeśli tego nie starczało, pojawiały się inne efekty – wyciągnięte z pochwy ostrze świeciło tak jasno, że oślepiało przeciwników, a ze złotego jelca, zakończonego dwiema głowami Chimery, buchał płomień.

Złowroga Morgana

Magiczne właściwości miała też pochwa miecza – dopóki rycerz miał ją przy boku, rany otrzymane w bitwie nie krwawiły, dając właścicielowi praktycznie nieśmiertelność. Merlin, mentor i doradca Artura, ganił króla, że bardziej sobie ceni ostrze niż magiczną pochwę. Jak się okazało, miał rację. Pochwę skradła siostra Artura Morgana Le Fay (ta postać ewoluowała w literaturze: od opiekunki, dobrej wróżki i uzdrowicielki, dziewicy z Wyspy Kobiet, po główną antagonistkę, złą, rozpustną i żadną władzy), mszcząc się za śmierć kochanka zabitego w walce przez jej królewskiego brata.

Czytaj też: Najsłynniejsza bitwa Ryszarda Lwie Serce

Ścigana przez Artura Morgana wrzuciła pochwę do jeziora, i to właśnie brak tego artefaktu sprowadził w końcu śmierć na bohatera – w ostatecznej bitwie pod Camlann Artur zabił Mordreda, ale sam umarł z odniesionych ran. Zdążył jednak wydać jednemu ze swych rycerzy ostatni rozkaz, by wrzucił Excalibura do głębokiej wody, gdzie ostrze chwyta ręka Pani z Jeziora.

W literaturze średniowiecznej magiczny miecz pojawia się nieraz, np. w XV-wiecznym romansie „Tirant Biały”, gdzie wskrzeszony Artur, szaleniec mogący mówić jedynie wtedy, gdy trzyma Excalibura w dłoniach, zostaje ostatecznie uleczony przez Morganę, która po długich poszukiwaniach znajduje brata w... Konstantynopolu.

Patron wegetarian

No dobrze, ale skąd w ogóle wziął się motyw „miecza w kamieniu”? Są dwie główne inspiracje i, co ciekawe, obie najzupełniej historyczne. Pierwsza z nich to opowieść o Wulfstanie, biskupie Worcester, świętym Kościoła katolickiego, patronie wegetarian (ponoć gdy pierwszy raz celebrował mszę, tak bardzo przeszkadzał mu dochodzący skądś zapach pieczonej gęsi, że przysiągł nigdy więcej nie jeść mięsa) i nieprzejednanym przeciwniku handlarzy niewolników – to głównie na skutek jego płomiennych kazań w średniowiecznej Anglii zakazano niewolnictwa.

Wulfstan żył w czasach najazdu Normanów, a biskupem uczynił go Edward Wyznawca, po którego bezpotomnej śmierci (bo jako przyszły święty, choć miał żonę, żył w czystości) o tron upomniał się normandzki książę Wilhelm, później nazwany Zdobywcą. Po bitwie pod Hastings zwycięscy Normanowie zaczęli na wyspie wprowadzać własne porządki, m.in. rugując anglosaskich biskupów z ich diecezji. Kiedy i od Wulfstana zażądano złożenia urzędu, ten odpowiedział, że dał mu go Edward i tylko on może go odebrać, po czym odłożył pastorał na kamienną płytę królewskiego grobowca. Normandzki arcybiskup, choć próbował, nie zdołał jej podnieść, co uznano za cud – i Wulfstan pozostał na urzędzie.

Rycerz pustelnik

No i druga historia – Galgano Guidottiego, toskańskiego rycerza, który również został świętym. Galgano, choć nie był człowiekiem szczególnie religijnym, doznał wizji – objawił mu się Archanioł Michał i zażądał od niego, by porzucił dotychczasowe życie i oddał się modlitwie. Gdy wstrząśnięty rycerz ogłosił rodzinie, że zostanie pustelnikiem, ta uznała go za szaleńca; matka, licząc, że syn zmieni decyzję, uprosiła Galgano, by ostatni raz odwiedził swoją narzeczoną. Lecz po drodze koń zrzucił jeźdźca, niewidzialna siła podniosła go z ziemi i popchnęła w stronę wzgórza Montesiepi.

Dotarłszy na szczyt, Galgano próbował jeszcze targować się z Archaniołem, mówiąc, że nie tak prosto porzucić rycerskie życie i zostać pustelnikiem, łatwiej chyba przebić kamień mieczem, po czym wyciągnął broń i uderzył w leżący na ziemi głaz. Jak Czytelnik może się spodziewać, ostrze wbiło się bez trudu, a Galgano wybudował na górze pustelnię, w której spędził resztę życia, modląc się i poszcząc.

Szatan, widząc, że Galgano zbliża się do świętości, wysłał na Montesiepi zabójcę, ale wilki, z którymi Galgano się zaprzyjaźnił, odgryzły mordercy ręce. Guidotti zmarł w 1181 r., niedługo potem zbudowano tam kaplicę słynącą z licznych cudów, a rycerza pustelnika kanonizowano w 1185 r. Do dziś można tam oglądać niezwykłą relikwię – miecz wbity w kamień. Co ciekawe, badania wykazały, że broń rzeczywiście pochodzi z XII w.

Czytaj też: Rycerza portret współczesny, czyli źródła „Gry o tron”

Która z tych historii zainspirowała poetów do przedstawienia Excalibura jako „miecza z kamienia”, trudno stwierdzić – opowieść o Wulfstanie jest bliższa geograficznie, ta o świętym Galgano bliższa historycznie, bo motyw pojawił się w opowieściach o Arturze właśnie w XII w. Jakby nie było, to z legend arturiańskich wywodzi się europejska powieść, aż do fantasy i... kryminałów włącznie, czego łatwo dowieść, powołując się Chandlera. Te same motywy, tylko uzbrojenie inne.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Wydania specjalne

Kto i po co mnoży niektóre rasy?

Rozmowa z lekarzem weterynarii prof. Wojciechem Niżańskim o wyzwaniach związanych z hodowlą psów.

Joanna Podgórska
15.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną