Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Polityka zagraniczna? „Biją mnie Niemcy” i inne rozpaczliwce

Andrzej Duda Andrzej Duda Jakub Włodek / Agencja Gazeta
Na ostatniej prostej kampanii trzeba przypomnieć szkody, jakie naszemu krajowi wyrządza samolubna i prostacka strategia kandydata Andrzeja Dudy w polityce zagranicznej.

Oto główne tematy i motywy strategii Andrzeja Dudy w polityce zagranicznej:

1. „Biją mnie Niemcy”

W lutym 2009 r. ówczesna gwiazda polskiej polityki Jan Rokita miał lecieć samolotem z Monachium do Krakowa. Kiedy nie chciał zapiąć pasów, po awanturze ze stewardesą z pokładu ściągnęła go policja. Wtedy to poseł piskliwym głosem wołał: „Biją mnie Niemcy! Ratujcie mnie!”. I chociaż wcale nie był wówczas sympatykiem PiS i raczej nie znalazł się w pułapce grożącej utratą zdrowia ani życia, to jedyne, co spontanicznie wpadło mu do głowy dla pozyskania sympatii polskich pasażerów samolotu, to ten płaczliwo-żałosny okrzyk.

To dobra ilustracja ważnego motywu kampanii Dudy: biją go Niemcy, Niemcy mu szkodzą, bo rzekomo niemiecki dziennik „Fakt” zwrócił uwagę, iż prezydent ułaskawił pedofila. Już po pierwszej turze kandydat zwracał się do wiecowej publiczności w Bolesławcu: „Niemcy chcą wybierać w Polsce prezydenta, to jest podłość”. I użył zwrotu, że Niemcy znów „zaatakowały”. Pomijam, że „Fakt” jest spółką, w której największe udziały mają akurat Amerykanie, i nie sądzę, by polscy dziennikarze pracujący w tym tabloidzie mieli w swej pracy czas i potrzebę zastanawiać się nad światopoglądem akcjonariuszy. Chodzi o to, iż kandydat Duda – 70 lat po wojnie – wierzy, że rozpylenie antyniemieckiego smrodku mu pomoże. Bo czy jakiś sens miałaby uwaga: „To podłość, że Amerykanie atakują albo chcą wybierać w Polsce prezydenta”?

Te uwagi prezydent wypowiada w stosunku do naszego ważnego sojusznika, głównego partnera gospodarczego i niemal w tym samym dniu, w którym Niemcy obejmują przewodnictwo w Unii. I jeszcze dowiadujemy się, że rząd – który tak jawnie wspiera kandydata Dudę – wstrzymuje przyjęcie nowego ambasadora Niemiec do Warszawy.

Czytaj też: Kulisy debaty w Końskich. Znalazł się scenariusz?

2. Schlebianie Trumpowi

Cała wizyta prezydencka w Waszyngtonie na trzy dni przed pierwszą turą też była tylko kiełbasą wyborczą dla zapatrzonych w Amerykę zwolenników kandydata. Oczywiście w samej wizycie nie ma nic złego, nawet odwrotnie, ale pod warunkiem, że jest tak przygotowana, iż kraj odniesie z niej jakąkolwiek korzyść. Tymczasem takie wypady na łapu-capu nie dają żadnego zwrotu, nawet za benzynę zużytą w samolocie. Trump nic nowego nie powiedział, a uwagi Dudy o współpracy przy szczepionce na Covid-19 zdradzają jego ignorancję w dziedzinie farmaceutyków. To wielki i kosztowny biznes i nikt, a zwłaszcza Trump, nie da nam niczego za darmo. Ignorancji Dudy w sprawie szczepionek nie ma się zresztą co dziwić, bo publicznie ją potwierdził na wiecu wyborczym jeszcze w tym tygodniu.

Wizyta oficjalna, w której stawia się wszystko na Trumpa i nie spotyka z amerykańską opozycją demokratyczną, jest szkolnym błędem w dyplomacji i to w okresie, w którym nie można gwarantować, iż w listopadzie uda się Trumpowi pokonać prowadzącego Bidena. Źle, gdyby demokraci znów mieli zyskiwać punkty w Ameryce na przypominaniu o praworządności w Polsce. „Obama gani prawicowy rząd w Polsce”, „Obama ostro krytykuje polską demokrację” – przypomnijmy tytuły amerykańskiej prasy z lipca 2016 r., kiedy polska rządowa telewizja ocenzurowała przemówienie amerykańskiego prezydenta.

Staszewski: Prezydent wciąż chce walczyć z „ideologią LGBT”

Ciekawe, że Duda chwali się dobrymi osobistymi stosunkami z Trumpem, a nawet nie zdołał powstrzymać pani Mosbacher ani przed wywieszeniem tęczowej flagi na budynku ambasady w Warszawie, ani przed uwagami na temat wolności mediów. Oba gesty były delikatną – choć zupełnie czytelną – krytyką kampanii Dudy, zwłaszcza jego napaści na zbiorowość LGBT.

3. Lekceważenie Unii

Wprawdzie w kampanii kandydat Duda pokazuje się czasem na tle nie tylko polskich, ale i unijnych flag, jednak w ogólnym tonie nie odbiega od słynnego oświadczenia, że Unia to „wyimaginowana wspólnota, z której niewiele dla nas wynika”. Albo „nie będą nam w obcych językach…” – pamiętacie Dudę? Tak gorliwie go popierający premier Morawiecki przy każdej okazji krytykuje i obrzydza Unię, ostatnio za to, że rzekomo nic nie pomaga w sprawie pandemii. Pomijam już względy merytoryczne, a odwołuję się do czystej psychologii dyplomacji i polityki zagranicznej. Akurat za chwilę przywódcy unijni będą decydować o podziale ogromnego funduszu pomocowego. Czy rzeczywiście taktyka obrażania się i wypominania będzie tu lepsza niż zabieganie o współpracę i sympatię?

Do powyższych punktów mam komentarz: polityka zagraniczna to sztuka uzyskiwania korzyści dla własnego kraju, a nie schlebianie złym instynktom, kompleksom czy fobiom własnego elektoratu krajowego i ciułanie punktów przewagi na byle jakich, prostackich uwagach.

4. Lekceważenie dyplomacji publicznej, „ulica i zagranica”

Sam Duda, a częściej jeszcze telewizja rządowa i politycy pisowscy popierający Dudę przy stosownych okazjach chętnie twierdzą, że w Polsce nie ma żadnego łamania praworządności ani flekowania sędziów. I że wszczęte przeciw nam unijne postępowania to wyraz złośliwości, a w najlepszym wypadku złej informacji o Polsce za granicą, informacji, która jest tam kształtowana przez skargi opozycji w kraju. Słowem: dziennikarze zachodni, niemieccy, francuscy czy amerykańscy, nie znają prawdziwej sytuacji, a piszą pod dyktando kilku w Polsce wpływowych osób, rządowi niechętnych.

To teza śmieszna. Ktokolwiek stykał się z zachodnimi korespondentami, ten wie doskonale, że zwykle to dziennikarskie gwiazdy, ludzie co najmniej pewni siebie, którzy do wyrabiania sobie poglądów nie potrzebują podpowiedzi i ściągawek. W jeszcze większym stopniu dotyczy to autorytetów prawniczych, np. z Komisji Weneckiej. To naprawdę nie są płotki. Ani razu w pisowskich replikach nie widziałem rozbudowanej argumentacji, która choćby po trosze nawiązywała poziomem do tych „wrogich” publikacji czy dokumentów.

Tymczasem nie tylko Kaczyński, Duda czy Ziobro mają złą prasę. To Polska na Zachodzie ma prasę najgorszą od czasów Jaruzelskiego (może jeszcze Węgry mają gorszą). Taka prasa wpływa na opinię publiczną w krajach sojuszniczych i na ich dyplomację. Nie wolno tego lekceważyć. Żyjemy w dobie dyplomacji publicznej. Nawet gdyby zarzuty wobec PiS były nieprawdziwe, a niestety nie są, to instancje prezydenckie i rząd powinni próbować coś robić, by opinię o Polsce poprawiać. Tego nie widziałem. Słowem: kampania Andrzeja Dudy tylko zaszkodziła interesom zagranicznym naszego kraju.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną